Czesław Czernicki pozytywnie ocenia część zmian, do których doszło w ostatnim czasie w polskim żużlu. Największym plusem w jego ocenie jest odejście od trzech klas rozgrywkowych. - To jest akurat słuszne rozwiązanie, które powstało po "twórczych" spotkaniach w Poznaniu i dyskusjach z GKSŻ. Równanie do lepszego jest zawsze korzystniejsze i wzmacnia potencjał. Z całą pewnością więcej podmiotów gospodarczych będzie chciało wydawać pieniądze na taką organizację niż na walkę w ogonach okrojonej drugiej ligi. Minimalizm i jazda na przetrwanie nigdy tego nie zapewnią - przekonuje doświadczony szkoleniowiec w rozmowie z WP SportoweFakty.
Były trener leszczyńskiej Unii zwraca jednak uwagę, że przed polskim żużlem jest bardzo ważny okres. - Moim zdaniem władze polskiego żużla, a więc Ekstraliga, PZM z Andrzejem Witkowskim i GKSŻ z Piotrem Szymańskim powinni jasno ustalić reguły gry na najbliższe trzy lata - wyjaśnia.
Czernicki proponuje kilka rozwiązań, które w jego ocenie pozwoliłyby uzdrowić sytuację polskiego żużla. - Trzy kolejne sezony powinny być w mojej ocenie okresem naprawczym. Już wiele razy powtarzałem, że w Ekstralidze musi być 10 zespołów. Taka liczba ośrodków to znakomity potencjał do rozwoju polskiego żużla. I uważam, że to należy wprowadzić właśnie za trzy lata, równocześnie z obowiązkiem startu trzech polskich seniorów w podstawowym składzie i dwóch młodzieżowców. Teraz należy jednak dać jasny sygnał, że zaczynamy szkolić i takim nakazem od zaraz powinni zostać objęci wszyscy - tłumaczy Czernicki.
W ocenie naszego rozmówcy, w kolejnych latach należy zachować system dwóch lig, a przez najbliższe trzy lata, które sam nazywa "okresem naprawczym", zostawić w Ekstralidze osiem zespołów. - Przez te trzy lata możemy wyszkolić wielu zawodników - zauważa. - Będziemy mogli mieć za jakiś czas furę pieniędzy, liczne koncerny, które będą chciały wejść w ten sport, ale bez odpowiedniej liczby zawodników nic nie zrobimy. Zamiast tego bajońskie kontrakty będą podpisywać żużlowcy do 50 roku życia. To jedyna droga, żeby coś zmienić, ale trzeba się oprzeć na solidnych podstawach - argumentuje Czernicki.
Ostatnia proponowana zmiana dotyczy modelu fazy play-off. - Uważam, że należy wrócić do sześciu drużyn, które jadą w tej fazie rozgrywek o te najwyższe cele. Pierwszy jechałby z szóstym, drugi z piątym, a trzeci z czwartym. Pozostałe ekipy mogłyby rywalizować z dwiema najlepszymi z niższej ligi - wyjaśnia.