Zaczęło się od Bartosza Zmarzlika - historia młodego adepta miniżużla Dominika Woźniaka

Stal Gorzów na razie korzysta z talentu Bartosza Zmarzlika i Adriana Cyfera. W ich ślady chce pójść wielu juniorów, którzy pracują nad tym już od najmłodszych lat. Jednym z nich jest sześcioletni Dominik Woźniak.

Marcin Malinowski
Marcin Malinowski

Młody miniżużlowiec i jego tata, Bartosz, opowiedzieli o tym, jak wyglądają przygotowania do jazdy, zbieranie funduszy i pierwsze występy w zawodach.

Początek

Wszystko zaczęło się od wizyty na żużlowych torach. - Pojechaliśmy na mały tor oglądać i mu się spodobało. Potem na duży i na żużlu też mu się spodobało. W przedszkolu wszyscy mówili o Bartku Zmarzliku, a Dominik dostał niespodziankę, bo pojechał i poznał Bartka. Wtedy się zaczęło. Kupiliśmy motor od Zmarzlików, przygotowany przez pana Pawła i zaczęliśmy jeździć. Dużo nerwów, upadków. Później rozpoczęły się treningi w klubie. Z tyłu, na błotniku siadałem albo ja albo Paweł Parys, który jest asystentem trenera. Paweł podjął decyzję, że trzeba puścić młodego samego i zeskoczył z motocykla. Dominik znalazł się bardzo blisko bandy, ale trener go złapał. Trochę stanęliśmy z jazdą, bo się młody wystraszył. Paweł zmienił w końcu taktykę nauki i na początku lipca Dominik samodzielnie ruszył motocyklem. Potem jeździliśmy w Kinicach, przed szkołą i po szkole - opowiadał ojciec młodego zawodnika. - Pan Paweł jeździł ze mną z tyłu. I tata. Szybciej jeździłem z trenerem - przyznał Dominik.
Dominik Woźniak (z prawej) z Bartoszem Zmarzlikiem na crossie (fot. DWR15) Dominik Woźniak (z prawej) z Bartoszem Zmarzlikiem na crossie (fot. DWR15)
Sześciolatek jazdy rozpoczął w kwietniu 2015 roku, choć na poważnie wszystko ruszyło kilka miesięcy później. Wielką pomocą okazał się były zawodnik Stali Gorzów, Paweł Parys oraz obecny znakomity junior żółto-niebieskich, Bartosz Zmarzlik. - Na szóste urodziny w kwietniu dostał motocykl, ale sam zaczął jeździć na początku lipca. Trenowaliśmy, choć w Wawrowie nie ma za wiele treningów, bo raz w tygodniu. Dlatego Paweł Parys bardzo się wczuł i dużo z nami jeździł, podpowiadał, szykował. Bartek Zmarzlik przyjeżdżał na nasze treningi w Kinicach. Jeździliśmy ile tylko pogoda pozwalała. Jak skończył się sezon, to Dominik zaczął zajęcia ogólnorozwojowe w OLO-MED. Raz w tygodniu na nie chodzi, do tego, też raz w tygodniu, basen. Trochę pływa, trochę w formie zabawy - tłumaczył Bartosz Woźniak. - Dużo dają zajęcia z fizjoterapeutą, co nawet widać po jeździe i upadkach. Inaczej upada niż kiedyś - dodał.

Pierwsze występy

Młody jeździec ma za sobą już pierwsze zawody, a odbyły się one... w grudniu. - Wystartowaliśmy w turnieju mikołajkowym w Stanowicach. Mocno się denerwowałem. W pierwszym starcie był upadek na punktowanej pozycji. Zbyt szeroko wyszedł, zahaczył hakiem o nasyp, bo nie ma tam band. W drugim biegu szybko poszła taśma w górę, a Dominik nie zdążył wkręcić motocykla na wysokie obroty, więc jak puścił sprzęgło, to motor ruszył i po chwili zgasł, czyli defekt. Później dojechał do mety, zdobył pierwszy w życiu punkt. Humorki troszeczkę się poprawiły. W czwartym swoim biegu był ostatni, ale dojechał do mety blisko trzeciego zawodnika. Moja nerwowość była niepotrzebna przy tym wszystkim. Tonowali mnie Bartek Zmarzlik i Paweł Parys. Za bardzo chciałem, by był dobry wynik - opowiadał ojciec zawodnika, który następująco ocenił swój występ: - Było kiepsko, bo zdobyłem jeden punkt.

Dominik wziął udział w jeszcze jednej imprezie. - Drugiego dnia, 6 grudnia w Mikołajki, była taka towarzyska impreza, typowo amatorskie zawody w Kostrzynie nad Odrą. Ci sami zawodnicy, choć było ich troszeczkę mniej - zaczął opowieść Bartosz Woźniak.
Dominik z trenerem Pawłem Parysem (fot. DWR15) Dominik z trenerem Pawłem Parysem (fot. DWR15)
Jak się okazuje, pomoc zaoferował kolejny z wychowanków gorzowskiej Stali, Paweł Hlib. - Na tych zawodach bardzo uspokajał mnie i śmiał się z mojej nerwowości Paweł Hlib. Przyjechał z synem, który też startował. W parku maszyn byliśmy obok siebie. W pierwszym biegu poszła petarda ze startu i wpadła "trójka". Drugi bieg - jeden punkt. Byłyby dwa, ale stracił na dystansie. Ma tendencję do jazdy szeroko, ale to jeszcze nie ten etap, by latać po orbicie jak Bartek Zmarzlik czy Tomek Gollob. Później jeszcze dwie jedynki i na koniec dwójka. Zabrakło dwóch punktów do podium, ale i tak pojechaliśmy z wielkim uśmiechem do domu - mówił dumny tata. - Czwarte miejsce i osiem punktów. Dwóch zabrakło do podium - podsumował 6-letni miniżużlowiec.

Ojciec z wielkim zaangażowaniem prowadzi syna, któremu poprzez żużel chce wpoić podstawowe wartości. Skutkuje to zainteresowaniem byłego pierwszego trenera oraz legendy Stali Gorzów. - Podchodzimy do tego tak, że to ma być praca. Po treningach staramy się pojechać umyć motory, żeby młody uczył się obowiązku czyszczenia motocykla. Jak wsiądzie jednak na motor, to praktycznie potrafi jeździć cztery i pół godziny, a w drodze powrotnej zasypia. Któregoś razu byliśmy w Kinicach i przyjechał Piotr Paluch, mówiąc: "Jeszcze jeździ?!". Trener widział młodego, jak zaczynał w Wawrowie i mówi, że zrobił duże postępy i się tym bawi - zdradził opiekun juniora. - Nie, zawsze mam ochotę pojeździć na motorze - odpowiedział zaś Dominik zapytany o to, czy nie miał kiedyś ochoty na jazdę.

Czy Dominik Woźniak może zostać następnym Bartoszem Zmarzlikiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×