Zaczęło się od Bartosza Zmarzlika - historia młodego adepta miniżużla Dominika Woźniaka
Stal Gorzów na razie korzysta z talentu Bartosza Zmarzlika i Adriana Cyfera. W ich ślady chce pójść wielu juniorów, którzy pracują nad tym już od najmłodszych lat. Jednym z nich jest sześcioletni Dominik Woźniak.
Młody miniżużlowiec i jego tata, Bartosz, opowiedzieli o tym, jak wyglądają przygotowania do jazdy, zbieranie funduszy i pierwsze występy w zawodach.
Początek
Wszystko zaczęło się od wizyty na żużlowych torach. - Pojechaliśmy na mały tor oglądać i mu się spodobało. Potem na duży i na żużlu też mu się spodobało. W przedszkolu wszyscy mówili o Bartku Zmarzliku, a Dominik dostał niespodziankę, bo pojechał i poznał Bartka. Wtedy się zaczęło. Kupiliśmy motor od Zmarzlików, przygotowany przez pana Pawła i zaczęliśmy jeździć. Dużo nerwów, upadków. Później rozpoczęły się treningi w klubie. Z tyłu, na błotniku siadałem albo ja albo Paweł Parys, który jest asystentem trenera. Paweł podjął decyzję, że trzeba puścić młodego samego i zeskoczył z motocykla. Dominik znalazł się bardzo blisko bandy, ale trener go złapał. Trochę stanęliśmy z jazdą, bo się młody wystraszył. Paweł zmienił w końcu taktykę nauki i na początku lipca Dominik samodzielnie ruszył motocyklem. Potem jeździliśmy w Kinicach, przed szkołą i po szkole - opowiadał ojciec młodego zawodnika. - Pan Paweł jeździł ze mną z tyłu. I tata. Szybciej jeździłem z trenerem - przyznał Dominik.Pierwsze występy
Młody jeździec ma za sobą już pierwsze zawody, a odbyły się one... w grudniu. - Wystartowaliśmy w turnieju mikołajkowym w Stanowicach. Mocno się denerwowałem. W pierwszym starcie był upadek na punktowanej pozycji. Zbyt szeroko wyszedł, zahaczył hakiem o nasyp, bo nie ma tam band. W drugim biegu szybko poszła taśma w górę, a Dominik nie zdążył wkręcić motocykla na wysokie obroty, więc jak puścił sprzęgło, to motor ruszył i po chwili zgasł, czyli defekt. Później dojechał do mety, zdobył pierwszy w życiu punkt. Humorki troszeczkę się poprawiły. W czwartym swoim biegu był ostatni, ale dojechał do mety blisko trzeciego zawodnika. Moja nerwowość była niepotrzebna przy tym wszystkim. Tonowali mnie Bartek Zmarzlik i Paweł Parys. Za bardzo chciałem, by był dobry wynik - opowiadał ojciec zawodnika, który następująco ocenił swój występ: - Było kiepsko, bo zdobyłem jeden punkt.
Dominik wziął udział w jeszcze jednej imprezie. - Drugiego dnia, 6 grudnia w Mikołajki, była taka towarzyska impreza, typowo amatorskie zawody w Kostrzynie nad Odrą. Ci sami zawodnicy, choć było ich troszeczkę mniej - zaczął opowieść Bartosz Woźniak.Ojciec z wielkim zaangażowaniem prowadzi syna, któremu poprzez żużel chce wpoić podstawowe wartości. Skutkuje to zainteresowaniem byłego pierwszego trenera oraz legendy Stali Gorzów. - Podchodzimy do tego tak, że to ma być praca. Po treningach staramy się pojechać umyć motory, żeby młody uczył się obowiązku czyszczenia motocykla. Jak wsiądzie jednak na motor, to praktycznie potrafi jeździć cztery i pół godziny, a w drodze powrotnej zasypia. Któregoś razu byliśmy w Kinicach i przyjechał Piotr Paluch, mówiąc: "Jeszcze jeździ?!". Trener widział młodego, jak zaczynał w Wawrowie i mówi, że zrobił duże postępy i się tym bawi - zdradził opiekun juniora. - Nie, zawsze mam ochotę pojeździć na motorze - odpowiedział zaś Dominik zapytany o to, czy nie miał kiedyś ochoty na jazdę.