Hala Sportowa Częstochowa, położona tuż obok żużlowego stadionu, w piątek stała się domowym obiektem Eko-Dir Włókniarza, który przez wielu ekspertów jest typowany w roli faworytów Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Na prezentacji drużyny zjawili się wszyscy zawodnicy z kadry Lwów, odmeldowali się też specjalni goście oraz artyści, którzy zadbali o oprawę muzyczną tej imprezy.
Na trybunach nowoczesnej hali zasiadło, mniej więcej, 2500 - 3000 widzów. Na ten moment czekali od przeszło 2014 roku, bowiem w minionym sezonie biało-zieloni nie otrzymali zgody na występy w lidze. To była forma kary za długi spółki i tym samym Włókniarz na chwilę zniknął z żużlowej mapy Polski. Teraz wraca i, jak zapewniają wszyscy wokół (czyt. władze klubu, miasta, sponsorzy, zawodnicy) atmosfera oraz organizacja sprzyja odbudowie wizerunku.
Oficjalnie impreza rozpoczęła się od koncertu grupy muzycznej "Piękni i młodzi", która została zapowiedziana przez gospodarzy wieczoru - Darię Kabałę-Malarz oraz Tomasza Lorka. I choć wokalistka zespołu, Magda Narożna, próbowała poderwać publiczność, ta z niecierpliwością czekała na gwóźdź programu, czyli na zawodników, których przez cały rok będzie wspierać.
Zanim jednak Rafał Trojanowski (kapitan) i spółka pojawili się na scenie, nie zabrakło wątków historycznych i zaprezentowania byłych zawodników Lwów. A okazja ku temu była znakomita, gdyż w tym roku częstochowski żużel obchodzi 70-lecie. Wydaje się, że to idealny moment, by zacząć pisać kolejną kartę w dziejach miejscowego klubu. Inną niż te ostatnie. Bez długów, czy niepotrzebnych afer.
Cały czas wydarzeniom na scenie towarzyszył doping fanów Włókniarza. Oczywiście intonowali różne przyśpiewki, ale jedną najdobitniej skomentowali to, co w ostatnich kilkunastu miesiącach działo się wokół częstochowskiego speedwaya. Chóralnie odśpiewane "nigdy nie zginie, nasz Włókniarz nigdy nie zginie" przez kilka minut roznosiło się po ścianach hali. Zrobiło to wielkie wrażenie na żużlowcach. - To co się tutaj dzieje trudno ogarnąć. Cieszę się, że w tym uczestniczę. Po prostu "wow"! - mówił przepytywany przez Kabałę-Malarz Daniel Jeleniewski.
Po kolejnych występach muzycznych, w końcu nadszedł czas na punkt kulminacyjny. Gdy już wszyscy reprezentanci Lwów pojawili się na scenie (wśród nich był również wymagający stałej rehabilitacji Kamil Cieślar) wodzirejem imprezy stał się Artur Czaja. Wychowanek Włókniarza doskonale czuł się w roli prowadzącego doping. Sam poprosił kibiców o wykonanie pierwszej w tym roku "Szkocji". Gniazdowy częstochowskich fanów może jednak spać spokojnie, ponieważ Czaja ma plany związane z Włókniarzem, lecz dotyczą one wyniku sportowego. - Chciałbym bardzo być jednym z kluczowych zawodników tej drużyny - mówił nam "Józek" w rozmowie, którą wkrótce opublikujemy na naszych łamach.
Przed imprezą działacze oraz zawodnicy spotkali się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Ważne słowa wypowiedział prezydent miasta Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk. - Włókniarz wraca do gry, zaczynamy od I ligi. Wielkie podziękowania dla wszystkich działaczy i sponsorów, którzy walczyli o to, żeby to było możliwe. Znam takich, którzy uważali, że to będzie niemożliwe, ale w Częstochowie się udało. Niewątpliwie należy się to naszym kibicom, bo przecież w Częstochowie mamy najlepszych kibiców w kraju i wiedzą o tym wszystkie drużyny. Miasto też stara się jak najlepiej może wspierać żużel. Gdybyśmy spojrzeli na matematykę, to na taką dotację jak w tym roku, nie mógł liczyć Włókniarz, kiedy jeździł w Ekstralidze. Mam nadzieję, że dobrze spożytkujecie te pieniądze - mówił.
- Cieszę się, że wreszcie żużlem w Częstochowie zaczęli zajmować się ludzie z pasją, którzy kochają ten sport. Dlatego liczę, że szybko będziemy wspinać się po wszystkich możliwych drabinkach i dostarczać wielu emocji oraz sławić imię Częstochowy nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Trzymam kciuki za każdego biało-zielonego, który będzie nas reprezentował na torze. Życzę dużo szczęścia, by ten sezon przyniósł eksplozję umiejętności zawodników - kontynuował prezydent.
Na koniec prezentacji nowi-starzy ulubieńcy Włókniarza pozowali do zdjęć z kibicami i rozdawali autografy. Celu w postaci awansu do PGE Ekstraligi przed sobą nie stawiają, presji też nie chcą na siebie nakładać. Chcą za to cieszyć swoich fanów widowiskową jazdą i dawać im emocjonujące mecze. A to, że w Częstochowie warunki pozwalają, by porwać publikę, nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba.
Mają o co walczyć.
Mam nadzieję,że przyśpiewki kibiców były kulturalne podobnie jak "Jóżka" bo milicja czuwa,;)