Hubert Łęgowik: Zawiesiłem sobie wysoko poprzeczkę

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Dla Huberta Łęgowika nadchodzący sezon będzie ostatnim w gronie juniorów. Zawodnik Eko-Dir Włókniarza Częstochowa stawia przed sobą wysokie cele i chce być najlepszym młodzieżowcem Nice Polskiej Ligi Żużlowej.

WP SportoweFakty: Po Gali Lodowej mówiłeś, że zmieniłeś sposób przygotowań, zrzuciłeś kilka kilogramów. Jak przebiegły te ostatnie tygodnie treningów ogólnorozwojowych?

Hubert Łęgowik: Starałem się pracować, gdzie tylko mogłem. Trenowałem z Łukaszem Wabnicem w sekcji kickboxingu. Dobrałem odpowiednią dietę. Dużo trenowałem też sam, jakieś bieganie w terenie. W porównaniu do poprzednich lat przygotowania troszeczkę się zmieniły, ale myślę, że poszło to w dobrą stronę. Kilka dni temu byliśmy na obozie sportowym, mieliśmy świetny sztab szkoleniowy. Był trener Tomasz Skrzypek i zawodnicy, którzy walczą o tytuły mistrza świata w kickboxingu. Skoro oni powiedzieli, że jestem w dobrej dyspozycji, to znaczy, że mam za sobą dobry okres. Udało mi się zrzucić parę kilogramów. Na pewno będę się czuł na motocyklu lepiej i myślę, że to się przełoży na wyniki.

Jak wygląda przygotowanie pod względem sprzętowym?

- Został zakupiony jeden nowy silnik. W tamtym roku kupiłem dwa, ale one przejechały pół sezonu. Będę dysponował trzema motocyklami i czterema silnikami. Zaplecze sprzętowe mam przygotowane bardzo dobrze i mam nadzieję, że motocykle będą mnie niosły po zwycięstwa dla drużyny Włókniarza.

W zeszłym sezonie w Grudziądzu ścigałeś się w jednym klubie z Tomaszem Gollobem. Jak na takiego młodego zawodnika wpłynęła jazda z tak wielkim mistrzem?

- Dużym szacunkiem darzę pana Tomasza Golloba. Odkąd zacząłem jeździć w Grudziądzu, to na każdym treningu i zawodach stawiałem koło niego motocykle, by go podpatrywać. On też bardzo dużo mi pomógł, nauczyłem się dużo rzeczy co do techniki jazdy i innowacji w sprzęcie, drobnostek, które później się przekładają na wyniki. To są małe plusy, z których uzbiera się później duży plus, który nazywa się zwycięstwem w biegu czy wygraniem startu i dojechaniem do mety na punktowanej pozycji. Na pewno dużo się nauczyłem, była to dla mnie dobra szkoła. Fajny czas spędziłem w Grudziądzu. Z tego miejsca bardzo mu dziękuję. Grudziądz to super miejsce, troszeczkę szkoda, że jeździłem tam pół sezonu, ale mam nadzieję, że kibice będą mnie tam pamiętać z dobrej strony. Chciałbym też podziękować Krzysztofowi Buczkowskiemu, bo on też dażył mnie ogromną sympatią i służył ogromną pomocą.

Nie ma co ukrywać, że w Nice Polskiej Lidze Żużlowej brakuje czołowych juniorów. Z pewnością są też inne plany na nadchodzący sezon niż na zeszły. Jakie sobie zakładasz cele?

- To dla mnie ostatni rok w gronie młodzieżowców i chciałbym się pokazać z jak najlepszej strony. Chciałbym być najlepszym juniorem w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. To jest sport, zawsze komuś może się powinąć noga. To jest jednak jeden z moich celów. Postawiłem sobie poprzeczkę dotyczącą liczby punktów zdobytych w meczu i do tego będę dążył.

Zdradzisz jaki to jest poziom?

- Wolałbym to trzymać dla siebie i po prostu sam ten cel realizować. Na pewno poprzeczkę zawiesiłem sobie wysoko i wiem, że jestem dobrze przygotowany i stać mnie na to.

Plusem jest też doświadczenie zdobyte w Ekstralidze. Niewielu juniorów w Nice PLŻ ma za sobą regularne starty w najwyższej klasie rozgrywkowej.

- Udało mi się całą swoją dotychczasową karierę spędzić na torach Ekstraligi. Spotkałem się z opiniami, że jeżeli ktoś jeździł w Ekstralidze i schodził ligę niżej, to nie odczuwał takiej presji. Jeśli to się okaże prawdą, to tym lepiej dla mnie. Jak na razie nie ma żadnej presji, ze strony zarządu też jest pełen luz. Mam nadzieję, że będziemy dobrze punktować, a wszystko okaże się w sezonie.

Planujesz starty w ligach zagranicznych w tym sezonie?

- Na razie mam zaplanowane starty w pojedynczych turniejach za granicą, gdzie będę mógł się pokazać. Jeśli tam któryś z trenerów doceni mnie, zauważy i będzie z ich strony kontakt, to jest taka możliwość.

Wspomniałeś o obozie. Ten tydzień spędzony wspólnie był ważny też ze względu na integrację. Jak oceniasz nową drużynę Włókniarza?

- Mimo że jest to całkowicie nowa drużyna, to my się znamy od czasów szkółki żużlowej. Trenowaliśmy razem z Oskarem Polisem, Arturem Czają, Mateuszem Borowiczem. Mamy też pozostałą grupę częstochowskich juniorów. Z Danielem Jeleniewskim miałem okazję współpracować rok temu w GKM-ie Grudziądz. Wszyscy się znamy. Fajnie, że ten obóz został zorganizowany, bo mogliśmy się wszyscy zgrać. Zawodnicy zagraniczni to też przemili goście. Szwedzi są zawsze mega uśmiechnięci i sam jestem w szoku z powodu atmosfery. Wszystko jest fajnie i ten obóz na pewno da nam kopa i będziemy zgraną drużyną.

Pozostaje zatem niecierpliwe oczekiwanie na pierwszy wyjazd na tor. Pogoda jednak nie jest łaskawa.

- Czekamy, bo pogoda nie jest dobra. Zawodnicy powyjeżdżali już za granicę i trenowali. Mam nadzieję, że już niebawem będziemy mogli się pokazać na torze. Jeśli pogoda nam w tym nie pomoże, to będziemy planowali wyjazd. Nie chcemy wyjechać za wcześnie na tor. Pojechać za granicę, pojeździć cztery dni, wrócić do Częstochowy i zastać śnieg na torze, to mija się to z celem. Z tego co wiem, że mamy zarezerwowany stadion i jeżeli pogoda będzie tak paskudna, to pakujemy się i jedziemy.

Rozmawiał Łukasz Witczyk

Źródło artykułu: