Najbardziej załamał go defekt na zdecydowanym prowadzeniu w przedostatnim wyścigu. Kiedy żwawym krokiem maszerował w kierunku parku maszyn aż kipiał ze złości. W jego boksie fruwało wszystko. - Nawet teraz dokładnie nie wiem co się stało. Nie mam ochoty o tym myśleć. Chyba najbardziej bolesny defekt, bo ze sporą przewagą na prowadzeniu i w pierwszym z biegów nominowanych w tym sezonie. Jestem załamany po tym meczu, ale widocznie tak musiało być. Jestem zadowolony tylko z tego, że drużyna wygrała, a ja ukończyłem te zawody zdrowo - mówił już kiedy się uspokoił Edward Mazur.
Mimo to zawodnik udowodnił, że drzemie w nim olbrzymi potencjał. We wszystkich wyścigach, w których wychowanek Unii Tarnów pojawiał się na torze był niezwykle szybki. Widać, że sprzęt spisuje się doskonale, a udokumentowaniem tego jest najlepszy czas dnia. - Pan Jacek Filip wykonuje dla mnie kapitalną robotę. Ja też przez zimę nie próżnowałem tylko ciężko harowałem nad stroną fizyczną i mentalną. Dlatego wiem, że jestem świetnie przygotowany do sezonu. Zawód po inauguracji jest jednak ogromny i muszę dojść do siebie. Przyjechałem na to pierwsze spotkanie z myślą zdobycia pokaźnej ilości punktów. Plany mam ambitne. Chcę być drugim liderem ponieważ na tego pierwszego wyrasta Chris Harris - zdradził.
- Posiadam dwa w pełni wyposażone motocykle i cztery silniki. Jak zajdzie taka potrzeba sięgniemy głębiej do kieszeni i będą kolejne. Na razie wydaje mi się, że nie jest to konieczne, a te wybrane jednostki będą mi towarzyszyć przez pierwszą część sezonu - dodał.
Swoim występem "Edek" zaskarbił sobie sympatię fanów w Krakowie, a on sam nie musi się martwić o miejsce w składzie na kolejny mecz w Bydgoszczy. - W ogóle się nie obawiam, że mogę opuścić kolejne spotkania i wylądować na ławie. Wydaje mi się, że na torze udowodniłem swoją wartość. Muszę tylko robić swoje, jak do tej pory, a wyniki przyjdą. Jestem o tym przekonany - stwierdził odważnie.
W jednym z biegów Mazur zaliczył upadek. Na szczęście niegroźny. Nie był on jednak wynikiem dziurawej nawierzchni, która podczas inauguracji o tej porze roku mogła się przydarzyć. - Tor był świetnie przygotowany. Nie ma się do czego przyczepić. Tylko w wyścigu, w którym zanotowałem upadek trochę przesadziliśmy z wodą. Koło mi uciekło. Jestem typem zawodnika lubiącym wyprzedzać, ale nie miałem się o co "oprzeć" i bardziej ratowałem się przed upadkiem niż walczyłem z rywalem - zaznaczył.
Gospodarze pomęczyli się KSM-em Krosno. Dla wielu tak niskie zwycięstwo (48:42) to duża niespodzianka. - Nie wiem kto jest zaskoczony tak dobrą postawą krośnian. Widziałem, że czeka nas ciężki mecz. Jest początek sezonu, nazwiska nie jadą. Jeśli ja wiem, że mogę wygrać z każdym to tak pewnie myślą tez wszyscy inni zawodnicy. Sprawa zawsze jest otwarta, a szanse są równe - zakomunikował.
23-latek dołącza do grona jeźdźców, którzy chwalą połączenie pierwszej i drugiej ligi. - Nic tylko się cieszyć z takiego obrotu sprawy. Można się sprawdzić z lepszymi zawodnikami. Jest więcej spotkań, sezon zapowiada się na długi - przedstawił swój punkt widzenia.
W następnej rundzie krakowian czeka wyjazdowa batalia w Bydgoszczy. Nasz rozmówca już cieszy się te zawody. - Wspomnienia mam jak najbardziej pozytywne. Notowałem tam niezłe rezultaty nie będąc jeszcze tak doświadczony zawodnikiem jak obecnie. Wykręciłem tam dwa lata temu siedem oczek z bonusami. Skoro wtedy tak było to teraz powinno być jeszcze lepiej - przyznał zawodnik Speedway Wandy Instal Kraków.
Zobacz wideo: Marek Cieślak: Oszczędności? Zacznijmy jeździć po trzy kółka
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.