Część kibiców Niedźwiadków po ogłoszeniu nazwiska nowego menedżera Orła uważa, że Stachowiak nie zachował się dobrze, podejmując pracę w klubie, z którego kibicami rawiccy fani, delikatnie mówiąc, nie sympatyzują. Były działacz Kolejarz Rawicz wyjaśnia powody takiej a nie innej decyzji.
Jarosław Handke: Jak się panu podobało na konferencji prasowej w Łodzi? Jak postrzega pan nowy klub?
Łukasz Stachowiak: Na konferencji bardzo mi się podobało, byłem na tego typu spotkaniu po raz pierwszy w życiu. Jak postrzegam nowy klub? Z tego co zdążyłem się zorientować, to postrzegam go bardzo dobrze. Dyrektorem sportowym jest Ireneusz Podyma, honorowym prezesem jest pani Joanna Skrzydlewska, trenerem został pan Zdzisław Rutecki, a więc człowiek który zna się na rzeczy, gdyż jeszcze dwa lata temu prowadził drużynę Polonii Bydgoszcz w Ekstralidze. Kierownikiem drużyny został ponownie Adam Giernalczyk. Myślę, że to trio będzie tworzyło mocny kolektyw, jeżeli chodzi o sztab trenerski.
Miał pan okazję dobrze poznać się z wymienionymi przez pana osobami?
- Powiem tak: Z Ireneuszem Podymą, podobnie jak z panią Joanną Skrzydlewską, spotkaliśmy się pierwszy raz, natomiast z panem Witoldem Skrzydlewskim spotkałem się dwa razy. Z Adamem Giernalczykiem gdzieś tam spotykaliśmy się na różnych imprezach, więc można powiedzieć, że się znaliśmy. Z panem Ruteckim spotkałem się pierwszy raz.
Od jakiego czasu było wiadomym, że zostanie pan menedżerem Orła?
- Oferta pojawiła się mniej więcej w połowie stycznia. 20 stycznia jechałem na pierwszą rozmowę. Z pierwszej rozmowy nic nie wynikło, do porozumienia doszliśmy podczas drugiego spotkania. Zarząd chciał zwołać konferencję prasową całego sztabu szkoleniowego 10 lutego i tak też się stało.
Czy to prawda, że spotkał się pan z Witoldem Skrzydlewskim podczas turnieju ice speedwaya w Sanoku?
- Nie, jest to nieprawda. Nie byłem na tych zawodach i nawet nie wiem, czy był na nich pan Skrzydlewski.
Do tej pory nie miał pan okazji zdobyć doświadczenia w sprawach trenersko – menedżerskich. Nie obawia się pan debiutu?
- Myślę, że nie. Decydujący głos i tak będzie miał trener Rutecki. Kiedy pojawiła się propozycja z "Orła" Łódź, postanowiłem z niej skorzystać. Cel jaki postawiono drużynie czyli walka o awans jest ambitnym celem, a ja lubię wyzwania. Myślę, że mały bagaż doświadczenia który posiadam w sprawach trenersko-menadżerskich powiększy się na zakończenie sezonu 2009.
Jakiego przyjęcia spodziewa się pan podczas meczu Kolejarz Rawicz – Orzeł Łódź? Wiadomo, że kibice obu zespołów, delikatnie mówiąc, nie sympatyzują ze sobą…
- Nie wiem, jak przywitają mnie kibice. Proszę kibiców o zrozumienie i uszanowanie mojej decyzji. Nie jest nigdzie powiedziane, że kiedyś znowu nie wrócę do klubu z Rawicza. W Łodzi stworzono mi nowe miejsce pracy które mi odpowiada i pozwala na dalsze rozwijanie się w świecie żużla.
Jakie wspomnienia ma pan z pracy w Kolejarzu?
- Bardzo dobrze pracowało mi się z moimi współpracownikami, czyli z prezesem Dariuszem Cieślakiem, Wojtkiem Nowakiem, Zenkiem Kazubskim czy Bartkiem Stankiewiczem. Było naprawdę dobrze, przechodziliśmy razem w tym klubie wzloty i upadki. Życzę działaczom wytrwałości i optymizmu w tym co robią dla dobra tego klubu.
Kolejarz ma długi, jakby tego było mało, tegoroczna kadra nie jest imponująca. Rzec by można, że opuszcza pan klub w momencie, gdy ten znajduje się w kiepskiej sytuacji, by przenieść się do obozu głównego rywala RKS-u, z którym rywalizacja od dłuższego czasu ma różne podteksty. Wielu kibiców Kolejarza wysuwa opinie, że jest pan po prostu zdrajcą…
- Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej – poszedłem do Łodzi do pracy. Nie zrobiłem komuś na złość, kibicom czy zarządowi. Szanuję rawickich kibiców i proszę aby oni również uszanowali moją decyzję. Kadencja zarządu zakończyła się w listopadzie zeszłego roku. Nie przystąpiłem do wyborów do nowej kadencji. W styczniu pojawiła się oferta z Łodzi i po prostu z niej skorzystałem.
Czyli rozumiem, że obecna praca w prowadzonym przez pana przedsiębiorstwie zostaje zawieszona?
- Mam nadzieję, że moi współpracownicy będą się sumiennie wywiązywać z powierzonych im zadań i w czasie moich wyjazdów do Łodzi będą dopilnowywać mojej działalności gospodarczej.
No właśnie, dojazdy do Łodzi – mogą one być dla pana sporym utrudnieniem. W jedną stronę jest to ponad dwieście kilometrów.
- Dokładnie jest to dwieście dwadzieścia kilometrów w jedną stronę. Dojeżdżam do Łodzi własnym samochodem, jeśli pojedziemy przykładowo na wyjeździe w Lublinie, to dojadę autem do Łodzi, a stamtąd z resztą ekipy udamy się na mecz. Na podobnej zasadzie będą dojeżdżać: trener Rutecki z Bydgoszczy i Adam Giernalczyk z Ostrowa. Główne wyjazdy będą się odbywać z Łodzi.
Zważywszy na to, że będą się z pewnością zdarzać takie tygodnie, kiedy w przeciągu siedmiu dni będzie konieczne kilkukrotne bycie na miejscu, w Łodzi, dojazdy mogą być jednak komplikacją. Weźmy na przykład pod uwagę sytuację, w której we wtorek jest rozgrywana młodzieżówka, w piątek jest trening, zaś w niedzielę mecz ligowy.
- Z tego co się orientuję, to trener Rutecki będzie organizował treningi w piątek. Odchodzą nam zawody młodzieżowe ponieważ "Orzeł" Łódź posiada juniorów którzy są zakontraktowani na zasadzie wypożyczenia ze swoich macierzystych klubów i w tych właśnie klubach będą startować w ligach młodzieżowych.. Mamy w kadrze wielu zawodników którzy startują w różnych ligach, a robienie treningu w środę dla dwóch zawodników nie ma sensu i w takiej sytuacji lepiej jest go w ogóle nie robić. Jeśli wyjadę do Łodzi w piątek na trening to spędzę tam cały weekend. Mam zagwarantowane zakwaterowanie, dlatego wracać będę dopiero w niedzielę.
Czyli rozumiem, że nie będzie pan siedział w klubie w Łodzi w tygodniu?
- Nie, wszystkim kierował będę z Rawicza. Generalnie śledzić wyniki zawodników można przez internet, a przekazywać sobie nawzajem różne informacje za pomocą telefonu lub łączy internetowych.. Wszelkie informacje kieruję do dyrektora Ireneusza Podymy do Łodzi, a on przekazuje je dalej i przedstawia całemu zarządowi.
Na drugą część rozmowy zapraszamy w piątek.