Vaclav Milik początku meczu ze Stalą Gorzów z pewnością nie zaliczy do udanych. 22-latek dwa swoje pierwsze wyścigi zakończył z zerowym dorobkiem na swoim koncie. Kolejne starty były już jednak zdecydowanie bardziej udane. Czech ostatecznie zakończył spotkanie z żółto-niebieskimi z siedmioma punktami oraz bonusem na koncie.
- W trakcie naszego ostatniego treningu udało mi się w końcu idealnie spasować z tym torem. Dlatego dokładnie te same przełożenia zastosowałem podczas tego meczu. Niestety w trakcie przedmeczowego obchodu okazało się, że owal troszkę różni się od tego z zajęć treningowych - przyznał po meczu Milik. - Z tego powodu zepsułem dwa swoje pierwsze wyścigi. Miałem spore problemy z wyjściami spod taśmy. Korekty, jakie stosowaliśmy w motocyklach nie przynosiły żadnego rezultatu. Dopiero na trzeci start udało mi się dobrać odpowiednie ustawienia i było już o wiele lepiej.
Dla podopiecznych trenera Piotra Barona było to premierowe spotkanie na poznańskim Golęcinie. W związku z tym wrocławianie chcieli z przytupem przywitać się z nową publicznością. - To było nasze pierwsze spotkanie na tym torze, przez co byliśmy trochę zestresowani. To wykorzystali gorzowianie, którzy w pewnym momencie troszkę nam odjechali. Na szczęście końcówka należała już do nas i wydarliśmy Stali remis. Trzeba przyznać, że to dla nas wygrany remis - zauważył Milik.
Po zakończeniu spotkania obie drużyny zgodnie przyznały, że tor był przygotowany bardzo dobrze. Tę opinię w pełni potwierdza również Vaclav Milik. - Wydaje mi się, że tor był dobry do walki. Początkowo była tylko jedna ścieżka, jednak później zaczęło się trochę odsypywać i można była próbować różnych wariantów - podkreślił reprezentant Czech.
ZOBACZ WIDEO - Tomasz Gollob nie boi się Rajdu Dakar. "Prawdziwy mężczyzna potrafi płakać"