Kamil Brzozowski: Z trybun wydaje się, że starty zależą od refleksu. Tak nie jest

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Pobudka Kamila Brzozowskiego w drugiej fazie meczu z KSM-em Krosno miała ogromny wpływ na zwycięstwo Renault Zdunek Wybrzeża. Żużlowiec zdradził jakie czynniki są ważne przy startach spod taśmy, które ostatnio nie wychodzą gdańszczanom.

WP SportoweFakty: Czy czuje się pan bohaterem meczu z KSM-em Krosno?

Kamil Brzozowski: Zwycięstwo zawdzięczamy całej drużynie. Jadą wszyscy, a nie jeden zawodnik. Ja się pogubiłem na początku meczu, podobnie jak w Rawiczu. Tor był troszeczkę przyczepniejszy, a ja nie dobieram tych motocykli, jakie powinienem. Po dwóch biegach mechanicy chcieli zmienić motocykl, a ja się upierałem nad tym pierwszym. Całe szczęście ich posłuchałem i okazał się dobry.

Czyli to mechanicy przyczynili się do tej odmiany?

- Tak, przekonali mnie. Ja wyjeżdżając do biegu mówiłem sobie, że nie jestem pewien. Po puszczeniu sprzęgła czułem, że motocykl się rozpędza.

Czy 49 punktów zdobytych z KSM-em to nie jest jednak za mało?

- Każdy mówił, że może będzie 60:30 i juniorzy dostaną więcej szans. To jednak tak nie wygląda. Żużel jest sportem motorowym i w krośnieńskim klubie również są zawodnicy potrafiący jechać. KSM postawił się już w Krakowie, w Rzeszowie krośnianie też jechali na styku do połowy zawodów. Należy się szacunek w stosunku do każdego przeciwnika, bo sport rządzi się swoimi prawami.

ZOBACZ WIDEO Gwiazdy na żużlu. "Będą Radwańska, Włodarczyk, Małysz..." (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Czy po zdobyciu 10 punktów czuje się pan pewniejszym punktem drużyny, mogącym na stałe wskoczyć w miejsce Krzysztofa Jabłońskiego?

- Nie myślę o tym. Krzysztof Jabłoński był bardzo szybki na przedmeczowym treningu. Ja się staram robić co potrafię najlepiej - pracować przy sprzęcie, trenować, rozmawiać z tunerami. Trener decyduje o składzie i trzeba się podporządkować. Nie jechałem w pierwszych czterech meczach i może to wybić zawodnika z rytmu. Ja się jednak starałem. Moi przyjaciele mnie mobilizowali. Na razie jestem zadowolony.

Czy rotacja w składzie bardziej wam pomaga, czy przeszkadza?

- Dla trenera jest to komfortowe, bo ma więcej zawodników. Jeśli chodzi o nas, to każdy chce jechać w meczu, stara się. Jeden na drugiego może krzywo patrzeć, ale to nie należy od nas. Cały czas.

Czy nie brakuje panu dodatkowych startów?

- Na pewno tak. Mecz z KSM-em Krosno był moim tak naprawdę trzecim w tym sezonie. Wcześniej jechałem w ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Pile oraz w lidze w Rawiczu. Teraz trochę nadrobię, gdyż zostałem zaproszony na memoriał do Ostrowa. Tam będzie naprawdę silna ekipa. Staram się szukać jazdy, bo żaden trening nie zastąpi zawodów.

Czy są jakieś szanse na jazdę zagranicą?

- Bardzo bym chciał, ale KSM nie pozwala na to, bym gdzieś startował. Na pewno liczę na występy w Danii i jak to się uda, z pewnością skorzystam.

Renault Zdunek Wybrzeże ma duże problemy ze startami. Czy da się nad tym popracować?

- Niektórym z trybun wydaje się, że kwestia wygrania starty zależy tylko od refleksu. Tak to jednak nie wygląda. Składa się na to dużo rzeczy, jak dopasowanie motocykla, czy nawet pogoda. Jak na treningu jest zimniej niż na meczu, sprzęt będzie inaczej pracować. Dopasowanie motocykla to kwestia wyczucia. To niuans. Silniki mamy wszystkie podobne. Jak ktoś spasuje się szybciej, wygra.

Jak to więc możliwe, że przegrywacie trzeci mecz z rzędu starty w Gdańsku, gdzie powinniście mieć mniej problemów z dopasowaniem sprzętu?

- Podjeżdżając pod taśmę często można się pomylić i pójść z przełożeniami w drugą stronę. Brakuje też zawodów, po których można byłoby przeanalizować sytuacje z meczu. Nie wszystko zależy od nas. Jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. Gdy trenowaliśmy przed meczem tor był twardszy niż na meczu, a wychodząc na niego wydawało się, że jest taki sam. Nawierzchnia po roszeniu puchła i się to zmieniało.

Jak często przegrany start wynika więc z typowego zaspania?

- Ciężko powiedzieć. Bardzo ważna jest tu koncentracja, by nie myśleć o czymś innym, a o tym że taśma pójdzie w górę. U nas najlepszym startowcem jest Renat Gafurow, który czasami wyjeżdża przed taśmą. Umie się bardzo dobrze skoncentrować na starcie.

Czy treningi mentalne w żużlu miałyby więc sens?

- Próbowałem tego kiedyś. Chodziłem do psychologa, żeby poprawić refleks. Nie zawsze to wychodzi i nie każdy człowiek jest taki sam. Jedni się bardziej stresują, a inni są wyluzowani. Ważne jest dobre podejście. Gdy się nie jeździ i dostanie się szansę, stres jest większy. Gdy zawodnik jest bardziej spięty, nie zawsze to wychodzi.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: