Adrian Heluszka: Zeszły sezon był bardzo udany w Twoim wykonaniu. Z drugoligowego Krosna trafiłeś do Marmy Polskie Folie Rzeszów i mimo wydawałoby się kolosalnej różnicy, znakomicie radziłeś sobie w Ekstralidze…
Martin Vaculik: Nie powiedziałbym, że zeszły sezon był bardzo udany dla mnie. Był w miarę dobry, ale zanotowałem również kilka słabszych występów, z czego nie jestem zadowolony. Daje mi to na pewno możliwość popracowania nad rzeczami, które są jeszcze do dogrania i doszlifowania i myślę, że będzie w porządku. Do Rzeszowa trafiłem z Krosna, a różnica pomiędzy Ekstraligą, a drugą ligą jest rzeczywiście bardzo duża. Ekstraliga, a druga liga to dwa inne światy. Myślę, że mogłem poradzić sobie zdecydowanie lepiej, niż miało to miejsce, ale teraz wiem nad czym muszę się skupić, aby było lepiej. To był dopiero pierwszy sezon w Ekstralidze.
Pierwsze kroki w Polsce stawiałeś jednak w Krośnie. Wiele zawdzięczasz temu klubowi…
- Tak, bardzo dziękuje klubowi z Krosna, bo to naprawdę dobry klub z dobrymi działaczami. Pamiętam swój pierwszy sezon w Krośnie, kiedy dopiero, co przyjechałem do Polski i było to dla mnie coś nowego. Działacze jednak bardzo mi pomagali i w drugiej lidze było już znacznie lepiej. Można powiedzieć, że wiele zawdzięczam temu klubowi.
Do pełni szczęścia brakowało tylko sukcesów z rzeszowskim klubem, gdyż opuściliście szeregi Ekstraligi…
- Tak, spadek nie był na pewno miłym uczuciem. Cały sezon był bardzo nieudany dla całej drużyny. Wiem, że ode mnie też oczekiwano trochę lepszych wyników, ale tak, jak już mówiłem, był to mój pierwszy sezon w Ekstralidze i było bardzo ciężko. Na początku sezonu w ogóle nie graliśmy pod uwagę spadku, a raczej myśleliśmy o walce o czołowe pozycje, gdyż skład był wyrównany i moim zdaniem dobry. Był Scott Nicholls, Dave Watt, Kenneth Bjerre, czy Matej Zagar. To naprawdę dobrzy zawodnicy, jednak sezon w Rzeszowie nie wyszedł im najlepiej. Dlatego też bardzo przepraszamy kibiców, którzy kibicowali nam na każdych zawodach.
Jak podsumujesz zatem okres spędzony w Rzeszowie? Z pewnością nie był to dla Ciebie stracony okres…
- Czas, który spędziłem w Rzeszowie był dla mnie bardzo owocny. Jazda w Ekstralidze bardzo dużo mi dała. Na pewno nie był to dla mnie stracony okres pod wieloma względami. Poznałem tam również wielu znakomitych ludzi.
Po sezonie zdecydowałeś się przenieść do Lotosu Wybrzeże Gdańsk. Dlaczego wybrałeś propozycję tego klubu? Nie miałeś innych ofert?
- Tak, podpisałem kontrakt z Lotosem Gdańsk. Myślę, że to bardzo dobry klub, który umożliwi mi dalszy rozwój. Sam chciałbym dobrze spisywać się w gdańskim zespole i być silnym punktem tej drużyny. Oczywiście, miałem inne oferty, ale zdecydowałem się na jazdę w Gdańsku.
Gdański klub w tym sezonie będzie beniaminkiem Ekstraligi. Gdańscy działacze skompletowali ciekawy skład, który ma opierać się m.in. ma Hansie Andersenie i Adamie Skórnickim. Jak widzisz wobec tego szansę swojego zespołu w przyszłym sezonie?
- Tak, gdańscy działacze skompletowali bardzo dobry skład. Ciężko mówić o naszych szansach, bo to sport, ale myślę, że pierwsza czwórka jest bardzo realna. Bardzo cieszę się, że będę mógł startować u boku takich zawodników, jak Hans Andersen, Magnus Zetterstroem, czy Adam Skórnicki. Uważam, że będę mógł się od nich wiele nauczyć i będą służyli mi swoją radą.
Kto Twoim zdaniem w przyszłym sezonie będzie rozdawał karty w Ekstralidze? Głównymi faworytami wydają się zespoły z Torunia i Leszna. Do walki może włączyć się także Gorzów i Zielona Góra…
- Lotos Gdańsk! (uśmiech- dop. red). Ciężko powiedzieć. Prawdę mówiąc, nie wiem, bo liga w tym roku będzie bardzo wyrównana i wszystko zależeć będzie od formy poszczególnych zawodników. Zobaczymy, jak to będzie.
Sezon zbliża się wielkimi krokami. Jak wyglądały, bądź też, jak nadal wyglądają Twoje przygotowania do nowego sezonu?
- Tak, sezon coraz bliżej i nie mogę się już doczekać wyjazdu na tor. Moje przygotowania do sezonu idą zgodnie z planem. Trenuje mocno nad kondycją, prace toczą się także nad przygotowaniem sprzętu. Na ten sezon zmieniam silniki i zdecydowałem się startować tylko na GM-ach. Myślę, że pomoże mi to w osiąganiu bardzo dobrych wyników.
Można powiedzieć, że swoimi występami przetarłeś szlaki i znacznie spopularyzowałeś żużel na Słowacji do tego stopnia, że po raz pierwszy od dłuższego czasu podobno w przyszłym sezonie będziesz miał szansę walczyć o mistrzostwo swojego kraju…
- Nie wiem, czy spopularyzowałem, może troszkę. Po długim czasie znów odbędą się otwarte mistrzostwa Słowacji. Myślę, że to dobry pomysł, a sam zrobię wszystko, aby zwyciężyć w nich.
W minionym sezonie mówiłeś, że chciałbyś ubiegać się o polski paszport, który umożliwiłby Ci występy w naszej narodowej reprezentacji. Nadal jesteś tym zainteresowany i podtrzymujesz te słowa?
- Tak, mówiłem takie słowa. Chciałbym, bowiem startować w zawodach drużynowych, a na Słowacji jest to niemożliwe, bo wiem jaka jest sytuacja z zawodnikami. Z drugiej strony wychodzi, to jednak z korzyścią dla mnie, bo mam pewne miejsce w takich zawodach, jak Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów, czy Europy i podobne. Także, naprawdę nie wiem, jak to będzie, ale nie wykluczam tego.
Nie sposób nie spytać o kryzys, który w ostatnim czasie dotknął polski żużel. Czy podobne problemy spotkały również Martina Vaculika?
- Myślę, że z kryzysem spotyka się każdy, nie tylko polski żużel. Jest teraz trudny okres, ale myślę, że z czasem wyjdzie to z pożytkiem i będzie ponownie wszystko w porządku. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować moim sponsorom, którzy bardzo mnie wspierają, również teraz kiedy nie jest łatwo.
Jakie stawiasz sobie cele na nadchodzący sezon?
- Chciałbym skupić się na reprezentacji w walce o Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów i Europy, a także kwalifikacjach do Grand Prix. Potem oczywiście liga polska, w której chciałbym być silnym punktem swojej drużyny, liga szwedzka i pozostałe. Chciałbym po prostu jeździć dobrze, aby podobało się to kibicom, działaczom i również mi (uśmiech- dop.red). Najważniejsze, jednak, żeby omijały mnie kontuzje.