Grigorij Łaguta zdobył w niedzielnym meczu 11 punktów z bonusem w sześciu startach. Rosjanin bez dorobku zakończył tylko ostatnią gonitwę, w której zanotował defekt na czwartej pozycji. - Oczywiście jestem zadowolony ze swojego indywidualnego występu. W większości biegów raczej udawało się realizować to, co sobie założyłem. Słabo poszło mi jedynie w ostatnim wyścigu. Słabo wystartowałem i nie byłem w stanie złapać prędkości na trasie, bo wszystkie najlepsze ścieżki były zajęte przez rywali. Na dodatek, gdy jechałem z tyłu, zdefektował mi jeszcze motocykl. Poza tym nie mogę jednak narzekać - powiedział "Grisza" w rozmowie z WP SportoweFakty.
Rosjanin w ubiegłym roku był zawodnikiem miejscowej drużyny. W meczach na Motoarenie często notował jednak wpadki i mimo że jako gość zawsze radził sobie wybornie, już w roli gospodarza nie zawsze czuł się komfortowo. Dobry występ Łaguty może więc zaskakiwać, choć warto nadmienić, że torunianie zmienili ostatnio sposób przygotowania swojej nawierzchni. - Pamiętam mecz z Grudziądzem z zeszłego roku, gdzie naprawdę dobrze mi szło. Wtedy tor był bardzo podobny do tego, jaki przygotowano dzisiaj. Potem jednak trochę się to zmieniało. Gdyby tor został dokładnie taki sam, to byłoby bardzo fajnie. Bo trzeba zaznaczyć, że nie były to jakieś wielkie różnice. Dzisiaj jest po prostu trochę bardziej twardo, ale bez względu na wszystko, nawierzchnia została jak zawsze przygotowana bardzo dobrze - zaznaczył 32-letni żużlowiec.
Wysoka porażka w Toruniu skomplikowała sytuację ROW-u Rybnik w kontekście walki o punkt bonusowy. - Myślę, że nikt z nas nie spodziewał się, że przegramy aż tak wysoko. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak mocno przepracować ten tydzień i spróbować powalczyć w domu o punkt bonusowy. Na pewno damy z siebie wszystko - zapewnił na zakończenie Łaguta.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota trafił w sedno? "Największym problemem żużla nie jest tytan i tłumiki"