Przed ostatnim biegiem spotkania pomiędzy Betard Spartą Wrocław a MRGARDEN GKM-em Grudziądz był remis 42:42. Goście mieli wtedy na wyciągnięcie ręki wielki sukces, który mógł zbliżyć ich do fazy play-off. Niestety, grudziądzanie nie zachowali w kluczowych momentach zimnej krwi. Najpierw za nieregulaminowe zachowanie na starcie został wykluczony Antonio Lindbaeck. Później Artiom Łaguta przegrał podwójnie z parą gospodarzy. W rezultacie żadna z ekip nie zdobyła punktu bonusowego. Wrocławianie mogli odetchnąć z ulgą, a goście odczuwali olbrzymi niedosyt.
- O szczęściu mogą mówić wrocławianie. Mieli go dziś bardzo dużo. Na prowadzeniu defekt w jednym z biegów zanotował Antonio Lindbaeck. Feralny dla GKM-u był także ostatni wyścig z udziałem Szweda. Wrocławianie uciekli dzięki temu spod topora. Ten sezon nie należy do tego zespołu. Deficyt juniorski jest bardzo widoczny. Brak Maksyma Drabika odbija im się bardzo mocną czkawką. Grudziądzanie mogli zrobić coś wielkiego. Tak czy inaczej, udowodnili, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w walce o play-off. Gdyby dziś wygrali, to mielibyśmy bardzo poważnego gracza w rywalizacji o czwórkę - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Frątczak.
Nasz ekspert zwraca uwagę, że brak Maksyma Drabika nie jest jedynym problemem wrocławian. - Największą bolączką jest nierówna jazda. Z meczu na mecz zmieniają się zawodnicy, którzy punktują lub nie. To jednak nie wszystko. Różnie jest z jazdą każdego żużlowca w ramach jednego meczu. Mam też wrażenie, że dużym kłopotem jest Maciej Janowski. W Horsens pokazał, że stać go na świetną jazdę, ale sezon w wydaniu ligowym nie należy już do niego. Już w kilku spotkaniach można było zobaczyć indolencję. Brakuje mu szybkości, miota się na motocyklu. W Pradze też miał problemy jeździeckie, a to akurat tor, który nie powinien być dla niego problemem. To nie jest jego sezon - twierdzi były menedżer zielonogórskiego Falubazu.
Frątczak uważa również, że wrocławianie mają cały czas problem z atutem własnego toru. - Moim zdaniem przeprowadzka do Poznania całej drużynie zaczyna wychodzić bokiem. Ten zespół powinien bić się o czwórkę, a jest inaczej. Złożyło się na to wiele czynników, ale gołym okiem widać, że oni ciągle męczą się u siebie. Gdyby dziś polegli, to byliby bardzo poważnie zagrożeni spadkiem. Nie mam zresztą wątpliwości, że na dole tabeli będzie jeszcze bardzo ciekawie. Walka o byt będzie toczyć się do końca w sposób bezpośredni i korespondencyjny. Jeśli ktoś ugra jakiś dodatkowy punkt, to może zyskać ogromną przewagę nad rywalem. Wszystko może zmieniać się bardzo dynamicznie - dodaje na zakończenie Jacek Frątczak.
ZOBACZ WIDEO Polonia - Orzeł: skuteczny atak Andersena (Źródło TVP)
{"id":"","title":""}