Hubert Łęgowik wyszedł z cienia. Teraz jest jokerem w talii Włókniarza

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Dla żużlowego kibica nie ma nic wspanialszego, gdy o losach spotkania na korzyść drużyny, której sympatyzuje, rozstrzyga wychowanek. Tak było w niedzielę w Częstochowie, gdzie fantastycznie spisał się Hubert Łęgowik. To jego nie pierwszy "wybryk".

Pochodzi z położonych tuż przy granicach Częstochowy Rędzin, tam mieszka i między sezonami tam też często można go spotkać, jak przygotowuje się do rozgrywek truchtając po okolicznych lasach. Zdarza się nawet, że wraz ze swoimi kolegami zajrzy do tamtejszej usytuowanej przy szkole hali sportowej, by pograć w piłkę nożną. Z pozoru niepozorny o chłopięcej twarzy. Na torze jednak zawzięty i ambitny. Właśnie przeciwko najlepszej jak na razie drużynie Nice Polskiej Ligi Żużlowej (46:44) zdobył 13 punktów i bonus. Przywoził za sobą Hansa Andersena, trzykrotnego zwycięzcę rund Grand Prix, Roberta Miśkowiaka, byłego mistrza świata juniorów, czy Tomasza Gapińskiego, byłego brązowego medalistę IMP. Przede wszystkim to są jednak aktualnie jedni z najskuteczniejszych zawodników Nice PLŻ (Andersen jest sklasyfikowany najwyżej w całej lidze). Częstochowa oszalała.

Dokonał bowiem tego junior, który dotychczas zawsze był gdzieś z boku. Cała uwaga skupiała się na rok starszym od niego Arturze Czai. Ten obecnie mierzy się z trudami pierwszego sezonu w gronie seniorów. Z kolei Łęgowik rozwinął skrzydła. Gdy przed sezonem mówił, że jego celem jest zostać najskuteczniejszym juniorem Nice PLŻ, niektórzy prześmiewczo stukali się palcem w czoło. Tymczasem Hubert Łęgowik realizuje to, co sobie założył. Mało tego, stał się czołową postacią zespołu, w którym nie brakuje znanych nazwisk. To on coraz częściej jest asem w rękawie częstochowskich Lwów.

Pod względem średniej biegowej jest trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole Włókniarza. Nie na częstochowskim torze, tylko w ogóle. Stał się nieodłącznym elementem drużyny. Trybikiem, bez którego trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie tej ekipy. Jeśli ktoś uznaje te słowa na wyrost, jest ignorantem. Łęgowik na 48 odjechanych w tym sezonie biegów, 17 z nich wygrał, 10 razy był drugi, 11 trzeci, 8 czwarty. To jednak tylko suche liczby. Dla kibiców Włókniarza liczy się to, kogo zdołał pokonać. Istne show dał w starciu z Orłem Łódź. Zdobył nie tylko najwięcej punktów dla Lwów, ale też uczynił to w efektowny sposób. Kapitalnie taktycznie rozgrywał swoje biegi.

A dotychczas miał pod górkę. Swoją przygodę z żużlem urodzony w maju 1995 roku młodzieżowiec Lwów rozpoczynał na początku bieżącej dekady. Dość szybko znalazł się w składzie ekstraligowego Włókniarza, bo już w 2012 roku. Cała uwaga skupiona była jednak na Czai, natomiast Łęgowikowi poświęcano mniej miejsca. Był nawet taki moment, że ścigał się dla Ostrovii Ostrów Wlkp. i łapał taśmę za taśmą. Wówczas mówiono, by póki chłopak młody, dał sobie spokój z tym sportem. Tymczasem on uporczywie dążył do celu, by stać się wartościowym żużlowcem. Dużo pracuje zimą, nie tylko nad swoją kondycją, ale też w kwestii pozyskiwania sponsorów. O swój wizerunek dba w mediach społecznościowych. Przed aktualnym sezonem powiedział sobie "teraz albo nigdy". Zrzucił kilka kilogramów i postawił wszystko na jedną kartę.

ZOBACZ WIDEO Kajetan Kajetanowicz: Ważne, że cel jest konsekwentnie realizowany (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Nie rzuciłem słów na wiatr. Chciałem zrealizować cel, by być najlepszym juniorem w Nice PLŻ i tego się trzymam. Oczywiście nie obrastam w piórka, tylko będę pracować dalej, aby utrzymać dobre wyniki do końca sezonu. Chciałbym jak najlepiej wejść w wiek seniorski. Zawsze byłem w cieniu Artura Czai. Mimo wszystko miałem gorsze pole, jechałem z cięższymi rywalami i sądzę, że to, że teraz jest inaczej jest kluczem do przełamania się. Odpowiedni sprzęt, chłodna głowa i to robi wynik - powiedział sam zainteresowany w rozmowie z naszym serwisem po wyśmienitym w jego wykonaniu meczu z łódzkim Orłem.

Co najważniejsze, jak wspomniał, nie wywyższa się. Choć kibice po niedzielnej konfrontacji nie dawali mu spokoju, on żadnemu z nich nie odmówił pamiątkowego zdjęcia, autografu, czy krótkiej rozmowy. Pozostaje pokorny, mimo że to była jego chwila. Być może bezcennie budująca. Oto on, junior, w którego wielu przestało wierzyć, zdobywa prawie komplet punktów w rywalizacji z drużyną legitymującą się doskonałym bilansem (11 wygranych na 12 meczów). Jest to jednak tylko potwierdzenie udanego sezonu.

Czy przełomowego? Jasne jest póki co tyle, że w Częstochowie żaden kibic nie wyobraża sobie drużyny Włókniarza bez niego. Nawet na przyszły rok, kiedy to już będzie seniorem, jest pewnikiem wpisywany do składu. Po niedzielnym meczu przeciwko Orłowi, Łęgowik powiedział jeszcze: - Dopiero teraz do mnie dociera to co dzisiaj zrobiłem. Myślę, że cała Częstochowa będzie tym żyła. Dziękuję kibicom za świetny doping. To wszystko zrobiłem dla nich.

Komentarze (21)
avatar
simon
19.07.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
wyszedł mu jeden mecz, a w Częstochowie podniecają się, jakby MŚ został...może odrazu mu pomnik postawcie? haha 
avatar
CKM_
18.07.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bardzo ładnie Hubert. Ten mecz to nagroda za sportowe ambicje i własny wkład pracy. 
avatar
benedykt 16
18.07.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak Włókniarz nie przypilnuje i nie awansuje.To Łęgowik odfrunie do innych klubów. 
avatar
dżadża
18.07.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wielkie dzięki Hubert! 
avatar
lunch
18.07.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mi się u niego zawsze podobało, że jeździł bez kompleksów. Pamiętam mecz z Toruniem (rok chyba 2013), gdy obaj - Czaja i Łęgowik - bezstresowo atakowali gwiazdy światowego formatu. Łęgowik wypr Czytaj całość