WP SportoweFakty: Zbliża się Drużynowy Puchar Świata. Czeka pan z niecierpliwością na te zawody?
Sam Ermolenko: Tak. Lubię rywalizację drużynową. Jako zawodnik zawsze doceniałem ten moment, kiedy mogłem się spotkać z rodakami, spędzić dobrze czas i walczyć dla ojczyzny. To bardzo przyjemne uczucie, kiedy wygrywasz i robisz coś dla kraju.
Wydaje mi się, że w tym roku ciężko jest wskazać drużynę, która jest zdecydowanym faworytem do zwycięstwa.
- Nie zgodzę się z tą opinią. Uważam, że taką drużynę jest bardzo łatwo wskazać. Na ten moment moim zdaniem najlepsza jest Polska i to ona wygra.
Polska to taki faworyt, że postawiłby pan u bukmachera pieniądze na jej zwycięstwo?
- Zdecydowanie tak.
Co roku ludzie zastanawiają się co jest lepsze - wygrać półfinał i awansować od razu do finału, czy pojechać w barażu aby lepiej poznać tor. Obiekt w Manchesterze jest nowy i wielu zawodników nie miało jeszcze okazji na nim startować. Z drugiej strony baraż wcale nie jest łatwy, a przepustkę do finału wywalczy tylko triumfator.
- Uważam, że lepiej jest wygrać półfinał i wejść od razu do finału. Przed zawodami i tak jest organizowany trening, a na tym etapie rywalizacji, dla tych zawodników powinno to już wystarczyć. Być może jeśli poziom który reprezentują zawodnicy w drużynie jest zróżnicowany, to udział w barażu może być dobrym rozwiązaniem. Jeśli ma się jednak dobry, scementowany zespół i bez słabych punktów, to sam trening przed zawodami powinien wystarczyć. Dlatego jeśli tylko jest taka szansa, to uważam, że lepiej jest walczyć o bezpośredni awans do finału.
Brytyjczycy organizują finał i z pewnością liczą na medal, bo ostatni zdobyli aż dziesięć lat temu, ale chyba ciężko w ich przypadku mówić o atucie toru. Ten w Manchesterze jest długi i szybki, więc nie jest to typowy brytyjski obiekt, który mógłby dać im pewną przewagę nad rywalami.
- Zgadza się. Myślę, że tor w Manchesterze, z tego co dotąd zaobserwowałem, może trochę bardziej odpowiadać zawodnikom pozostałych reprezentacji. To właśnie dlatego stawiam na Polskę. Myślę, że macie grupę zawodników będących w niezłym gazie. Po zebraniu ich w drużynę i wpuszczeniu na taki obiekt jak ten w Manchesterze, będą trudni do zatrzymania. Wracając do Brytyjczyków - na pewno będą zbierać punkty przez całe zawody, ale nie sądzę żeby byli tak szybcy jak pozostałe drużyny. Brakuje w tym zespole zawodników, o których można być pewnym, że pojadą na wysokim poziomie.
Duńczycy do rywalizacji przystąpią bez Nickiego Pedersena, który na mocy porozumienia z poprzednim menedżerem kadry pojedzie w tym czasie na wakacje. To duże osłabienie?
- Prawda jest taka, że Nicki nie jest obecnie w najwyższej formie. Trochę się męczy i może to dobra decyzja, żeby nie jechał w półfinale. Do składu zawsze można go wprowadzić na kolejne zawody. Nie wiedziałem, że ma wolne ze względu na wakacje, ale zwróć uwagę na to, że każdy zawodnik może potrzebować czegoś innego żeby wrócić do formy. Nicki jest trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata, wie o co w tym chodzi i czego potrzebuje. Poza tym wydaje mi się, że Duńczycy mają na tyle szeroką kadrę, że będzie miał go kto zastąpić. Uważam, że ta drużyna ma szansę na dobry wynik w DPŚ, ale z nimi jest trochę jak ze Szwedami - nie mają czterech pewniaków. Pod tym względem najlepiej wygląda Polska, dlatego uważam, że pozostałe reprezentacje stoczą walkę o srebrny i brązowy medal.
Od tego sezonu mamy zmianę w regulaminie. Drużyny mogą powołać na zawody rezerwowego, który jest młodzieżowcem i który jest uprawniony do jazdy tylko w przypadku kontuzji któregoś z pozostałych zawodników. To dobra zmiana?
- Nie jestem przekonany, że jest to zmiana która może pomóc drużynie osiągnąć sukces. Jeśli ktoś dozna urazu w trakcie zawodów i trzeba wprowadzić nowego zawodnika, a jest nim młodzieżowiec, to jeśli chodzi o zbieranie przez niego doświadczenia - na pewno jest to coś dobrego, ale... nie jestem fanem pomysłów, które sprawiają, że w mistrzostwach świata nie jadą faktycznie najlepsi żużlowcy.
Na koniec chciałbym jeszcze spytać o Amerykanów. Na co w tym roku stać tę drużynę?
- Z pewnością nie jest to zespół, który poza Gregiem Hancockiem posiada mocne punkty. Jest Ricky Wells, Ryan Fisher, teraz wraca jeszcze Billy Janniro. Są to doświadczeni żużlowcy, ale z drugiej strony nie są i nigdy nie byli dominatorami. Są w takim wieku, że znajdują się na konkretnym poziomie i ciężko będzie im się wznieść powyżej niego. Stać ich na wygranie pojedynczych wyścigów, ale żeby osiągnąć sukces, trzeba je wygrywać regularnie. Billy Janniro prawdopodobnie jest lepszy od tej dwójki, ale na co dzień ściga się w Stanach i już od kilku lat nie jeździł na większych torach. Jeśli Amerykanom uda się w Vastervik przejść do barażu, to myślę, że będzie to można uznać za dość szczęśliwy wynik.
Rozmawiał Wojciech Ogonowski
ZOBACZ WIDEO TdP: emocje, ulewy, upadki i niezniszczalny Wellens (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
1.KK, Zmarzlik, Dudek, Pawlicki
2.Pepe, Janowski, Pawlicki(starszy), Zengota(Kolodziej)