Obecnie organizator turnieju finałowego Drużynowego Pucharu Świata ma zapewnione miejsce w finale. W tym roku gospodarzem imprezy jest Wielka Brytania, która w poprzednich sezonach nie należała do światowej czołówki. W efekcie Brytyjczycy zabiorą w finale miejsce potencjalnie mocniejszej ekipie.
Taka sytuacja nie podoba się Jasonowi Doyle'owi. Australijczyk nie może być pewny występu w finale, po tym jak jego zespół przegrał wtorkowy półfinał DPŚ w Vastervik. Ekipa z Antypodów w piątkowy wieczór przystąpi do barażu, w którym wystąpią również reprezentacje Danii, Stanów Zjednoczonych i Rosji.
- Myślę, że to jest złe rozwiązanie, że gospodarz awansuje bezpośrednio do finału. Trzeba zmienić ten przepis. Brytyjczycy są słabi. Powinni jechać w finale tylko w przypadku, gdyby się do niego zakwalifikowali. W tym roku awans do finału jest niezwykle trudny. Gdyby turniej odbywał się w Polsce, Szwecji czy Danii, to byłoby łatwiejsze. Wtedy Wielka Brytania pewnie byłaby jednym z naszych rywali w barażu - powiedział Jason Doyle na łamach "Swindon Advertiser".
Australia jest jednak faworytem turnieju barażowego. Australijscy żużlowcy na co dzień rywalizują na brytyjskich torach i zdążyli poznać obiekt w Manchesterze. - Chłopacy wiedzą co mają robić i znają ustawienia motocykli na ten tor, bo jeździli już na nim. Myślę jednak, że nie jestem jedyną osobą, która uważa wywalczenie awansu za trudne zadanie. Trudne, ale wykonalne. Zdobyłem 12 punktów w Szwecji i nie był to zły wynik. Teraz muszę uzyskać tak samo dobry rezultat. Nakładam na siebie dużą presję, ale myślę, że jako zespół pojedziemy dobrze - dodał.
ZOBACZ WIDEO Polonia - Wanda: Prawdziwy popis krakowian (źródło TVP)
{"id":"","title":""}