- Mój samolot po prostu nie przyleciał. Skorzystałem z usług Fińskich Linii Lotniczych. Miałem lecieć z Samary do Helsinek, a następnie do Warszawy. Niestety, mój samolot nie przyleciał ze względu na to, że drugi pilot źle się poczuł. Nie wiem dokładnie jak to wyglądało. Otrzymałem inny lot - z Moskwy do Warszawy, ale było już za późno. W stolicy Polski byłem dopiero o 16:20. Po prostu nie zdążyłem, fizycznie było to niemożliwe - skomentował zamieszanie związane z podróżą Wiktor Kułakow.
Reprezentant Sbornej ostatecznie pojawił się na stadionie przy ulicy Sportowej, ale zbytnio nie mógł wspomóc swoich kolegów. Kułakow zameldował się na obiekcie dopiero pod koniec piątkowego meczu pomiędzy Polonią Bydgoszcz a Polonią Piła. - Oczywiście śledziłem zawody za pośrednictwem internetu. Przyjechałem tutaj dopiero na ostatni bieg, którego zresztą nawet nie zdołałem obejrzeć - dodał.
Mimo osłabienia związanego z absencją Kułakowa, "Gryfy" zdołały pokonać rywali z Piły. Spotkanie zakończyło się wynikiem 46:44. Dwa punkty zostały w Bydgoszczy, natomiast jedno "oczko" zgarnęli zawodnicy szkoleni przez Janusza Michaelisa. - Najważniejsze jest to, że drużyna wygrała - podsumował obcokrajowiec bydgoskiej Polonii.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 43. Tomasz Majewski: niektóre części mojego ciała są zużyte jak u 60-latka [3/3] (źródło TVP)