Joachim Maj ciężko zapracował na swoją obecność w elicie polskich żużlowych asów. Co do tego nikt nie może mieć wątpliwości. Nawet pobieżna lektura stron tej pozycji wydawniczej będzie potwierdzeniem, iż Maj nie tylko znalazł się wśród najbłyskotliwszych żużlowców polskich dwóch dekad, ale zajmuje poczesne miejsce w całej historii polskiego sportu żużlowego.
[…] W 1948 roku jeszcze ani Spyrze ani Majowi nie dane było zaistnieć na rybnickim torze, choć pierwszy już próbował, a drugi się wpatrywał i wsłuchiwał. W pierwszym roku żużlowych rozgrywek ligowych o kwalifikację do najwyższej żużlowej klasy bili się dla Rybnika wyłącznie jego rdzenni mieszkańcy, przedwojenni bohaterowie - Jan Sanecznik, Eryk Pierchała, Ludwik Fajkis i Paweł Dziura. Wielkie nazwiska wbite w pamięć, na wieki wpisane w kroniki rybnickiego żużla. Dwaj pierwsi stanęli na wysokości zadania, gdy chodzi o bój o ekstraklasę żużlową w jej pierwszej edycji 1948 roku. Słabszy dzień Pawła Dziury w pierwszej eliminacji DMP zadecydował, że rybniczanie znaleźli się poza pierwszą ósemką zespołów aspirujących do elitarnej żużlowej pierwszej ligi. Za to później w drugiej lidze nie mieli konkurencji i awansowali w cuglach do elity. Weteran Paweł Dziura tym razem okazał się ojcem zwycięstw. Szkoda, że Ludwik Draga zasilił współziomków z Rybnika dopiero na sam koniec sezonu, gdy rozpadła się katowicka Pogoń, którą z powodu zatrudnienia w Urzędzie Wojewódzkim tuż po wojnie reprezentował. Najmłodszy z Dragów był bowiem wtedy sportową klasą porównywany nawet do samego "Freda" Smoczyka i Tadeusza Kołeczka, pary najlepszych polskich żużlowców epoki (Draga, nieco od nich słabszy na żużlu, miał lepsze wyniki na szosie). Zastanawiające, iż wszyscy trzej wymienieni zginęli tragicznie - dwaj pierwsi w tym samym 1950 roku, natomiast Ludwik Draga w wypadku drogowym sześćdziesiąt lat później, w czerwcu 2010 roku. Tylko Bóg jeden wie, co komu jest pisane.
W 1949 roku było już w Rybniku inaczej. Co prawda słabsi okazali się znani jeszcze sprzed wojny Jan Sanecznik (przesiadł się na cztery kółka - do coraz modniejszych w Polsce wyścigów samochodowych) i mistrz Polski z 1947 roku Eryk Pierchała, ale bardzo dobry sezon zanotowali Paweł Dziura i Ludwik Draga, było nie było, motocyklowy mistrz Polski z roku 1946. Udany debiut zaliczył ponadto Alfred Spyra. Na kilka lat przełomu dekad te nazwiska - Draga, Dziura, Spyra - wymieniano jednym tchem, w różnych przypadkach, w tonie zazwyczaj chwalebnym. Młodziutki siedemnastolatek Chimek Maj, podejmujący w Rybniku treningi, miał więc kogo podpatrywać i na kim się sportowo wzorować.
[…] Fama o rybnickim żużlu szła na cały Śląsk. Na tryningi w Rybniku chodziyło po piynć tysiyncy ludzi, na mecze ze trzidziści. To było możliwe, ludzie siedzieli i stoli jak śledzie pościskani, na płoty właziyli, na wysoki drzewa wkoło stadionu, kożdy chcioł widzieć, co tam sie dzieje. Atmosfera zawodów była niysamowito. Jak o tym w doma opowiadali, to ciarki mi po plecach chodziyły i jeszcze bardzij mie do tego wszystkigo ciągło. Piyrszy roz na zawodach żech był w 1964 roku, jak Wyglenda mistrza Polski zrobioł - na stronach biografii Majowej wspomina Roman Cichoń, uczeń Joachima Maja, późniejszy zawodnik Śląska Świętochłowice.
Te parę początkowych fragmentów z drukowanej właśnie książki przybliża jej oryginalną zawartość. To 320 stron tekstu, opowiadań, anegdot, nieraz artykułowanych siarczystym śląskim, gdyż tak często wypowiadali się bohaterowie tej książki, oraz zintegrowanego z nim archiwalnego materiału fotograficznego (ponad 400 zdjęć, w tym wiele nigdzie dotąd niepublikowanych) z arcyciekawej historii powojennego żużla w Polsce, lat pierwszych sukcesów międzynarodowych Polaków na czarnych torach, radości, wzruszeń, łez gorzkich - wskutek klęsk, dramatów, a nawet wprost tragedii, których nie brakowało na ówczesnych żużlowych arenach.
Książkę można już zamawiać za pośrednictwem internetu na www.ksiazkizuzlowe.pl, pod numerem telefonu +48 695 934 936, a od przełomu sierpnia i września br. także podczas imprez żużlowych na niektórych stadionach i w wybranych księgarniach. Zapraszamy do lektury!
Stefan Smołka
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Hedwig: Liczyłem na lepszy rezultat (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Jana Ciszewskiego bym nie poznał na tym zdjęciu:D