Stal Gorzów może zakontraktować nowego juniora. Zmora: Są dwa scenariusze

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka

Stal Gorzów chce wyrównać w sobotę rekord frekwencji podczas zawodów Grand Prix. Później klub skupi się na walce o finał play-off. Na rozmowy o składzie na sezon 2017 przyjdzie czas, ale prezes klubu już teraz zdradza pierwsze szczegóły.

WP SportoweFakty: Czy będzie nadkomplet widzów na sobotniej Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim?

Ireneusz Maciej Zmora: Z całą pewnością mogę powiedzieć, że Grand Prix odbędzie się przy nadkomplecie publiczności. Będzie więcej widzów niż miejsc siedzących. Taka decyzja została podjęta za zgodą prezydenta naszego miasta. Bilety są jeszcze do nabycia. Końcowy wynik poznamy w sobotę o godzinie 19:00. Jeśli sprzedamy całą pulę wejściówek, to wyrównamy rekord z 2011 roku, kiedy zawody oglądało 17 000 widzów. Dodam tylko, że ogromnie żałuję decyzji Jarosława Hampela, który wycofał się z cyklu Grand Prix. Uważam, że sprawił w ten sposób zawód swoim kibicom. Jego dyspozycja w meczu z ligowym pokazuje, że jest w niezłej formie. Mógłby dać jeszcze wiele radości polskim fanom.

O jak dużym zastrzyku finansowym dla klubu mówimy w kontekście sobotnich zawodów?

- Najważniejszym wymiarem finansowym tych zawodów jest pełny stadion. Tak planowaliśmy przed sezonem nasz budżet. Ten element został zrealizowany w stu procentach. Miejsca stojące stanowią nadwyżkę. To byłby dodatkowy zastrzyk finansowy dla klubu, którego wcześniej nie planowaliśmy.

Drużyna jechała w tym sezonie lepiej niż kalkulowaliście i pojawił się problem z zamknięciem budżetu. Nadwyżka z Grand Prix ostatecznie rozwiązuje temat?

- Korzystając z okazji, jeszcze raz chciałbym podziękować kibicom i sponsorom, którzy pozytywnie odpowiedzieli na nasz apel. Na temat finansów w klubie już nie rozmawiamy. Nie wracamy do tego. Możemy patrzeć na czekające nas spotkania tylko w wymiarze sportowym.

W półfinale play-off pojedziecie z Betard Spartą Wrocław. Jak pan przyjął ostateczne rozstrzygnięcia w rundzie zasadniczej?

- W tej fazie rozgrywek nie ma już słabeuszy. Mamy cztery najlepsze drużyny tego sezonu. Wrocławianie będą w dodatku wzmocnieni powrotem Maksyma Drabika. Musimy się wspiąć na wyżyny naszych możliwości. Na tym etapie rozgrywek naszym celem jest pokonanie w dwumeczu Sparty i awans do finału.

[color=black] ZOBACZ WIDEO Prognoza pogody dla Nice PLŻ

[/color]

Mówił już pan, że kalendarz nie jest sprzymierzeńcem Stali Gorzów. Czy przed meczem w Poznaniu jest szansa na trening całego zespołu?

- Nie jesteśmy od tego, żeby się nad sobą rozczulać. Mamy awansować do finału. A jeśli chodzi o trening, to nie widzę za bardzo możliwości zorganizowania przygotowań na obiekcie zbliżonym do poznańskiego. Do tej rywalizacji będzie trzeba podejść raczej z marszu. Skupiamy się na tym, żeby znaleźć możliwość do treningu na własnym torze przed meczem rewanżowym.

Jakie są szanse, że uda się to zrobić?

- Większe szanse są na to, że uda się to zrobić na raty. Nie wszyscy będą mogli potrenować. Większość taką możliwość powinna jednak mieć. Zrobimy wszystko, żeby się jak najlepiej przygotować.

Czy awans Betard Sparty do play-off był dla pana zaskoczeniem?

- Zaskoczeniem jest dla mnie tylko brak w czwórce Fogo Unii Leszno. Wydawało mi się, że rok temu to my wyśrubowaliśmy wynik, który nie przystoi mistrzowi Polski. Przypominam, że zajęliśmy szóste miejsce. Unia się jednak uparła i nasz rezultat poprawiła.

Na czym pana zdaniem polegał największy problem tego zespołu?

- Nie chcę wypowiadać się na temat problemów, które mają koledzy z innych klubów. To jest ich sprawa. Sam nie lubię, kiedy ktoś zagląda do mojej kuchni. Skomentuję to bardzo krótko. Z moich obserwacji wynika, że problemem była kontuzja Emila Sajfutdinowa w pierwszej części rozgrywek i bardzo zauważalne problemy komunikacyjne w drużynie i klubie.

Niebawem ruszy play-off, ale już teraz za sprawą MRGARDEN GKM-u rozkręca się transferowa karuzela. O czym to świadczy?

- To nie jest dla mnie niespodzianką. Kontrakty Artioma Łaguty i Antonio Lindbaecka to dobre świadectwo, które ci żużlowcy wystawili grudziądzkiemu klubowi. W ten sposób potwierdzili wiarygodność GKM-u jako płatnika. My jeszcze w ogóle nie zajęliśmy się przyszłym sezonem. Całą energię poświęcamy na to, żeby znaleźć się w finale. Tylko ten temat nas interesuje. Nie będziemy jednak zaczynać budowy zespołu od zera. Ważne umowy mają Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik. Jeśli w przyszłym roku juniorami Stali Gorzów będą wychowankowie, to będziemy potrzebować tylko trzech seniorskich kontraktów. Nie musimy się zatem spieszyć.

"Jeśli juniorami będą wychowankowie"? To Stal Gorzów zapowiadała już wcześniej. Czy coś się zmieniło i pod uwagę brany jest także inny scenariusz?

- Z jednej strony bardzo chcemy jechać wychowankami, ale z drugiej nie zamierzamy ich przedwcześnie rzucić na zbyt głęboką wodę. Ścierają się dwa rozwiązania. Jedno z nich to zaciśnięcie zębów i postawienie na naszych chłopaków. Drugi scenariusz oznacza posiłkowanie się kimś z zewnątrz. Trzeba jednak pamiętać, że na rynku nie ma zbyt wielu wartościowych młodzieżowców. Nie będzie łatwo kogoś pozyskać. Nie wykluczam jednak scenariusza, że na rok lub dwa lata ktoś zewnątrz wesprze formację juniorską. W tym czasie ci młodsi zawodnicy mogliby okrzepnąć i zacząć walczyć o ligowe punkty.

Sezon układał się Stali znakomicie. Niektórych rywali pokonywaliście bardzo wysoko. Czy z perspektywy czasu nie żałuje pan, że więcej szans nie dostawał Rafał Karczmarz?

- Na taką ocenę przyjdzie czas po sezonie. Proszę pamiętać, że przed nami faza play-off. Mamy jeszcze cztery mecze. O medalach mogą decydować punkty Adriana Cyfera. Wtedy nabiorę pewności, że decyzja, którą podjął nasz trener, była w stu procentach słuszna.

Rozmawiał Jarosław Galewski 

Źródło artykułu: