Szkoleniowiec Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra i reprezentacji Polski uważnie oglądał sobotni turniej Grand Prix w Gorzowie. - Zawody mi się podobały, ale trochę za dużo było problemów z torem. Za mocno był zlany. Widziałem, że nawet miejscowi mieli kłopoty - Iversen, Zagar, na początku też Kasprzak. Wielu zawodników błądziło. Do połowy turnieju było kiepsko, ale potem żużlowcy zaczęli się ścigać - skomentował Marek Cieślak w rozmowie z Radiem Zachód.
Bieg finałowy padł łupem Jasona Doyle'a, który w najważniejszym wyścigu zostawił za swoimi plecami kolejno Taia Woffindena, Chrisa Holdera i Bartosza Zmarzlika. - Finał pokazał, że nie było żartów. Dawno nie widziałem takiego finału, by zawodnicy się tak tasowali między sobą - zarówno o pierwsze, jak i o trzecie miejsce. Na pewno kibice mieli co oglądać - dodał doświadczony trener.
- Bartek na pewno chciał wygrać jako miejscowy zawodnik i reprezentant Polski. Czwarte miejsce jest niewdzięczne dla sportowców, bo jest blisko, ale jednak za podium. Rozumiem go, ale trzeba powiedzieć jedno: Zmarzlik jeszcze wiele razy stadionie na podium. To, co nie stało się teraz, być może stanie się za dwa tygodnie. Bartek niech się nie martwi. Naprawdę już dużo zdobył, a zdobędzie jeszcze więcej. Bartek jest dopiero pierwszy rok w Grand Prix i ten sezon w elicie jest dla niego naprawdę bardzo udany, a następne lata będą jeszcze lepsze - ocenił Marek Cieślak.
ZOBACZ WIDEO Orzeł - Włókniarz: zwycięstwo Adriana Gały (źródło TVP)
{"id":"","title":""}