WP Sportowe Fakty: Po ostatnim meczu na swoim obiekcie ze Stalą BETAD Leasing Rzeszów nie miał pan wesołej miny. Spotkanie nieźle się dla was układało do połowy, potem goście odskoczyli, a do końcowego sukcesu zabrakło głównie pana punktów. Gołym okiem widać było, że strasznie męczył się pan na dystansie?
Ernest Koza: Taka sytuacja trwa już jakiś czas. Kiepsko to wygląda zarówno na treningach, jak i już podczas zawodów. Początek sezonu był w moim wykonaniu całkiem dobry. Środek też niezły. Nagle coś jednak zaczęło szwankować. Nie pasuje mi kompletnie nic, więc błądzę.
To jest kwestia sprzętu, czy przyczyna leży jeszcze gdzie indziej? A może ten krośnieński tor jakoś się zmienił względem kilku pierwszych kolejek?
- Szczerze mówiąc nie wiem. Jakbym znał powód takiego stanu rzeczy, to nie zaliczyłbym takiej drugiej "wtopy". Nie ma teraz co rozdzierać szat. Trzeba wziąć się w garść, zakasać rękawy i dalej trenować. Spróbujemy wprowadzić jakieś korekty, co do ustawień, bo dalej tak być nie może. Przed nami poza wyjazdem do Daugavpils chyba najważniejsza potyczka w sezonie, przeciwko Speedway Wandzie Instal Kraków. To będzie dla naszej ekipy mecz o być albo nie być w Nice PLŻ.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę
No właśnie, wspomniał pan o zawodach ze krakowianami. To spotkanie prawdopodobnie zadecyduje o tym kto z duetu KSM Krosno - Polonia Bydgoszcz będzie miał okazję do dalszych występów na zapleczu Speedway Ekstraligi. W tej serii mieliście trochę szczęścia i musicie podziękować zespołowi z Daugavpils, który pokonał bydgoszczan na wyjeździe, co przy waszej porażce z rzeszowianami pozwala zachować w tabeli status quo.
- Tylko, że nasza sytuacja mogła być jeszcze lepsza, gdybyśmy triumfowali nad Rzeszowem nawet jednym oczkiem. Nie ma co patrzeć na rywali, bo podobnie jak my, mają do rozegrania jeszcze dwa spotkania. Też mogą wiele zrobić. Przed nikim na torze się położą. Ale nam przyświeca podobny cel. Będziemy walczyć do końca.
Rozgrywki powoli się kończą. Po odejściu z Unii Tarnów przejechał pan pierwszy pełny sezon. Po przejściu do grona seniorów, w barwach KSM-u miał pan pewne miejsce w składzie "Wilków". Jak najwięcej jazdy - taki chyba przyświecał cel podpisując umowę z krośnieńskimi działaczami?
- Jak najbardziej jestem zadowolony z tego kroku. Jest to bezpośrednie zaplecze elity. Mogę praktycznie w każdym meczu wyjechać do czterech, pięciu wyścigów. Objeżdżenie to słowo klucz. Aktualnie trafiłem na słabszy okres, ale w miarę sobie radzę. Nie jestem najsłabszym ogniwem drużyny w przekroju sezonu.
Nice PLŻ to dla pana w tym momencie najlepsza opcja. Do Speedway Ekstraligi jeszcze pan nie aspiruje przynajmniej teraz, a druga liga to mogłaby się okazać kompletna przepaść.
- O drugiej lidze nawet nie myślę. Powiem wprost. Nie chcę tam trafić w przyszłym roku. Nice PLŻ to dla mnie optymalny wybór. W minionych rozgrywkach miałem możliwość pokazania się podczas meczu tylko w trzech biegach. Teraz ta liczba urosła prawie dwukrotnie. Dla mnie to znaczy najwięcej.
Kiedy popatrzy pan na tegoroczne rezultaty macierzystego klubu z Tarnowa, nie było poczucia, że odnalazłby pan swoje miejsce w tym zespole? Że udałoby się podjąć skuteczną walkę o miejsce w składzie z Piotrem Świderskim, czy Mikkelem Michelsenem, którzy jako druga linia totalnie zawiedli oczekiwania wszystkich?
- Nie myślałem takimi kategoriami. Jestem szczęśliwy z tego, że stałem się częścią KSM-u Krosno i absolutnie nie żałuję decyzji o związaniu z tym klubem. Sprawa jest dość prosta do wytłumaczenia dlaczego i nawet na ten temat ostatnio rozmawiałem z moim mechanikiem. Przyjmijmy, że w Tarnowie by mnie chcieli, to i tak nie zostałbym wśród "Jaskółek". Wolę mieć pewny "plac" tutaj. A co jeśli bym nie jeździł, albo znalazł się w skórze Piotrka Świderskiego? Wyjazd do jednej gonitwy, góra dwóch i mam po zawodach. Wtedy tylko bym się złościł, że sezon mam stracony.
Ze swojej strony chciałby pan swoją karierę kontynuować w Krośnie, czy na takie dywagacje jeszcze za wcześnie i skupiacie się na dokończeniu sezonu oraz utrzymaniu Krosna w Nice PLŻ?
- Nic dodać nic ująć. Na razie koncentrujemy się, żeby zostać w tej lidze, w której się znajdujemy i nie zajmujemy się innymi rzeczami.
Rozmawiał Kamil Hynek