Sparta i Baron niewinni. Kto odpowie za stan toru w Poznaniu?

PAP / Wojciech Klepka
PAP / Wojciech Klepka

Betard Sparta przegrała w niedzielę ze Stalą 29:49. Kibice i obserwatorzy tego spotkania równie dużo co o wyniku meczu, mówili o złym stanie poznańskiego toru. Kto ponosi odpowiedzialność za jego przygotowanie? Na pewno nie są to wrocławianie.

Eksperci po meczu w Poznaniu nie mieli wątpliwości. Tor na to spotkanie został źle przygotowany. Co więcej, podczas magazynu żużlowego w stacji nSport+ wszyscy jego uczestnicy byli zgodni, że niedzielne opady były zbyt znikome, żeby w takim stopniu pogorszyć stan toru. Mówił o tym między innymi Leszek Demski, który dodawał, że później się one wprawdzie nasiliły, ale tak naprawdę zastąpiło to roszenie nawierzchni przez polewaczkę. Z kolei Jacek Frątczak zwrócił uwagę, że tor nie chciał się związać, co wskazuje na to, że do jego przygotowania użyta została zbyt mała ilość wody. O konieczności stosowania odpowiedniej dawki wody do przygotowania poznańskiego owalu na Twitterze pisał także Tomasz Suskiewicz.

W tym samym programie padło pytanie, czy za takie przygotowanie toru należy się kara. Leszek Demski powiedział, że sprawę powinien przeanalizować organ zarządzający i na tej podstawie podjąć decyzję. Wątpliwości, że coś zostało zrobione nieprawidłowo nie miał jednak praktycznie nikt.

Po emisji programu rozpętała się burza. Winnym całej sytuacji przez większość kibiców została uznana Betard Sparta Wrocław, a będąc bardziej precyzyjnym jej menedżer Piotr Baron. W internecie pojawiło się mnóstwo krytycznych uwag pod adresem opiekuna wrocławian. W tym przypadku pojawia się jednak pytanie: na jakiej podstawie na Piotra Barona spadła fala krytyki? Warto zajrzeć do regulaminu, który jest bardzo precyzyjny.

Spotkanie w Poznaniu miało status meczu zagrożonego, co wiąże się koniecznością zastosowania określonej procedury. Wspominaliśmy o niej wiele razy, ale dla porządku przypomnimy raz jeszcze, do czego zobowiązany jest gospodarz takiego meczu.

ZOBACZ WIDEO: Stal - Wybrzeże: żółta karta dla Barana (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Organizator meczu zakwalifikowanego jako mecz zagrożony, w szczególności: 1) jest zobowiązany niezwłocznie po uzyskaniu informacji, o której mowa powyżej, jednak nie później niż do godziny 20.00 na dwa dni przed datą zawodów, do ubicia całej nawierzchni toru, aby umożliwić spływanie wody na płytę wewnątrz toru w przypadku wystąpienia opadów,
2) nie jest uprawniony od godziny 20.00 dnia poprzedzającego dzień zawodów do przeprowadzania zawodów, treningów lub innych aktywności na torze, które mogą pogorszyć jego stan, z zastrzeżeniem art. 37 ust. 2. 4.
Nieprzestrzeganie zasad, o których mowa w ust. 1 - 3, będzie potraktowane jako nieregulaminowe przygotowanie toru do zawodów z winy organizatora.

Betard Sparta mogłaby zatem zostać ukarana, gdyby złamała procedurę meczu zagrożonego. Jeśli jednak wrocławianie zrobili wszystko zgodnie z zaleceniami regulaminu i komisarza toru, to z całą pewnością formalnie nie oni ponoszą odpowiedzialność za niedzielne wydarzenia. W tej sytuacji powinna ona spaść do kogoś innego.

Rozstrzygnięcie całej sprawy możliwe jest w zasadzie jedynie na podstawie analizy protokołów z posiedzeń Jury Zawodów. Nam udało się dotrzeć do ich zapisów. Co z nich wynika?

Pierwsze posiedzenie Jury odbyło się w niedzielę rano. Z protokołu wynika, że komisarz toru przybył na tor w sobotę o godz. 11:00. Nawierzchnia była wtedy przygotowana zgodnie z kwalifikacją meczu, który miał status spotkania zagrożonego. Pogoda była słoneczna, a prognozy nie przewidywały opadów w ciągu dnia. Później odbył się trening. Po jego zakończeniu tor został zbronowany w celu usunięcia powstałych nierówności i doprowadzony do stanu zgodnego z kwalifikacją meczu. Opinię komisarza potwierdził w protokole sędzia zawodów. Kierownik drużyny gości nie miał żadnych zastrzeżeń co do sposobu przygotowania nawierzchni.

Później odbyły się jeszcze trzy posiedzenia Jury. Z każdego wynikało, że tor nie budzi zastrzeżeń. Co więcej, na półtora godziny przed startem zawodów Jury oceniło stan toru na bardzo dobry. Sędzia miał zauważyć również, że do rozpoczęcia próby toru należy utrzymywać wilgoć z uwzględnieniem aktualnej aury.

Zawody pojechały. Zostały zakończone po 13 wyścigach, bo tor był niebezpieczny. Eksperci, którzy w środowisku żużlowym są od wielu lat, nie mieli jednak wątpliwości - został popełniony błąd. Wielu kibiców winą obarczyło Piotra Barona, a jak się okazuje nie ma ku temu podstaw. Sparta mogłaby zostać ukarana, jeśli złamałaby określoną przez regulamin procedurę. Do tego jednak nie doszło.

Z całą pewnością sprawy nie należy jednak zamiatać pod dywan. Nikt z ekspertów i gości telewizji nSport+ nie miał wątpliwości, że stan tor podczas spotkania w Poznaniu nie był godny półfinału najlepszej żużlowej ligi świata. Wszyscy zgodnie podkreślali, że został popełniony błąd w jego przygotowaniu. Nie odpowiada za to jednak Betard Sparta Wrocław i jej trener. Kto ponosi zatem odpowiedzialność za przygotowanie nawierzchni?

To pytanie pozostanie prawdopodobnie bez odpowiedzi. O całą sytuację spytaliśmy Ryszarda Kowalskiego z PGE Ekstraligi. Dla organu zarządzającego sprawa jest zakończona, bo mecz się odbył. Jury podjęło decyzję i dalszej analizy nie będzie. Przez cały dzień w Poznaniu były opady, tor był na nie przygotowany i udało się odjechać 13 wyścigów. Stan owalu był trudny, co było związane z warunkami atmosferycznymi. Tak brzmi stanowisko PGE Ekstraligi w tej sprawie.

Brzmi ono jednak zupełnie inaczej niż opinie ekspertów, którzy nie mają wątpliwości, że opady nie mogły doprowadzić do takiego pogorszenia stanu toru. Każdy z nich mówi o błędzie w sztuce. My ustaliliśmy, że nie popełniła go Betard Sparta Wrocław. Czy za całą sytuację odpowie zatem ktoś inny?

Źródło artykułu: