Legendy cyklu SGP
W tym roku po raz 22 mistrz świata wyłaniany jest w cyklu Grand Prix. Wszystko zaczęło się 20 maja 1995 roku na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu od pamiętnego triumfu Tomasza Golloba. To były zupełnie inne czasy dla polskiego żużla. Teraz zwycięstwo naszego zawodnika w pojedynczym turnieju SGP traktujemy jak chleb powszedni. 22 lata temu wygrana Tomasza Golloba była ogromnym sukcesem. - Nie był faworytem, choć po cichu liczyliśmy na dobry wynik. Pokonanie w finale Hansa Nielsena było jednak niesamowitym wydarzeniem - wspomina pierwszą Grand Prix Jerzy Kanclerz z Bydgoszczy.
Gollob stał się żywą legendą cyklu Grand Prix. Na koncie ma 22 triumfy, choć mogło być ich więcej. Do dzisiaj trwa zażarta dyskusja, czy Grand Prix Słowenii w Krsko w 2002 roku padło łupem Golloba czy Ryana Sullivana. Sędzia Marek Wojaczek uznał, że lepszy był Australijczyk. Z decyzją tą wówczas nie mógł pogodzić się Polak. Telewizyjne powtórki do dziś nie rozstrzygnęły, kto faktycznie finiszował pierwszy w Krsko.
Faktem niezaprzeczalnym jest, że historycznym liderem SGP pod względem wygranych jest Jason Crump z 23 zwycięstwami na koncie. Jednym, który może go dogonić lub nawet przegonić z obecnej stawki cyklu jest Greg Hancock. Amerykanin w tym sezonie w Malilli wygrał swój 21 turniej w historii. "Herbie" pierwsze zwycięstwo zaliczył w 1995 roku. Ostatnie 21 lat później, a przecież jeszcze nie powiedział pas i równie dobrze może wygrywać nadal. Trzykrotny mistrz świata, który jest obecnym liderem cyklu to ikona SGP, zawodnik jedyny w swoim rodzaju, który jest powszechnie szanowany w środowisku i ceniony przez kibiców. - W Teterow odjadę 199 turniej Grand Prix w swojej karierze. Tylko raz zabrakło mnie na starcie. Z obecnej stawki jestem jedynym, który uczestniczył w inauguracyjnej rundzie we Wrocławiu. Wiele się zmieniło w tym czasie, ale jedno pozostaje bez zmian - ja nadal chcę wygrywać i marzę o czwartym tytule mistrza świata - zapewnia Hancock.
Pierwszym mistrzem świata wyłonionym w cyklu Grand Prix został legendarny Hans Nielsen. Pięć razy sięgał po tytuł mistrzowski w SGP Tony Rickardsson, który zanim ruszył cykl był już mistrzem globu w 1994 roku. Szwed wyrównał osiągnięcie słynnego Ivana Maugera. Inną legendą Grand Prix jest Jason Crump. Australijczyk 23 razy wygrywał turnieje SGP. Zadebiutował w cyklu w finałowej rundzie w Hackney w 1995 roku. Pierwszy medal wywalczył w 2001 roku i później dokonał niesamowitej sprawy. Przez kolejne 10 sezonów nie schodził z podium klasyfikacji generalnej cyklu, zdobywając po drodze trzy tytuły mistrzowskie.
Czwarty pod względem punktów w Grand Prix jest Nicki Pedersen. Duńczyk w tym sezonie spisuje się nieco słabiej, ale bywały lata, że dominował w Grand Prix. Wygrał 16 turniejów SGP. Trzy razy wywalczył tytuł mistrzowski. W sumie na koncie ma siedem medali IMŚ. Jeszcze w poprzednim sezonie mogliśmy mówić, że Duńczyk jest głodny kolejnych sukcesów. Teraz już nie jest to takie oczywiste. W tym roku zamiast walczyć o medale, ma problemy z utrzymaniem miejsca w cyklu na następny sezon. Nicki Pedersen ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Bycia jedną z czołowych postaci cyklu Grand Prix nie można mu jednak odmówić.
[nextpage]Zmieniające się zasady i liczba turniejów
Wszystko zaczęło się od sześciu turniejów. Taka liczba rund przetrwała bez zmian do 2001 roku. W sezonie 2002 mistrza świata wyłoniono w aż dziesięciu zawodach. Później reguły nie było. Przez kolejne trzy lata dziewięć rund, a w 2006 ponownie dziesięć. Od 2007 cykl powiększył się o kolejny turniej. Tak było do 2011 roku włącznie. W sezonie 2012 odbyło się aż 12 imprez. Liczba ta nie zmieniła się do 2015 roku. W tym sezonie mamy jeden turniej mniej. - To jednak wciąż za dużo. Kiedyś było sześć rund i kibice czekali na koleją, bo odbywała się ona raz na miesiąc. Jedenaście czy dwanaście turniejów to stanowczo za dużo. Po za tym powtarzają się lokalizacje i to jest chyba największy problem. Ile razy można jeździć w to samo miejsce - mówi Jerzy Kanclerz, człowiek, który widział wszystkie dotychczasowe SGP na żywo.
Zmieniał się także system rozgrywania zawodów. Początkowo były punkty za poszczególne miejsca. W sezonach 1995-1997 rozgrywano tradycyjny turniej 20-biegowy, a następnie odbywały się finały od D do A w zależności od miejsc zajętych po rundzie zasadniczej. Później testowano formułę nokautową, w której zawodnik mógł skończyć rywalizację już po dwóch nieudanych wyścigach. Turnieje składały się z 24 wyścigu, a rywalizowało aż 24 żużlowców, z których ośmiu było rozstawionych. Końcową klasyfikację ustalano w biegach finałowych. System knock-out również ulegał drobnym modyfikacjom.
Ostatecznie od 2005 roku powrócono do klasycznego turnieju 20-biegowego z udziałem 16 zawodników. Zamiast rozgrywania finałów A-D, odbywały się półfinały i wielki finał, w którym bardzo bogato premiowano zwycięzcę, bo aż 25 punktami do klasyfikacji generalnej. W 2007 roku zmodyfikowano system. Zrezygnowano z punktów za klasyfikację końcową turnieju, a liczono wszystkie zdobywane "oczka". W biegu finałowym punkty mnożono razy dwa. Mogło więc dojść do sytuacji, że zwycięzcą turnieju nie zostawał zawodnik, który zgromadził najwięcej punktów. Triumfatorem Grand Prix zostawał jednak nadal zwycięzca wyścigu finałowego, a nie ten, który miał największy dorobek punktowy.
Od 2013 roku zrezygnowano z podwójnych zdobyczy w wyścigu finałowym. Formuła ta miała wyrównać klasyfikację uczestników cyklu Grand Prix. Każdy system rozgrywania SGP miał swoich zwolenników i przeciwników. Historia pokazuje, że co kilka lat promotor cyklu lubi coś zmienić. W obecnym liczy się praktycznie każdy wyścig, a duża liczba rund powoduje, że nawet nie startując w jednym turnieju, można nadal liczyć się w walce o najwyższe cele.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę
[nextpage]Organizacyjne klapy i skandale
W 2003 roku podczas Grand Prix Skandynawii w Goeteborgu doszło do jednej z większych klap. Pierwotnie szósta runda eliminacji IMŚ planowana była na 23 sierpnia. Niestety, zawody przeszły do niechlubnej historii cyklu, bo z powodu źle przygotowanej nawierzchni zostały przerwane już po trzech wyścigach. Na legendarny stadion Ullevi w Goeteborgu żużlowcy wrócili po tygodniu. - Takie turnieje też się niestety zapamiętuje, ale od tej niemiłej strony. Co było zrobić? Przyjechaliśmy do Goeteborgu tydzień później - wspomina Jerzy Kanclerz.
Na przestrzeni 22 lat bywało też tak, że trzeba było przenosić Grand Prix w inne miejsce. W 2008 roku zamiast w Gelsenkirchen, żużlowcy rywalizowali drugi raz w tym samym sezonie w Bydgoszczy. Nowoczesnemu stadionowi w Gelsenkirchen nie pomogło nawet zadaszenie stadionu, bo to nie pogoda, a błąd ludzi storpedował zawody na obiekcie Schalke 04. Do budowy toru użyto materiału, który był mocno nasiąknięty wodą. Podczas transportu nie dopilnowano, by nawierzchnia została przykryta. Żużlowcy mówili, że nawierzchnia w Gelsenkirchen przypominała plastelinę. Ostatecznie zdecydowano się na przeniesienie finałowych zawodów z Niemiec do Bydgoszczy.[color=#000000]
W 2014 roku w trybie awaryjnym Grand Prix Łotwy z dnia na dzień przenoszono z Rygi do Daugavpils. Co prawda idea promowania żużla w stolicy Łotwy może była i słuszna, ale wykonanie pozostawiło wiele do życzenia. Organizatorom szyki pokrzyżowała pogoda. Nawierzchni na stadionie w Rydze nie udało się doprowadzić do stanu używalności. Piątkowy trening się nie odbył, a w sobotę postanowiono przełożyć zawody na niedzielę do... Daugavpils. W tak szybkim tempie nie przygotowano żadnej z dotychczasowych rund SGP. Działacze Lokomotivu mieli 24 godziny, ale stanęli na wysokości zadania.[/color]
Niestety w niechlubnej historii cyklu Grand Prix zapisał się także pierwszy turniej na Stadionie Narodowym w Warszawie w 2015 roku. Miało być wielkie święto, a była wielka klapa. Źle przygotowany tor przez ekipę Ole Olsena, problemy z maszyną startową i zakończony po 12 wyścigach turniej, długo odbijał się negatywnym echem. Na szczęście z popełnionych błędów wyciągnięto wnioski i tegoroczna impreza była już w pełni uda, a publiczność "dała się przeprosić" i ponownie zapełniła PGE Narodowy w Warszawie.
[nextpage]Pięści poszły w ruch
Grand Prix rodzi ogromne emocje. Czasami także te niezdrowe. Na przestrzeni lat doszło także do kilku skandali z udziałem zawodników, którzy nie powstrzymali nerwów na wodzy i sami wymierzali sprawiedliwość rywalom.
W 1995 roku na stadionie Hackney w Londynie doszło do jednej z najbardziej brutalnych akcji poza torem w dziejach Grand Prix. Kolejne kilkanaście lat pokazało, że znajdowali się krewcy następcy Craiga Boyce'a, który przeszedł do niechlubnej historii, jako ten, który pierwszy posunął się do rękoczynów i ciosem prosto między oczy, powalił Tomasza Golloba. Polak walczył zażarcie z Australijczykiem o zwycięstwo. Boyce wszedł dosyć ostro Gollobowi, a ten zrewanżował mu się atakiem, przy okazji lekko potrącając Australijczyka. Po biegu Boyce uderzył Golloba, zrzucając zaskoczonego Polaka z motocykla.
W 2009 roku w Cardiff Scott Nicholls i Emil Sajfutdinow ostro wymienili uprzejmości na Millennium Stadium. Brytyjczyk z Rosjaninem walczyli o jeden punkt. Nicholls ostro zajechał Sajfutdinowowi drogę, a ten po wyścigu podjechał do niego i zaczął go popychać. Nicholls nie pozostał obojętny na gesty Rosjanina. Obaj żużlowcy zeskoczyli z motocykli i zaczęli okładać się pięściami po kaskach.
W 2015 roku podczas Grand Prix Australii w Melbourne dostało się mechanikowi z teamu Nickiego Pedersena, Markowi Hućce. Uderzył go Sam Masters, który wcześniej na torze miał spięcie z Duńczykiem. Zmierzający do parkingu Australijczyk uderzył polskiego mechanika. Przy wejściu do parku maszyn zrobiło się naprawdę gorąco.
[nextpage]Piękne triumfy Polaków
200 turniejów Grand Prix to także okazja do powspominania pięknych chwil dla polskich żużlowców. Przez pierwsze sezony cyklu dotyczyły one głównie Tomasza Golloba. Polski żużlowiec wszech czasów wygrał pierwszy, historyczny turniej na Stadionie Olimpijskim. Do legendy przeszło także jego zwycięstwo w 1999 roku we Wrocławiu nad Jimmy Nilsenem. W tym samym roku Gollob w Vojens stoczył heroiczny, ale przegrany bój o tytuł mistrza świata po fatalnym wypadku podczas Złotego Kasku we Wrocławiu. Pamiętne były także deszczowe triumfy Golloba w Pradze oraz Berlinie.
Grand Prix Polski w 2007 roku na torze w Bydgoszczy przeszło do historii jako pierwsze, w którym na podium stanęło dwóch Polaków. Wygrał król bydgoskiego toru, Tomasz Gollob, a tuż za nim finiszował jadący z dziką kartą Krzysztof Kasprzak.
19 czerwca 2010 roku po raz pierwszy w historii stanęło na podium SGP trzech reprezentantów Polski. Na Motoarenie w Toruniu podczas debiutu tego obiektu wśród aren cyklu wygrał Tomasz Gollob z kompletem 21 punktów przed Rune Holtą i Jarosławem Hampelem. Sezon 2010 był najlepszym w historii polskiego żużla. Mistrzem świata został Gollob, a tytuł wicemistrzowski wywalczył Jarosław Hampel.
Medale IMŚ w cyklu Grand Prix dla Polski zdobyło trzech naszych reprezentantów. Tomasz Gollob ma na koncie 7 krążków, w tym jeden złoty, Jarosław Hampel trzy razy stawał na podium klasyfikacji generalnej, a raz tytuł wicemistrzowski wywalczył Krzysztof Kasprzak.
Tomasz Gollob wygrał 22 turnieje Grand Prix. Jarosław Hampel ma na koncie 6 triumfów, choć bardzo długo czekał na swoje pierwsze zwycięstwo. "Mały" dokonał tego w 2010 roku w Kopenhadze na Parken. Trzy razy w jednym sezonie wygrywał za to w 2013 roku. W trzech rundach Grand Prix zwyciężył także Krzysztof Kasprzak. "KK" dokonał tego w najlepszym swoim sezonie w karierze 2014. Po jednym sukcesie na koncie mają Adrian Miedziński, który wygrał w Toruniu z dziką kartą w 2014 roku oraz Bartosz Zmarzlik. Żużlowiec Stali triumfował w Gorzowie również w sezonie 2014, zostając najmłodszym w historii zwycięzcą Grand Prix. Mazurka Dąbrowskiego w SGP grano także na cześć Runego Holty. Norweg z polskim paszportem wygrywał w Goeteborgu w 2008 roku oraz w Malilii w 2010. W 2015 roku do grona polskich zwycięzców SGP dołączył Maciej Janowski, który okazał się najlepszy w przerwanych zawodach w Daugavpils. W tym sezonie "Magic" wygrał finałowy wyścig w Horsens.
[nextpage]Niespodzianki, żeby nie powiedzieć sensacje
Jedną z pierwszych dużych niespodzianek w cyklu Grand Prix było zwycięstwo w Coventry Martina Dugarda. Brytyjczyk pojechał z dziką kartą i okazał się bezkonkurencyjny. Dugard wyprzedził Ryana Sullivana i swojego rodaka Marka Lorama. Ten z kolei przeszedł do historii jako pierwszy i jak do tej pory jedyny mistrz świata, który w mistrzowskim sezonie nie wygrał ani jednego turnieju Grand Prix.
Niespodzianką, może nie takiego kalibru jak triumf Dugarda, było także zwycięstwo Emila Sajfutdinowa w Pradze w 2009 roku. Rosjanin debiutował w cyklu SGP i od razu zgarnął Wielką Nagrodę Czech, wygrywając na Markecie przed Fredrikiem Lindgrenem i Jasonem Crumpem.
Na sensację pokroju Dugarda czekaliśmy do 2012 roku, kiedy to w Gorzowie wygrał Martin Vaculik. Słowak zastąpił kontuzjowanego Jarosława Hampela i niespodziewanie triumfował przed Chrisem Holderem, Bartoszem Zmarzlikiem i Tomaszem Gollobem.
W tym samym roku z dziką kartą w Vojens wygrał Michael Jepsen Jensen, który w finale pojechał bez respektu dla utytułowanego rodaka, Nickiego Pedersena i niespodziewanie wygrał Grand Prix Nordyckie. Swego rodzaju niespodzianką był także triumf na Motoarenie Adriana Miedzińskiego w 2013 roku.
Prawdziwą bombą rozpoczął się sezon 2014, kiedy to w Auckland wygrał Martin Smolinski. To był rok, w którym do głosu doszli nowi zawodnicy. Po raz pierwszy na listę triumfatorów SGP wpisali się Krzysztof Kasprzak, Matej Zagar, a przede wszystkim Bartosz Zmarzlik, który w Gorzowie pojechał z dziką kartą i wygrał właśnie przed wspomnianymi Kasprzakiem i Zagarem. Całe podium obsadzili wówczas żużlowcy gorzowskiej Stali.
I na koniec trochę jubileuszowych wspomnień. Pierwszy turniej SGP wygrał Tomasz Gollob. Dziesiątą rundę w historii w Linkoeping zwyciężył Billy Hamill. Pięćdziesiąty turniej na Stadionie Śląskim w Chorzowie padł łupem Nickiego Pedersena. Setne Grand Prix w Gelsenkirchen wygrał Andreas Jonsson. Po raz 150 w SGP żużlowcy pojechali w 2012 roku w Gorzowie, kiedy to wygrał Martin Vaculik. Kto zawojuje dwusetny turniej Grand Prix Niemiec? Odpowiedź w sobotni wieczór na kameralnym stadionie w Teterow.