Pierwsza sytuacja miała miejsce w biegu drugim, którego pierwszą próbę rozegrania przerwał arbiter. Ostatecznie żaden z zawodników nie otrzymał ostrzeżenia. Początkowo wydawało się, że start próbował ukraść Paweł Przedpełski.
- Sędzia miał uwagi do Pawła Przedpełskiego. Patrząc jednak na powtórki, nie było wcześniejszej reakcji zawodnika niż maszyny startowej. Był natomiast bardzo dobry refleks. Sędzia po obejrzeniu powtórek nie udzielił ostrzeżenia, więc w pewnym sensie przyznał się do tego, że niesłusznie przerwał wyścig. Aby to prawidłowo ocenić, należy przerwać bieg. Inaczej się nie da - wyjaśnił Leszek Demski w Magazynie PGE Ekstraligi na antenie nSport+.
Podobna sytuacja miała miejsce w pierwszej odsłonie gonitwy 14. Tym razem dotyczyła ona startu Przemysława Pawlickiego. - Taka sama sytuacja jak z Pawłem Przedpełskim. Start był praktycznie rzecz biorąc idealny, zawodnik popisał się bardzo dobrym refleksem. Sędzia znów nie przyznał ostrzeżenia. Po obejrzeniu powtórek arbiter przyznał się, że wyścig nie powinien być przerwany - ocenił szef polskich sędziów.
Demski miał również zastrzeżenia do decyzji Remigiusza Substyka w 11. biegu, po którym ostrzeżenie otrzymał co prawda Krzysztof Kasprzak, lecz zdaniem doświadczonego arbitra, istniało lepsze rozwiązanie tej sytuacji. - Wyścig został przerwany, aczkolwiek zawodnik wyjechał ostatni ze startu. Sędzia przerwał bieg, ale w momencie podniesienia taśmy startowej, Krzysztof Kasprzak był w ruchu. Sam się ukarał i tutaj tak naprawdę start powinien być o ułamek sekundy dłużej przytrzymany i wówczas nie byłoby problemu. Kasprzak zostałby na starcie, sam by się ukarał, a zawodnicy pojechaliby wyścig. Błąd sędziego polegał na tym, że zbyt wcześnie puścił taśmę do góry - skomentował Leszek Demski.
Na zakończenie szef polskich sędziów jednoznacznie stwierdził, że arbiter podjął słuszną decyzję po wypadku w 14. gonitwie. - To była bardzo niebezpieczna sytuacja, typowe zejście czterech zawodników. Było ciasno na łuku. Nikt nie nadawał się do wykluczenia, wyścig ewidentnie do powtórzenia w pełnej obsadzie - dodał Demski.
ZOBACZ WIDEO Mariusz Fyrstenberg: Nie lubię grać przy światłach