W półfinale PGE Ekstraligi, Get Well Toruń również wygrał pierwszy mecz przed własną publicznością. Dziesięciopunktowa zaliczka wydawała się trudna do obronienia na torze w Zielonej Górze, ale ostatecznie się udało i Anioły znalazły się w finale. Stal Gorzów także postawiła bardzo trudne warunki na Motoarenie. Ostatecznie skończyło się wynikiem 49:41, który niczego nam nie wyjaśnia. - Jesteśmy bliżej złotego medalu. Na pewno chcieliśmy, żeby było troszeczkę wyżej, ale cieszmy się z tego wyniku. Jedziemy do Gorzowa z wiarą w zwycięstwo i będziemy tam walczyć już za tydzień - komentuje trener Get Well Toruń, Robert Kościecha.
Po dziewięciu wyścigach pierwszego finału, przewaga torunian wynosiła czternaście punktów. Końcówka zawodów była jednak bardzo dobra w wykonaniu przyjezdnych, którzy dokonali odpowiednich korekt w swoich motocyklach. - Drużyna z Gorzowa jest znakomitym zespołem. Wiedzieli, w którą stronę mają pójść i odrobili troszeczkę dystansu do nas. Szkoda biegu czternastego, czy też dziesiątego, ale taki jest sport żużlowy. Spodziewaliśmy się, że w końcu zaczną wygrywać starty i całe biegi - podsumowuje "Kostek". - To jest finał ligi, spotykają się w nim dwa najlepsze zespoły, więc wszystko może się wydarzyć. - dodaje.
Największą kontrowersją w zespole Get Well Toruń, było odsunięcie po dwóch biegach Kacpra Gomólskiego. "Ginger" bardzo dobrze prezentował się na torze i przywiózł do mety trzy punkty z bonusem. Jacek Gajewski uznał jednak, że należy puścić do boju w kolejnych biegach Pawła Przedpełskiego. - Zawsze jest trudno, kiedy się odsuwa zawodnika, szczególnie gdy jedzie poprawnie. Taki jest sport, nieraz trzeba ryzykować żeby mieć lepszy wynik i to wszystko - tłumaczy Kościecha.
Rewanżowe spotkanie w Gorzowie już w najbliższą niedzielę.
ZOBACZ WIDEO: Włoszczowska ścigała się z amatorami w Dąbrowie Górniczej (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Raptem dwa biegi czyli po młodzieżowym straty odrobione,ale wielki Szacun dla Pana za emocje i energię podczas Czytaj całość