Stanisław Chomski miał nosa. Ten ruch był strzałem w dziesiątkę

WP SportoweFakty / Marcin Inglot
WP SportoweFakty / Marcin Inglot

Mimo że Przemysław Pawlicki miał w swoim dorobku cztery punkty i bonus, Stanisław Chomski postawił na niego w biegu nominowanym. Ten odpłacił mu się, sięgając po wygraną. Trener przyznaje, że nieprzypadkowo zaufał temu zawodnikowi.

Stal Gorzów przegrała pierwszy mecz PGE Ekstraligi w Toruniu 41:49. Straty mogłoby jednak być jeszcze większe, gdyby nie dobra postawa w trzynastym i czternastym wyścigu. W obu wyścigach cenne punkty zdobywał Przemysław Pawlicki. To, że zawodnik ten dostanie swoją szansę w biegu nominowanym nie było jednak oczywiste. "Przemo" nie zaczął zbyt dobrze zawodów, a po czterech startach miał w dorobku cztery punkty i bonus.

- Trzeba przyznać, że trener Chomski miał w tym przypadku nosa. Jego wiedza była na pewno większa od tej, jaką posiadali kibice na trybunach czy przed telewizorami. Najwyraźniej trener widział, co się dzieje z Przemkiem i jakie są przyczyny tego, że jego dorobek punktowy nie był zbyt okazały. W trzynastym wyścigu świetnie wystartował i myśląc o obsadzie biegów nominowanych na pewno brano to pod uwagę. To zaufanie, jakim obdarzono Przemka ostatecznie się opłaciło. Można powiedzieć, że postawiono na niego wbrew punktacji, bo przecież paru zawodników miało lepszy dorobek - zauważył ekspert naszego portalu, Krzysztof Cegielski.

Trener Stanisław Chomski przyznaje, że intuicja rzeczywiście go nie zawiodła. - Wszyscy mówią o nosie trenera, jak wariant, na który postawił ostatecznie zdaje egzamin. Tym, co w tym meczu rzeczywiście nam wyszło była komunikacja w drużynie. Konsultujemy się ze sobą w sztabie, a czasem spojrzenie drugiej osoby może dać wnioski, których samemu się nie dostrzega. Będąc w parkingu widzi się dużo więcej niż obserwując same wyścigu. Nieraz wystarczy zresztą spojrzeć w oczy zawodnika, by wyciągnąć pewne wnioski. U Przemka widać było, że buduje w tym dniu swoją pozycję i z biegu na bieg jest bardziej skuteczny. Nie wahałem się, by na niego postawić - przyznaje trener Chomski.

Szkoleniowiec Stal Gorzów podkreśla zresztą, że Przemysław Pawlicki ma potencjał, by być kimś więcej niż zawodnik drugiej linii. Tegoroczne play-offy są dla niego znacznie bardziej udane niż ubiegłoroczne w barwach leszczyńskiej drużyny. - To nadal zawodnik młodego pokolenia, ale ma już na koncie niemałe doświadczenie. Nie chodzi tylko o ligę, ale też reprezentację, z którą sięgnął przed rokiem po brąz w Drużynowym Pucharze Świata. Jest to przykład żużlowca, który się rozwija i robi postępy, gdy nie nękają go kontuzje. W tym roku jedzie bez poważniejszych urazów i przekłada się to na stabilną dyspozycję. Warto w takich zawodników inwestować. Do samego podejścia Przemka także nie mogę mieć zastrzeżeń. Nasi zawodnicy rozumieją poza tym, że na pierwszym miejscu jest nie tyle indywidualny dorobek, co dobro drużyny. Przemek potrafił wziąć ciężar na swoje plecy i w tym kluczowym, czternastym biegu nie zawiódł. To była wspólna odpowiedzialność, moja i zawodnika, która się opłaciła - dodaje Chomski.

Krzysztof Cegielski chwali zresztą trenera Stali za to, jak rozegrał niedzielny finał pod względem taktycznym. W pełni wykorzystano potencjał juniora - Bartosza Zmarzlika, który zdobył trzynaście punktów i dwa bonusy. - Trener miał trudne zadanie, bo w pewnym momencie zanosiło się w Toruniu na porządne "lanie". Nawet Iversen, który dobrze zaczął z czasem przestał sobie radzić. Wydawało się więc, że gorzowianom będzie trudno wyciągnąć z tego meczu w miarę korzystny wynik. Tym bardziej, że do połowy zawodów nie widać było dużego przełomu. Prócz Przemka Pawlickiego przed biegami nominowanymi obudził się Matej Zagar. Dało to trenerowi jakieś pole manewru. Komunikacja w zespole i dobrze wyciągnięte wnioski sprawiły, że przynajmniej część strat udało się w Toruniu odrobić. Goście wyciągnęli w miarę korzystny wynik i trudno wskazać faworyta do mistrzostwa kraju - kwituje Cegielski.

ZOBACZ WIDEO: Szymanik: za rok wrócimy do elity (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: