Przemysław Pawlicki: Bark dał o sobie znać

WP SportoweFakty / Marcin Inglot
WP SportoweFakty / Marcin Inglot

Udana końcówka niedzielnego meczu Stali Gorzów w Toruniu (41:49) była możliwa dzięki dobrej postawie Przemysława Pawlickiego. 25-letni zawodnik tydzień przed rewanżem spędzi na rehabilitacji kontuzjowanego barku.

Stal Gorzów przegrała w Toruniu z Get Well 41:49 i ośmiopunktową stratę będzie musiała odrobić w rewanżu na własnym stadionie. Gorzowianie mogą być zadowoleni z takiego rezultatu, bo początek niedzielnego meczu zwiastował dużo wyższe zwycięstwo Aniołów. - Przyjechaliśmy do bardzo silnej drużyny, która przecież pewnie pokonała u siebie Falubaz Zielona Góra. Na szczęście końcówkę udało nam się nadrobić, ale cały czas rywale są przed nami. Musimy być mocno skoncentrowani, bo w Gorzowie czeka nas naprawdę ciężki mecz. Na pewno będą emocje do samego końca - powiedział po spotkaniu Przemysław Pawlicki.

Zawodnik gorzowskiej ekipy zdobył siedem punktów z bonusem. Dobrą miał zwłaszcza końcówkę meczu, w której żółto-niebiescy zniwelowali straty. - Nie był to na pewno mój wymarzony występ w finale, bo wiem, że mogło być dużo lepiej. Słabo zacząłem, poszliśmy w złą stronę z ustawieniami i dopiero na dwa ostatnie wyścigi wszystko było w porządku. Muszę wyciągnąć wnioski z tych zawodów i jechać do przodu - zapowiedział.

Pierwszym żużlowcem drużyny gości, który w niedzielny wieczór odgadł tajniki toruńskiego toru był Bartosz Zmarzlik. Pawlicki zwrócił jednak uwagę na to, że sugestie kolegów mogą być pomocne, ale nie kluczowe. - Każdy z nas ma inne motocykle i inaczej je dopasowuje. Wymieniamy się co prawda wskazówkami i to na pewno w jakimś stopniu momentami pomaga. Każdy z nas wie jednak co ma robić, ale czasami zajmuje to trochę dłużej. Ciężko pracujemy żeby notować jak najmniej wpadek - wyjaśnił.

W biegu 14. doszło do groźnego upadku pary Get Well Toruń. Na pierwszym łuku było bardzo ciasno i jeden z rywali zahaczył o motocykl Pawlickiego. Ten się utrzymał na maszynie i przejechał kilkadziesiąt metrów, ale podczas gdy uwaga kibiców skupiła się gospodarzach, Pawlicki upadł na wejściu w drugi wiraż. - Na szczęście nic poważnego nikomu się nie stało, bo wyglądało to bardzo źle. Mi udało się uratować z tej sytuacji, ale od jakiegoś czasu borykam się z bólem lewego barku. Jak dojdę z nim do lepszego stanu, to znów trafiam na sytuację na torze, gdzie go mocniej naciągnę czy naderwę. Teraz z powrotem mnie bardzo mocno zabolało. Jakiś czas już z tym walczymy, ale wiem, co muszę robić żeby do następnego meczu się z tym uporać. Mam teraz czas aby odpocząć od żużla, choć od rehabilitacji niestety nie - zdradził 25-latek.

Gorzowianie w rundzie zasadniczej pokonali Anioły 62:28. Pawlicki przestrzega jednak przed spoglądaniem w przeszłość i skupia się na obecnej sytuacji. - To jest finał PGE Ekstraligi i każdy musi utrzymać koncentrację na najwyższym możliwym poziomie. Jestem przekonany, że tak właśnie jest wśród torunian. Mierzą się ze sobą dwie najlepsze drużyny najlepszej ligi świata. Nie ma co kalkulować i myśleć, tylko świetnie się przygotować i zrobić swoje - zakończył.

ZOBACZ WIDEO: Tak Kajetanowicz jechał po drugi z rzędu tytuł ERC

Źródło artykułu: