Jazda, jazda i jeszcze raz jazda - tego potrzebują polscy młodzieżowcy. Liga Juniorów w ubiegłym sezonie składała się z 7 turniejów parowych i jednego indywidualnego. Juniorzy mieli zatem możliwość odjechania siedmiu zawodów (każdy pauzował po razie) i ok. 40 biegów. - Dla spółki jest to kolejny krok w kierunku zbudowania trwałych podstaw funkcjonowania ligi w wymiarze komercyjnym. Żeby liga funkcjonowała, w lidze muszą jeździć zawodnicy. Ci zawodnicy muszą gdzieś być szkoleni i muszą gdzieś nabywać umiejętności - mówił rok temu Ryszard Kowalski, prezes Speedway Ekstraligi, przy powoływaniu Ligi Juniorów.
- Jako zarząd przedstawiliśmy wspólnikom projekt, który przewiduje, że liczebność składów w lidze juniorów będzie się zwiększała w miarę upływu lat, także w miarę dopływu zawodników, którzy mogą zapełnić miejsca w tych składach. Chcemy aby docelowo były to drużyny składające się z większej liczby zawodników, niż obecnie - mówił wtedy Kowalski.
Co z tych planów wynikło? Ano to, że nasi juniorzy stracą możliwość wielu startów podczas wakacji. Jakie koszty pochłania Liga Juniorów? - W przypadku mojego klubu Liga Juniorów kosztowała 60 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę budżety klubów, ta kwota nie powala na kolana. Postanowiono jednak poszukać oszczędności właśnie w rozgrywkach juniorskich - powiedział prezes Unibaksu Toruń, Wojciech Stępniewski.
Decyzja o zawieszeniu tych rozgrywek jest delikatnie mówiąc "dziwna". Dlaczego juniorzy kosztem ponadmilionowych kontraktów tuzów światowego żużla mają stracić szansę do jazdy. Jeśli kluby tak chcą ciąć koszta, to może warto zrezygnować z tzw. "zrzutki" na ligę juniorów w wysokości 20 tys. zł (zakładając średnio 5-milionowy budżet klubu, 20 tys. to mniej niż 0,5 proc. całego budżetu).
Jestem przekonany, że polscy zawodnicy z miłą chęcią będą jeździć w zawodach, w których nagrodami nie będą silniki, jak to było w poprzednim roku. Dyplom z pewnością wystarczy, a umiejętności jakie nabędą podczas startów będą bezcenne.