Może minimalnie zaskoczył Rune Holta, choć czy powrót do domu może kogoś dziwić? Nie zapominajmy gdzie i dlaczego Rune został Polakiem i gdzie przez wiele lat mieściło się jego centrum zarządzania. W sumie to cały czas jest ono pod Jasną Górą.
Skoro u nas niemrawo, mega-paka ciekawych wiadomości nadeszła z Wielkiej Brytanii. Anglicy słuchają, patrzą co się dzieje na kontynencie i z właściwym sobie spokojem postanowili zrobić w końcu coś konstruktywnego dla swojej szlaki.
Zmiany te wisiały w powietrzu od kiedy w ubiegłym roku na czele tamtejszego żużla stanął Keith Chapman. Człowiek instytucja w King’s Lynn, stojący od ponad 20 lat na straży tamtejszego żużla, ale nie tylko. W ramach swoich działań tchnął parę lat temu nowego ducha również w futbol i tamtejszy stadion piłkarski, zaś w ramach swoich działań komercyjnych został właścicielem nieruchomości z tajemnym przejściem podziemnym do zabytkowego staroangielskiego browaru. Sympatycy speedway’a na Wyspach mogą być jednak pewni, że jeśli nawet nawarzy tam piwa, będziemy mogli wypić je z przyjemnością.
Kiedy, niecały rok temu, przebywał w Polsce to z pasją roztaczał wizje, jakie trzeba wcielić w życie, aby tamtejsze środowisko nie miało poczucia, że dyscyplina jest w fazie zwijającej. Po niedawnej trzydniowej nasiadówce możemy mieć nadzieję, że Chapman właściwie ustawił żagle i łódź pod jego banderą nie będzie dryfować, lecz popłynie dziarsko ku nowym wyzwaniom. Zresztą, jak znam Keitha, nie jest kapitanem zamordystą i na pewno bacznie będzie wsłuchiwał się głos swoich ludzi z SGB i BSPA. A słuchać potrafi.
ZOBACZ WIDEO Spotkanie przyjaciół w NBA. Howard zmobilizował Gortata (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}
Potrafi też skutecznie działać. Na razie wynegocjował z Sir Richardem Leese’m z Manchester City Council, żeby mimo zaległości i problemów organizacyjnych nie likwidować klubu z Belle Vue. Wziął też na swoje barki organizacji temat znalezienia nowych zarządców. Wystarczy, że z najwyższej klasy rozgrywkowej ubyła już ekipa Lakeside Hammers, znana wcześniej jako Arena Essex.
Teraz do Lakeside pojedziemy tradycyjnie albo na zakupy, albo na gokarty. Szkoda, bo jeszcze niedawno przekonywali do pozostania w ich barwach na kolejny sezon drugiego pod względem średniej w Elite League Andreasa Jonssona. Teraz oddają na rynek Lewisa Bridgera, Kima Nilssona i Edwarda Kennetta, choć ten ostatni łączył występy w EL ze startami klasę niżej w Rye House, które zgłosiło akces do pójścia w górę. Podobnie jak Somerset, będące w ostatnich sezonach przeważnie w czubie Premier League. Znak zapytania stoi przy Kometach z Workington. Ponoć jeśli wiatry dobrze zawieją i one mogą doszlusować jako dziesiąta ekipa do Premiership.
Właśnie Premiership, tak jak w piłce, nazywa się od teraz liga angielska. Znana przez ostatnie kilkanaście lat jako Elite League. I to jest właśnie znak czasów i czytelna zmiana drogowskazu. Od tego momentu, zdaje się sygnalizować Mr. Chapman nastąpi odnowa: "czasy są ciężkie, ale zmiany przyniosą nową lepszą przyszłość".
Elite League i jej powołanie zbiega się w czasie z ostatnim latami prosperity żużla na Wyspach i zabiegami Terry’ego Russela i jego ekipy uwieńczonymi umieszczeniem transmisji ligi w kanale Sky Sport. Piękne to były czasy, bo w każdym meczu jechało kilku stałych uczestników GP oraz innych gwiazdorów włącznie z naszymi asami Tomaszem Gollobem i Piotrem Protasiewiczem. A Sam Ermolenko uczestniczył w transmisji mając mikrofon wewnątrz kasku, grzecznie uprzedzając, że może ewentualnie na antenie w czasie jazdy przekląć.
Później najlepsi, na znak dany przez starzejącego się Hansa Nielsena, zaczęli sukcesywnie odchodzić. I nie należy się spodziewać, że teraz wrócą. Zwłaszcza przy naszych polskich regulacjach. Rosco Rossiter już złorzeczy, że jego ulubiony zawodnik Peter Kildemand nie wie co przeważy kiedy na szalkach znajdują się Anglia vs. Szwecja. Wybór wynika z reformy, jaką wprowadzono u nas. Zawodnik poza rodzimą ligą może wybrać maksymalnie dwie inne. Kildemand postawi więc na Danię, Polskę i….
Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy i na ile wszystkie proponowane reformy się sprawdzą. Jeśli jednak Chapmanowi, zwanemu "Busterem" się powiedzie i Speedway Great Britain Premiership zapikuje w górę, ode mnie usłyszy na pewno "U Lucky Bastard".
Piotr Olkowicz