Wszyscy pamiętamy, jak działacze Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra rwali włosy z głowy po kontuzji Jarosława Hampela w półfinale Drużynowego Pucharu Świata 2015. Zawodnik stracił przez to pół tamtego sezonu i pół kolejnego. Klub natomiast stracił sportowo (jechał ponad rok bez krajowego lidera) i finansowo, bo PZM nie ubezpieczył kontraktu zawodnika na okoliczność startu w reprezentacji. Falubaz próbował się ratować potrącając około 400 tysięcy złotych z kontraktu zawodnika, ale ten skierował sprawę do Trybunału PZM i ostatecznie doszło do ugody. Zielonogórzanie musieli na to przystać, bo nie ma zapisów umożliwiających potrącenie za kontuzję odniesioną w kadrze.
Gdyby w przyszłym roku doszło w kadrze do podobnego zdarzenia, czyli kontuzji jakiegokolwiek zawodnika, to poszkodowany klub znowu miałby problemy. Inna sprawa, że Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ, obiecuje iż w styczniu zajmie się tematem i postara się znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Na dziś jest tak, że PZM pokrywa koszty ubezpieczenia związane z wykupem licencji na starty zawodników w DPŚ. Za 5-osobową drużynę trzeba zapłacić niecałe 950 euro. Świadczenia? NNW w wysokości 50 tysięcy euro oraz zwrot kosztów leczenia za granicą do 14 tys. euro i kosztów transportu do 5 tys. euro. Z powyższej wyliczanki wynika, że tematu ubezpieczenia kontraktu klubowego nie ma.
Rozwiązanie problemu jest jednak proste, ale i też kosztowne. Wydaje się, że sam PZM tego nie załatwi. Falubaz pytał w jednej z firm ubezpieczeniowych, jak wyglądałby sprawa ubezpieczenia kontraktów całej drużyny. - Wyszedł koszt na poziomie około 80 tysięcy złotych - mówi nam Marcin Grygier, rzecznik prasowy klubu. - Ubezpieczenie kontraktu obejmowało wszystkie rozgrywki, nie tylko kadrę - dodaje.
Przemysław Termiński, właściciel Get Well Toruń, przypomina że zanim wszedł do żużla, jego firma brokerska też przygotowała kompleksowy pakiet ubezpieczeniowy, który rozwiązałby problem wyjazdów na DPŚ i test-mecze kadry. - Pamiętam, że koszt składki dla wszystkich zawodników PGE Ekstraligi wynosił około 3,8 miliona złotych - mówi Termiński. - Najdroższe ubezpieczenie kosztowało 120 tysięcy, najtańsze 300 złotych. Cena polisy była uzależniona od wysokości kontraktu. Wszystko to jednak upadło za sprawą stowarzyszenia żużlowców, które nie chciało tego rozwiązania.
ZOBACZ WIDEO Prezes PZM prosi o to, żeby nie wywierać presji na Bartosza Zmarzlika
Dziś Termiński jest w tej grupie, która uważa, że nie ma sensu ubezpieczać kontraktów wyłącznie w przypadku jazdy w kadrze. Taką optykę wymusza jego zdaniem specyfika dyscypliny. Poza tym im mniej osób objętych jakąś usługą tym składka wyższe. - W piłce nożnej czy koszykówce jest to łatwiejsze, bo zawodnik jest przypisany do konkretnego klubu - wyjaśnia właściciel Get Well. - W żużlu tego nie ma, więc tu trzeba załatwić wszystko kompleksowo i dla całej ligi, bo przy jednym zespole czy kilku nazwiskach to się nikomu nie będzie opłacało - komentuje.
Swoją drogą, dzięki zmniejszeniu maksymalnej kwoty za podpis do 150 tysięcy złotych ryzyko wielkich strat z tytułu podpisanego kontraktu zostało znacząco zminimalizowane. Inna sprawa, że dobra oferta rozwiązania problemu przygotowana przez przewodniczącego GKSŻ byłaby mile widziana.
[/b]