Najważniejsze jest to, że Przemek nie narzeka już na ból - rozmowa z Piotrem Pawlickim, ojcem Przemka i Piotra juniora

Piotr Pawlicki czuwa nad rozwojem karier dwóch swoich synów: Przemka i Piotra juniora. Obaj są nadziejami, nie tylko leszczyńskiego, ale i polskiego speedwaya. Przemysław w końcówce sezonu 2008 zanotował dość groźnie wyglądający upadek, efektem którego była kontuzja i kilkudziesięciodniowa rehabilitacja. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Pawlicki senior zapewnia, że jego starszy syn nie odczuwa już skutków urazu.

Jarosław Handke: Jak pan podsumuje pierwsze w tym sezonie treningi na torze swoich synów w Rawiczu?

Piotr Pawlicki: Można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty. Trzeba uważać, sezon jest przed nami, na razie wszystko układa się świetnie. Najważniejsze, że starszego syna już nic nie boli, myślę, że jest dobrze przygotowany. Wszystko wyjdzie na jaw podczas najbliższych sparingów.

Przemek pod koniec ubiegłego sezonu nabawił się poważnej kontuzji. Jak przebiegała rehabilitacja, czy wszystko poszło zgodnie z planem?

- Rehabilitacja przebiegała bardzo dobrze, z prostej przyczyny - mieliśmy świetnych rehabilitantów. Zajęli się oni przygotowywaniem Przemka do sezonu już półtora tygodnia po operacji. Doktor Surgiel z poznańskiej kliniki zrobił super robotę. Myślę, że obecnie syn nie ma już żadnego urazu, a co najważniejsze - nie narzeka na to, że coś go boli. Gdyby tak było, to wyszłoby to już podczas jazd na crossie. Tor obecnie jaki jest, każdy wie, wymaga troszkę pracy, szczególnie barków i nóg. Nie jest to łatwy tor, ale to dobrze.

Czy uważa pan, że doskonalenie formy przed sezonem na krótkim, technicznym rawickim owalu jest dobrą formą przetarcia przed ważnymi meczami w Ekstralidze?

- Jest to super sprawa. Zawsze powtarzałem, że rawicki tor jest świetną nauką dla młodych. Leszczyński jest zupełnie inny, rawicki to taki typowo techniczny. Trzeba mieć sporo umiejętności, aby poradzić sobie na torze w Rawiczu, szczególnie w tak trudnych warunkach, jakie obecnie panują. W środę były one zresztą lepsze niż we wtorek. Myślę, że będzie się on w najbliższych godzinach i dniach obsuszał. W czwartek znów tutaj potrenujemy.

Przemek w ubiegłym sezonie znacznie lepiej niż na wyjazdach radził sobie na własnym torze. Co planujecie uczynić, aby poprawić jego jazdę na obcych torach?

- Jeżeli chodzi o wyjazdy, to mieliśmy w zasadzie dwa takie: w Częstochowie i w Tarnowie. Pierwszy z nich, wiadomo, nie był łatwy, tym bardziej, że przyszło rywalizować w nim Przemkowi, który był świeżo po zdaniu licencji, z zawodnikami jeżdżącymi od dziesięciu czy piętnastu lat. Nie ma więc sensu dyskusja na temat, dlaczego syn sobie w tym meczu nie poradził. Jestem dobrej myśli i uważam, że nie będzie źle. Przecież Przemek radził sobie dobrze w młodzieżówkach na różnych torach, wiadomo, że to nie były zawody rangi Ekstraligi, ale w końcu spotykał się w nich z juniorami jeżdżącymi także w niej.

Jakie wyniki osiągane przez pańskiego starszego syna byłyby satysfakcjonujące? Na co stać Unię Leszno w zawodach drużynowych?

- Jeżeli chodzi o drugą część pytania, to wszystko zależy od całego zespołu, a nie tylko od Przemka. Co do pierwszego pytania, to na pewno mamy jakieś swoje cele, a właściwie Przemek ma swoje. Podstawowym założeniem jest jednak to, aby przejechać sezon bez kontuzji. W ubiegłym roku nie udało nam się tego postanowienia zrealizować, mam nadzieję, że sezon 2009 będzie dla nas szczęśliwszy niż poprzedni.

Czy pański syn planuje regularne starty w jakichś turniejach poza granicami kraju, bądź też w rozgrywkach ligowych poza Polską?

- Tak, mamy podpisane kontrakty w ligach niemieckiej oraz w szwedzkiej, w zespole z Vastervik. Nie mamy jednak żadnych zobowiązań względem tych drużyn, będziemy jeździć na ich mecze na tyle, na ile pozwalał nam będzie na to czas. Głównie koncentrujemy się na lidze polskiej. Szkoda, że zlikwidowano rozgrywki Ligi Juniorów, bo były to jednak fajne spotkania chłopaków, którzy na co dzień jeżdżą w Ekstralidze. Powodem tego są finansowe dołki klubów, ale myślę, że mimo odwołania tych rozgrywek, damy sobie radę. Poszukamy jazdy w innych miejscach. Naszym celem jest bowiem jak największa ilość jazdy.

Źródło artykułu: