Tarnowianie po spadku z PGE Ekstraligi rozmawiali ze swoimi liderami. Chcieli, żeby w klubie zostali Leon Madsen, Janusz Kołodziej i Kenneth Bjerre. Zatrzymać udało się tylko tego ostatniego. Reszta chciała jeździć z najlepszymi. W ich przypadku górę wzięły sportowe ambicje. Madsen wybrał Częstochowę, a Kołodziej wrócił do Fogo Unii Leszno.
Z Bjerre też łatwo nie było. Działacze musieli użyć odpowiednich argumentów finansowych i zbudować kontrakt tak, żeby Duńczyk miał szansę zarobić tyle samo co w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ostatecznie udało się osiągnąć porozumienie. - Te rozmowy były naprawdę trudne. Pomogła nasza solidność. Zawodnika przekonało to, że pieniądze są zawsze na czas, a do tego dochodzi bardzo dobry klimat w klubie - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Łukasz Sady.
Stawki w kontrakcie Bjerre są niższe niż w ekstralidze - to zrozumiałe, ale jest duża szansa, że za cały rok startów Duńczyk wystawi klubowi podobny rachunek. - Niższe stawki wynikają między innymi z regulaminu finansowego w Nice PLŻ i poziomu rozgrywek. Inna sprawa, że Duńczykowi krzywda się nie stanie, jeśli pojedzie na poziomie, którego od niego oczekujemy - zapewnia prezes tarnowskiego klubu.
A oczekiwanie wobec Bjerre Unia ma bardzo precyzyjne. - Ma być liderem zespołu i w każdym meczu zdobywać powyżej 10 punktów. Jeśli będzie prezentować taki poziom przez cały rok, to dobrze na tym wyjdzie. Zarobi wtedy tyle samo co w PGE Ekstralidze - podkreśla prezes tarnowskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO Pojedziemy na biało-czerwono tylko w polskich rundach
Jak bedzie zostawal na starcie to bedzie 9-11.
Typowy startowiec,walczakiem jest Leon.
Będzie miał "swoje pieniądze", gdy da odpowiednie punkty klubowi.