Grzegorz Czarnecki został skreślony z listy sędziów. W PZM mówią, że się nie nadawał. Tej decyzji dziwi się inny zawieszony arbiter Zdzisław Fyda. - Jeżeli ktoś się orientuje, to Czarnecki to jest fachura nie z tej ziemi, mechanik od wyścigów motocyklowych i samochodowych. W tej dziedzinie ma wszystko w jednym palcu - twierdzi Fyda, ale w swojej opinii jest odosobniony.
W związku nie mają najlepszego zdania o Czarneckim. Chodzi zarówno o kwestie związane z sędziowaniem, jak i sprawy techniczne. Jeden z działaczy PZM doliczył się co najmniej trzech zawodów w klasie 80cc, w których pod wieżyczką sędziowską kłębił się tłum niezadowolonych rodziców dzieci biorących udział w turnieju. Raz prawie wyniesiono arbitra z wieżyczki. Te wydarzenia sprawiły, że w GKSŻ doszli do wniosku, że Czarnecki nie czuje roli sędziego i trzymanie go na siłę nie ma sensu, bo można mu tylko zrobić krzywdę.
Zrodził się jednak pomysł, by z Czarneckiego, z racji tego, że był kiedyś mechanikiem u rajdowca Piotra Jamroziaka, zrobić komisarza technicznego. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że czeka go trudne zadanie. Musi zdać egzamin, a trzeba wiedzieć, że na pierwszym egzaminie sędziowskim (odbywają się one między innymi w trakcie zawodów towarzyskich) popełnił poważne błędy. Zezwolił na start zawodnikowi, który miał zamontowany w pełni przelotowy tłumik. Dopuścił też do jazdy innego żużlowca, który z kolei nie miał w swojej maszynie deflektora.
ZOBACZ WIDEO Gol ze spalonego uratował PSG - zobacz skrót meczu z Lille [ZDJĘCIA ELEVEN]