Rufin Sokołowski, eks-prezes Unii Leszno, mówił niedawno, że Nicki Pedersen jest poza zespołem, bo przygotowuje się sam i nie integruje się z kolegami. Działacz utrzymywał, że będą z tego problemy i przypomniał, jak w końcówce sezonu 2016, w proteście przeciwko Nickiemu, drużyna stanęła murem za byłym już menedżerem Adamem Skórnickim. Ten ostatni postawił się działaczom, którzy nalegali na start Pedersena w meczu ligowym z Betard Spartą Wrocław. Skórnicki postawił na Tobiasza Musielaka i zespół poparł tę decyzję.
- Nie wiem, jak będzie, bo szklanej kuli nie mam - mówi nam Piotr Baron, menedżer Fogo Unii. - To, że kiedyś była różnica zdań między Pedersenem i resztą zespołu nie znaczy, że ten stan trwa nadal. Zresztą nieobecność Duńczyka na zgrupowaniu zespołu i jego absencja na pierwszych treningach w Lesznie były usprawiedliwione - tłumaczy Baron.
- Dywagacje dotyczące Pedersena o tyle nie mają sensu, że nie naciskaliśmy na jego wyjazd na obóz drużyny - komentuje menedżer Fogo Unii. - Był po kontuzji, miał swój indywidualny tok, więc uznaliśmy, że lepiej będzie, jak popracuje sam. Co do treningów, to powiem tylko, że pierwszy raz mieliśmy wyjechać 10 marca, ale udało się ten termin przyspieszyć. Pedersen nie był jednak gotowy na to, żeby przyjechać, bo jeszcze czekał na zamówione ramy i silniki. Na pewno więc nie było tak, że on celowo się nie integrował. Tak po prostu wyszło.
15 marca Pedersen będzie jednak pierwszy raz trenował pod okiem menedżera Fogo Unii. Duńczyk weźmie udział w wyjazdowej sesji leszczyńskiego zespołu w niemieckim Wittstock. - On już trenował w Wittstock i mówił, że wszystko było w porządku - zdradza Baron. - Na nic się nie skarżył, więc wszystko wskazuje na to, że po kontuzji nie ma śladu. Pooglądamy go jednak na własne oczy i sprawdzimy, jak jest.
ZOBACZ WIDEO Hans Andersen obiecuje że skandalu nie będzie. Z Orłem chce dokończyć dzieła
Czytam na wstępie, że jednak będzie szansa na integrację z resztą zespołu.