Spore emocje miały miejsce już w pierwszym biegu zawodów, kiedy to spod taśmy idealnie wręcz wyszedł właśnie Słoweniec i z czwartego pola zamknął jadącego przy krawężniku Grigorija Łagutę. Następnie jednak, po dwóch okrążeniach, zanotował upadek. Co było przyczyną takiego stanu rzeczy? - Były to dla mnie pierwsze zawody w Rawiczu. Uważam, że rozpoczęły się dla mnie źle, gdyż już w pierwszym wyścigu miałem upadek. Przyczyną tego było to, że nie znam jeszcze zbyt dobrze odpowiedniej ścieżki, po której najlepiej jeździ się w Rawiczu. Abym ją dokładnie poznał, potrzeba jeszcze trochę czasu. Myślę jednak, że pokazałem, że potrafię dobrze jeździć, na pewno prezentowałem się lepiej niż na sobotnim treningu. Ale stać mnie na więcej i chcę to pokazać w przyszłości - tłumaczy Maks Gregoric.
Słoweniec na rawickim owalu imponował zwłaszcza atomowymi startami, zaś na trasie tracił nieco ze swego impetu. Co jest tego powodem? - Moje starty były naprawdę dobre. Tak jak już mówiłem, problemem na tym torze jest znalezienie odpowiedniej ścieżki, która daje zawodnikowi największą prędkość. Uważam, że w końcowej fazie zawodów znalazłem w końcu mniej więcej tę ścieżkę, ale wtedy z kolei nie miałem już tak dobrych startów, jak na początku turnieju. Uważam, że potrzeba mi jeszcze kilku treningów w Rawiczu i powinno być w porządku - mówi zawodnik startujący w bieżącym sezonie w Kolejarzu Rawicz.