W tym sezonie zdarzały się już sytuacje, kiedy odwoływano imprezy, a spokojnie można było jechać. Tak było chociażby podczas Eliminacji Złotego Kasku w Gnieźnie. Można odnieść wrażenie, że coraz częściej zdarza się tak, że zawodnicy kręcą nosami na warunki torowe i naciskają na przełożenie imprez, kiedy warunki wydają im się trudne.
Zdaniem naszego eksperta Jacka Frątczaka nie można jednak zrzucać winy za przekładanie imprez na zawodników. Nie można się też dziwić, że czasami narzekają oni na to, jak wygląda stan nawierzchni. - Zawodnicy mają świadomość tego, że nie przejechali wystarczającej liczby kółek - mówi Frątczak. - Okres przygotowawczy był długi, ale zawodnicy byli wybijani z rytmu przez pogodę. A najgorsze, co może się przytrafić, to nieregularność, jeżeli chodzi o jazdę w powtarzalnych warunkach torowych. Nic dziwnego, że kiedy jest ciężko to żużlowcy nie kwapią się do jazdy - mówi były menedżer Falubazu.
Problem może się pogłębiać, a narzekania zawodników mogą być coraz głośniejsze. - Z powodu perturbacji pogodowych zawodnicy wcale nie są gotowi do sezonu, mimo że długo się do niego przygotowywali - twierdzi nasz ekspert.
Żużlowcy stali się bardziej wyczuleni, bo mogą mieć w głowach to, co w ostatnich latach wydarzyło się w speedway'u. Fatalny upadek Darcy'ego Warda, przez który Australijczyk musi się poruszać na wózku inwalidzkim, a także śmierć na torze Krystiana Rempały - to z pewnością odcisnęło piętno na zawodnikach. - Bezpośrednio nie ma to na nich wpływu, ale pośrednio na pewno tak. Poza wszystkim powinna być kwestia bezpieczeństwa. Za chwilę rozpoczyna się cykl Grand Prix. Proszę mi wierzyć, że każdy chce być do niego maksymalnie przygotowany. Zawodnicy nie chcą ryzykować, że przez turbulencje pogodowe ktoś wjedzie im na plecy - mówi Frątczak.
ZOBACZ WIDEO Ligue 1: nieprawdopodobne emocje w Metz! PSG dogoniło Monaco [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Kiedyś to była szlaka....