Przypomnijmy, że Roberta Lamberta nie było w awizowanym składzie Speed Car Motor Lublin na mecz w Gnieźnie. 19-latek miał w niedzielę ścigać się na Wyspach Brytyjskich. Spotkanie angielskiej Championship jednak odwołano, więc mógł przylecieć do Polski. Choć nie zdołał utrzymać średniej biegopunktowej 3,000, to i tak po meczu był w dobrym nastroju. - Zdobyłem 11 punktów z bonusem, więc jestem zadowolony - powiedział.
Dorobek Lamberta mógłby być okazalszy, gdyby nie wykluczenie w pierwszym biegu. Na pierwszym łuku młody zawodnik zaciekle walczył z rywalami. W pewnym momencie nie zdołał opanować motocykla i upadł. Sędzia Grzegorz Sokołowski uznał, że Brytyjczyk mógł uniknąć kolizji i zarządził, że w powtórce nie wystąpi.
- Sądzę, że pierwszy wyścig powinien być powtórzony w pełnej obsadzie. Sędzia podjął inną decyzję. Podczas kolejnego biegu tor był już trochę inny, zmienił się w porównaniu z tym, co zastałem podczas przedmeczowych próbnych okrążeń - dodał obcokrajowiec Speed Car Motory Lublin.
Początek zawodów był dla Lamberta nieudany. W dalszej fazie rywalizacji zaczął prezentować się znacznie lepiej. - Dokonałem kilku małych korekt w motocyklu i to zaprocentowało - wywalczyłem trzy zwycięstwa. Później, w wyścigu piętnastym, minąłem linię mety na ostatniej lokacie. Jestem zadowolony z mojego rezultatu. Mogłem zdobyć więcej punktów, ale wciąż się uczę - dodał.
W niedzielę lublinianom brakowało dobrych startów. W wielu wyścigach już na pierwszym łuku znajdowali się za rywalami. Później nie zawsze potrafili odrabiać straty. - Sposób, w jaki zmieniał się tor, był dla mnie sprzyjający. Wraz z drużyną ciężko walczyliśmy. Zauważyłem jednak, że przegrywaliśmy starty. Teraz skupiamy się na kolejnym spotkaniu. Mam nadzieję, że będziemy mocniejsi - podsumował Robert Lambert.
ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc