Ciężkie chwile Bartosza Zmarzlika. Po przegranym finale IMP trwa dyskusja o ryzykownych atakach żużlowca Cash Broker Stali Gorzów w biegu ostatniej szansy. Dwukrotnie Bartosz próbował minąć Janusz Kołodzieja i za każdym razem obaj upadli na tor. Sędzia nie wykluczył Zmarzlika, choć w dyskusjach kibiców pada argument, że powinien był to zrobić.
- Mógł to zrobić, ale tylko za drugim razem, bo pierwsza sytuacja była dla mnie czysta - ocenia Bogusław Nowak, były żużlowiec Stali. - Rozumiem jednak, że zwyciężył duch sportu. Sędzia chciał, żeby rywalizacja w tak ważnej imprezie rozstrzygnęła się na torze, dlatego dał Zmarzlikowi kolejną szansę.
Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy Zmarzlik przesadził? Czy słuszne są porównania Bartosza do Adriana Miedzińskiego. Ten ostatni zaliczył w tym sezonie bodaj największą liczbę wypadków i wykluczeń. - Nie stawiałbym znaku równości między tymi zawodnikami - stwierdza Nowak. - Adrian przewraca się nawet, jak nie jest przez nikogo atakowany. U Bartosza mamy natomiast wielkie chęci i balansowanie na granicy ryzyka. Na pewno jednak nie można mówić, że Zmarzlik jest brutalem, że w tym co robi przesadza. Problemem w przypadku żużlowca Stali jest nakładana na niego presja, ale i też ogromna chęć wygrywania.
- Przed finałem IMP też słyszałem głosy, że Bartosz nie może, lecz musi - zauważa Nowak. - To nie pomaga. Myślę, że wielkim zadaniem dla trenera Stali Stanisława Chomskiego jest teraz to, by spuścić z zawodnika to ogromne ciśnienie. Inna sprawa, że ja bym się nie czepiał takiego, nie innego stylu jazdy Zmarzlika. Chcąc osiągać sukcesy, trzeba przekraczać pewne bariery. Pewnie, że Bartosz powinien bardziej kalkulować, ale z drugiej strony, bez ryzyka, niczego w żużlu nie osiągnie. Swoją drogą, to równo czterdzieści lat temu zdobyłem złoto w IMP. Liczyłem, że Zmarzlik pójdzie w moje ślady - kończy legenda gorzowskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu