Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jest pan kibicem żużla?
Marcin Lijewski: Nie ma co ukrywać, dyscypliną sportu numer jeden jest dla mnie piłka ręczna. Z przyjemnością oglądam także koszykówkę, szczególnie tę w wydaniu NBA. Basket jest mi bliski, bo przecież w Ostrowie przygodę ze sportem rozpoczynałem właśnie od koszykówki. Żużlem interesuję się. Lubię obejrzeć speedway zarówno w domu przed telewizorem, ale również na żywo na stadionie. Z reguły okazję mam na to w Gdańsku.
[b]
Zaskoczony był pan propozycją bycia ambasadorem Lotos Mistrzostw Polski Par Klubowych na Żużlu, które odbędą się w Ostrowie?[/b]
Było mi bardzo miło, że otrzymałem taką propozycję od promotora tych zawodów Macieja Polnego, którego zna jeszcze z dawnych czasów mojej gry w Gdańsku, zanim jeszcze wyjechałem do Niemiec. Ucieszyłem się, że zawody te odbędą się w moim rodzinnym mieście, Ostrowie Wielkopolskim.
Śledzi pan na bieżąco co dzieje się w mieście, z którego pan się wywodzi?
Oczywiście. Trzymam kciuki za piłkarzy ręcznych Ostrovii. Szerokim echem odbił się także brązowy medal koszykarzy BM Slam Stali Ostrów. Wiem, jak bardzo popularny w moim rodzinnym mieście jest sport żużlowym. Jestem przekonany, że Lotos Mistrzostwa Polski Par Klubowych będą świetną imprezą. Słyszałem, że na te zawody Ostrów czekał aż 30 lat. Trzymam kciuki za organizatorów i liczę, że trybuny stadionu wypełnią się po brzegi.
Wspomniał pan, że najbliższy sercu jest rzecz jasna nadal szczypiorniak. Co pan czuje, kiedy widzi obecną reprezentację Polski w piłce ręcznej?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że przespano pewien okres, kiedy należało stopniowo robić zmianę pokoleniową w kadrze. Mieliśmy naprawdę bardzo fajną reprezentację i należało odważniej wprowadzać do kadry młode pokolenie. Z uwagi na to, że został ten moment zmiany pokoleniowej zaniedbany, zbieramy teraz żniwo tych błędnych decyzji. Zmiana warty prędzej czy później musiała w kadrze nastąpić. W Polsce niestety nie dzieje się to tak płynnie jak we Francji czy Danii. Czasu już nie cofniemy. Błędy zostały popełnione. Pytanie, czy zostaną z nich wyciągnięte wnioski na przyszłość. Ta nauka jest najbardziej bolesna, ale mam nadzieję, że okaże się ona skuteczna. Teraz pozostaje nam tylko wspierać tę drużynę, trzymać za nią kciuki i stworzyć jak najbardziej komfortowe warunki pracy dla Piotra Przybeckiego i jego podopiecznych.
ZOBACZ WIDEO Iga Baumgart w nowej roli. Piotr Małachowski pod gradobiciem pytań
Jak czuje się pan w nowej roli trenera?
Czuję się bardzo dobrze. Nie ukrywam, że dojrzewałem do tej decyzji. Myślę, że poszedłem dobrą drogą, stopniowo przechodząc z roli zawodnika do funkcji trenera. Przez poprzednie dwa lata, jako drugi trener u boku Damiana Wleklaka, miałem okazję trenować kadrę B, dzięki czemu nabyłem trochę doświadczenia. Taki natychmiastowy przeskok z roli zawodnika do funkcji trenera nie jest wcale wskazany. Fajnie jest się pouczyć od innych, podpatrywać ich pracę, korygować pewne plany. Ja to zrobiłem i mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Co ważne, praca w roli trenera sprawia mi ogromną radość. Nie mam takiego głodu piłki ręcznej, ja to z reguły bywa po zakończeniu kariery sportowej. Nadal praktycznie codziennie jestem na hali. Mam kontakt ze sportem, a nawet z chłopakami na rozgrzewce pogram sobie.
Przed panem ważny sezon, kiedy po raz pierwszy samodzielnie poprowadzi pan drużynę ligową. Będzie większa odpowiedzialność?
Oczywiście. Teraz to ja mogę mówić piękne rzeczy, a rzeczywistość wszystko zweryfikuje. Więcej będzie można powiedzieć po zakończeniu sezonu, który ruszy we wrześniu. Tak jak wspomniałem, dojrzewałem do roli trenera. To się nie stało z dnia na dzień. Przeszedłem pewną drogę od zawodnika do trenera. Nie ma jednak patentu na to, że dobry zawodnik będzie równie uznanym szkoleniowcem. Nie wszystko przecież zależy od trenera. Na jego sukcesy składa się wiele czynników.
Jako sportowiec osiągnął pan bardzo wiele. Wygrał pan jako pierwszy Polak Ligę Mistrzów, ma pan medale mistrzostw świata, brał pan udział w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. O czym marzy pan jako trener?
Chciałbym nawiązać jako trener do sukcesów, które dane było mi świętować jako zawodnik, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że będzie to strasznie ciężkie do powtórzenia. Wiele aspektów ma wpływ na sukces trenera. Ta praca to ogromne wyzwanie. Tak naprawdę jestem dopiero na początku tej drogi. Spokojnie podchodzę do tej pracy, ale mam oczywiście swoje ambicje.