Stefan Smołka. Powroty do przeszłości: Jedyny taki redaktor, jedyny taki człowiek (felieton)

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Damian Gapiński
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Damian Gapiński

Damian Gapiński nie żyje! Ta hiobowa wieść sparaliżowała sportowe środowisko w środku zeszłego lata. Mija dokładnie rok od odejścia naszego kolegi i najlepszego z możliwych przełożonego.

W tym artykule dowiesz się o:

Współtwórcy portalu SportoweFakty.pl - jedynego w swoim rodzaju tytana pracy. Rok cały minął, a żal po tej stracie wcale nie mija. Śp. Damian był dla mnie młodszym kolegą. Ceniłem go nie tylko za życzliwość, z jaką odnosił się do mnie osobiście, bo tak pewnie traktował wszystkich wokół, była to kwestia, wyniesionego z domu, dobrego wychowania. Damian Gapiński był poza wszystkim rewelacyjnym człowiekiem. Mógłbym spokojnie być jego ojcem, ale w relacjach wzajemnych tej różnicy wieku wcale się nie czuło. Cechowała go dojrzałość, głęboka wiedza i swoista charyzma. Tacy ludzie bez reszty oddają się powierzonym im obowiązkom, na przysłowiowe dwieście procent. W efekcie wysuwają się na czoło i szybko awansują. Często czynią to jednak z ewidentną szkodą dla własnego zdrowia. Tak z całą pewnością było w przypadku Redaktora Gapińskiego.

Z przyjemnością czytałem jego teksty. Był bezkompromisowym dziennikarzem, drążącym temat aż do bólu. Potrafił powiedzieć (napisać) coś, co inni dawno by odpuścili. Wystarczy przypomnieć aferę tłumikową (2010), kiedy to stanął po jedynie słusznej stronie, za co zresztą stracił stanowisko rzecznika w GKSŻ.

O Damianie najpiękniej po jego śmierci napisał jego przyjaciel, twórca i pierwszy właściciel portalu SportoweFakty.pl, współpracownik i szef, Dariusz Górzny. Nie potrafię odmówić sobie zacytowania kilku fragmentów, bo naprawdę warto takie słowa powtarzać. Oto one:

Lojalność, uczciwość, poświęcenie i wiara w zespół, przekonanie, że dobre dziennikarstwo zmienia sport na lepszy…

[…] wyróżniało Damiana wizjonerskie podejście do sportu żużlowego, a jednocześnie trzeźwa analiza rzeczywistości czarnego sportu… Damian od naszych pierwszych spotkań przejawiał ponadprzeciętne zaangażowanie, wyróżniał się multidyscyplinową wiedzą, a co z dzisiejszej perspektywy najważniejsze, ogromną wiarą w powodzenie projektu…

Sportowe Fakty potrzebowały Redaktora Naczelnego z prawdziwego zdarzenia… pieniądze nie były dla niego w życiu najważniejsze, rzekłbym, że nie były nawet ważne. Wielokrotnie otrzymywał propozycję "zmiany barw klubowych" za lepsze pieniądze, miał propozycje pracy w Warszawie w najważniejszych redakcjach na kierowniczych stanowiskach, ale zawsze odmawiał...

[…] był bezsprzecznie człowiekiem wielu talentów. Znakomitym, dociekliwym, bezkompromisowym dziennikarzem. Zaangażowanym, niezwykle kreatywnym i wizjonerskim działaczem sportowym, w szczególności oddanym sportowi dzieci i młodzieży, o czym świadczą jego sukcesy na polu siatkarskim. Ale był także utalentowanym kabareciarzem, który występował przed kilkunastoma laty na scenie. Wreszcie, każde urodziny czy inne spotkanie w jego domu to była uczta dla podniebienia. Tak, Damian fantastycznie gotował. A we wszystkim czuć było pasję. Z taką samą opowiadał o dziennikarstwie jak i o tym, co właśnie podał do stołu…

[…] wielu się go bało, wielu irytował swoją dociekliwością i trafnością ocen, wielu wreszcie zazdrościło źródeł informacji, ale wszyscy Damiana szanowali i obiektywnie cenili...

Damian w szczególności walczył w słusznych sprawach o zdrowie i życie zawodników lub uczciwość i przyzwoitość w klubach. Walczył o bezpieczeństwo na torach, walczył o wyeliminowane patologii ze środowiska żużlowego związanych z niewypłacalnością klubów, walczył swoim piórem ramię w ramię z zawodnikami o bezpieczne tłumiki, walczył także w jednostkowych sprawach zawodników…

Nie było dla Damiana rzeczy niemożliwych. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek z jego ust usłyszał słowa: "nie da się", "nie zrobię tego". Im trudniejsze zadanie, im większe poświęcenie było potrzebne, tym Damian był skuteczniejszy…

Było ogromną przyjemnością słuchać, jak opowiadał o dzieciakach, dla których stworzył klub i nowe miejsce aktywności. To było jego prawdziwe dziecko. Wierzył i wiedział, że organizując im czas poprzez sport, ogranicza ryzyko wpadnięcia w nieodpowiednie towarzystwo, wielu pewnie z tej młodzieży byłoby w innym, gorszym miejscu, gdyby nie Damian…

Damian z Karoliną. Łączyła ich pasja do sportu, ale także niezwykle szczera chęć pomagania innym. Przebywając w ich obecności, czuło się to ogromne ciepło, jakim siebie otaczali, to bezgraniczne zaufanie i zrozumienie bez zbędnych słów. Ta równowaga emocjonalna i siła spokoju, jaką miał Damian w swoim domu, przekładała się na jego podejście do drugiego człowieka…

Piękne świadectwo. Wspominając Damiana zaraz po jego śmierci, napisałem z przekonaniem, że zasłużył na pomnik, niekoniecznie w pospolitym tego słowa znaczeniu. Nie bez satysfakcji odebrałem zatem inicjatywę ustanowienia szczególnej nagrody dla wyróżniających się dziennikarzy imienia Damiana Gapińskiego, ujawnioną na początku br. podczas uroczystej gali, organizowanej przez "Tygodnik Żużlowy" w Lesznie.

Jeśli pamięć o takich ludziach żyje, to jak gdyby oni sami wciąż byli pośród nas obecni.

Stefan Smołka

Źródło artykułu: