Jak w prawdziwym rollercoasterze może czuć się w tym sezonie Piotr Pawlicki. Dobry okres podczas meczów sparingowych, następnie zniżka formy, a później mozolny powrót do dobrej dyspozycji. Dobrej, ale ciągle nie tej, na którą go stać. Również w GP forma reprezentanta Polski nie zachwyca. Potrafił już wygrać turniej, ale częściej kończy zawody poza pierwszą ósemką. - Wiadomo, że plan przed sezonem był całkiem inny, ale teraz będę walczył o utrzymanie się w cyklu. Wielu tych punktów mi nie brakuje, a turniejów pozostało pięć (Pawlicki ma 5. punktów straty do 8-go Martina Vaculika dop. red.). Wierzę w to, że się uda - przyznaje zawodnik.
- Przed tygodniem przyjechały do mnie nowe silniki. Mam ich kilka i to od całkiem innego tunera niż te poprzednie, ale nie chciałbym zdradzać nazwisk. Jak widać było w ostatnim meczu ligowym, to wszystko zagrało i mam nadzieję, że tak samo będzie w sobotę - wyraża nadzieję Pawlicki. - Na tym sprzęcie jechałem również GP Challenge. Niewiele zabrakło, ale jednak się nie udało, żeby już tam zapewnić sobie udział w przyszłorocznym cyklu. Teraz już nie ma innej opcji jak utrzymać się poprzez czołową ósemkę - stwierdza przytomnie.
Podczas ostatniej rundy GP w szwedzkiej Malilli, Pawlickiemu w boksie towarzyszył ojciec. Niby to nic wielkiego, ale najmłodszy z klanu przyzwyczaił fanów, że raczej pojawia się już bez pryncypała na zawodach. Eksperci jednak zauważają, że inni nasi reprezentanci stale współpracują z rodzicami. - Tata jest zawsze mile widziany w moim boksie, ale nie zawsze ma czas by w nim być. Powszechnie wiadomo, że mamy ostre charaktery i nieraz jeden na drugiego ryknie, ale ojciec jest dla mnie zawsze dużym wsparciem i chcę go mieć przy boku. Niestety wiem, że on zajmuje się naszym rodzinnym ranczem i temu poświęca większość czasu. Na sobotnie GP jednak obiecał, że postara się dotrzeć i mam nadzieję, że będziemy całym teamem pracować na dobry wynik - przyznał 22-latek.
Co Pawlicki ma na myśli, mówiąc o dobrym wyniku? - Dobry rezultat to taki, w którym jestem w półfinałach i mam dwucyfrową zdobycz. Przed rokiem szło mi w Gorzowie całkiem nieźle (10. punktów i ostatecznie 8. miejsce w zawodach dop. red.). Gdyby nie jeden upadek na pewno byłoby więcej oczek, a i miałbym opcję wyboru przed półfinałami. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej - mówi reprezentant Polski.
We wspomnianym wcześniej turnieju GP Challenge świetnie poradził sobie starszy brat Piotra - Przemysław. To on wtedy cieszył się z awansu do GP. Zawodnik leszczyńskiej Fogo Unii zapewnia jednak, że nie ma w nim żadnej zazdrości. - To, że Przemek awansował, daje dodatkowej motywacji. Choć tak naprawdę nie wiem, czy da się jeszcze bardziej zmotywować na GP. To jest walka o mistrzostwo świata i od zawsze marzyliśmy z bratem, aby tu być i jeździć razem. Czy będzie rodzinny team w GP 2018? Pewnie tak, ale najpierw muszę się utrzymać - zakończył Piotr Pawlicki.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: rybnicki #SmakŻużla