Prezes PZMOT, Andrzej Witkowski, podpisując umowę z firmą Nice, podkreślał znaczenie tego faktu dla rozwoju polskiego sportu żużlowego. - Myślę, że jest to krok w dobrym kierunku. Pierwszy rok naszej współpracy będzie na pewno rokiem zbierania doświadczeń, zarówno dla Polskiego Związku Motorowego, jak i firmy Nice, tak aby w następnych latach łatwiej było pozyskiwać kolejnych sponsorów. Wszystko po to, by rozwijał się sport żużlowy, a nasza reprezentacja miała większe szanse na zdobywanie tytułów mistrza świata - mówił.
Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich latach o sukcesach reprezentacji zapominano praktycznie tydzień po zdobyciu medalu. Zdaniem Andrzeja Witkowskiego wpływ na to miała po części specyfika sportu żużlowego. - Drużynowy Puchar Świata w sporcie żużlowym to coś innego niż mistrzostwa świata w piłce nożnej, siatkówce czy piłce ręcznej. W tych dyscyplinach jest więcej meczów, dłużej trwa impreza mistrzowska. Ponadto są zgrupowania reprezentacji, mecze kontrolne i kwalifikacyjne. W żużlu praktycznie walka o tytuł sprowadza się do dwóch, góra trzech turniejów w ciągu jednego tygodnia w roku. Szanse na prezentowanie drużyny narodowej są więc automatycznie rzadsze - tłumaczy Witkowski, który jednocześnie podziela opinię, że w kwestii marketingu sportowego w zakresie żużla jest jeszcze wiele do zrobienia. - Zgadzam się, że dotychczas sukcesy żużlowej reprezentacji Polski nie były wykorzystywane do promocji tej dyscypliny w naszym kraju, by żużel trafiał także do miejscowości, w których nie jest popularny. Temu między innymi służy pozyskanie głównego sponsora reprezentacji. Wierzę, że dzięki temu fenomen sportu żużlowego pozna więcej Polaków - dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Piotr Szymański, Przewodniczący GKSŻ. - Myślę, że pojawienie się sponsora reprezentacji wniesie trochę świeżości w nasze poczynania i sport żużlowy wreszcie zostanie doceniony. Od czterech lat jesteśmy przecież Drużynowymi Mistrzami Świata wśród juniorów, a w tym samym czasie zdobywaliśmy także dwukrotnie Drużynowy Puchar Świata w seniorach, a obecnie jesteśmy Drużynowymi Wicemistrzami Świata. Pozyskanie sponsora pozwoli nam na kształtowanie pozytywnego wizerunku reprezentacji, a także, mam nadzieję, zainteresowanie innych sponsorów, wspieraniem żużlowej reprezentacji Polski - tłumaczy szef GKSŻ.
Sezon 2009 ma być kolejnym rokiem sukcesów polskiego sportu żużlowego. Prezes Andrzej Witkowski na bieżący rok ma swoje sportowe marzenia. - Powoli staje się regułą, że nasi juniorzy zdobywają złote medale Drużynowych Mistrzostw Świata. Wygrywali dotąd cztery razy, w tym trzykrotnie poza granicami naszego kraju. Skoro w 2009 roku finał jest Gorzowie, naturalne jest oczekiwanie na piąty z rzędu tytuł mistrzowski naszych juniorów - mówi.
O ile w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów Polacy mają niemalże "patent" na wygrywanie, o tyle w seniorskiej najważniejszej imprezie w sezonie, Drużynowym Pucharze Świata, o sukcesy jest bardzo trudno, a każdy triumf biało-czerwonych zapisuje się w historii polskiego żużla złotymi zgłoskami. - Miałem okazję nie tylko oglądać na żywo we Wrocławiu i w Lesznie finały Drużynowego Pucharu Świata, kiedy to Polacy zdobywali tytuły mistrzowskie, ale także wręczać biało-czerwonym medale. Była to dla mnie - jako prezesa Polskiego Związku Motorowego - największa radość. Przed rokiem w Vojens - choć przegraliśmy po dramatycznej walce z Duńczykami - byłem również bardzo zadowolony z występu naszej drużyny, która zdobyła srebrny medal, po jednym z najbardziej fascynujących finałów w ostatnich latach. W tym roku z racji tego, że decydująca batalia jest w Lesznie, liczę na to, że Polacy - przy ogłuszającym dopingu kilkudziesięciu tysięcy kibiców - zrewanżują się Duńczykom i odzyskają Puchar Świata - mówi Andrzej Witkowski.
Prezes Polskiego Związku Motorowego trzyma oczywiście także kciuki za polskiego żużlowca wszech czasów w rywalizacji Grand Prix 2009. - Tomkowi Gollobowi mogę życzyć, by po jednym srebrnym i czterech medalach brązowych zdobył także to, na co zasługuje swoimi umiejętnościami, doświadczeniem i wiedzą, czyli złoty medal. Zdaję sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne, ale wiem, że jest to nie tylko marzenie Tomka, ale także działaczy, trenerów, a przede wszystkim rzeszy polskich kibiców - kończy Andrzej Witkowski.