Półfinał w pigułce: Wybitność Dobruckiego, Chomski szukał winy w torze (komentarz)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Narada w Stali Gorzów
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Narada w Stali Gorzów

Rafał Dobrucki od strony taktycznej rozegrał mecz w Gorzowie niemal perfekcyjnie. Po drugiej stronie barykady Stanisław Chomski, który narzekał na to, że jego drużynę zaskoczył własny tor.

KOMENTARZ. Są takie mecze, że sama dyspozycja zawodników nie wystarczy do sukcesu. Potrzebne jest dodatkowe szczęście, pech przeciwników lub zmysł taktyczny trenera. Sparta miała w Gorzowie ten ostatni atut.

Rafał Dobrucki wyciągnął ze swoich podopiecznych absolutnie wszystko. W pierwszej części meczu nic nie wskazywało na to, że Sparta znajdzie się w finale. Dość powiedzieć, że po dwóch seriach startów było już przecież 27:15 dla Stali. To co zrobił Dobrucki zasługuje na najwyższe słowa pochwały.

Wycofanie Andrzeja Lebiediewa w połowie spotkania musiało być decyzją trudną politycznie. Łotysz chwilę wcześniej przyjechał do mety na drugiej pozycji, ale wiadomo że w Gorzowie nigdy mu nie szło. Pewnie inny trener dałby mu jeszcze jedną szansę i zaprzepaściłby szansę drużyny na awans do finału PGE Ekstraligi. Ale nie Dobrucki.

Jego kunszt poznaliśmy tak naprawdę w 13. wyścigu. Desygnowanie Szymona Woźniaka z rezerwy taktycznej budziło spore zdziwienie. Wystarczy jednak zerknąć w program zawodów, by zrozumieć że innej decyzji być tu nie mogło. Fakt, lepiej na torze radził sobie Woffinden, ale gdyby to on został wystawiony do tego biegu, to zablokowałby sobie możliwość podwójnego startu w wyścigach nominowanych, a pokłosiem byłaby także konieczność startu Janowskiego lub Lebiediewa.

ZOBACZ WIDEO Borussia Dortmund tylko zremisowała z SC Freiburg. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Dobrucki jest cudotwórcą awansu Sparty z jeszcze jednej przyczyny. Pomińmy już to, że jego taktyczne roszady dały 8 punktów na 9 możliwych. 39-latek zachował też zimną krew w początkowej fazie meczu. Drużynie nie szło, ale trener zamiast bezradnie rozkładać ręce czy rzucać wulgaryzmami, merytorycznie tłumaczył swoim podopiecznym co robią źle. Piotr Baron i Marek Cieślak mogą się uczyć od młodszego kolegi.

Trenerowi można zarzucić tylko jedną drobnostkę. Damian Dróżdż zastępujący Larsa Skupienia powinien pojechać już w czwartym wyścigu. Miałby wtedy większą szansę na nawiązanie rywalizacji z Karczmarzem niż z Kasprzakiem i Sundstroemem kilka biegów później.

BOHATER. Każde "oczko" było w niedzielę na wagę złota. Na największe słowa pochwały zasługuje jednak Tai Woffinden. 15 punktów z bonusem, cztery indywidualne zwycięstwa i ta końcowa radość. Rzadko zdarza się, aby obcokrajowiec tak bardzo cieszył się ze zwycięstwa swojej polskiej drużyny jak Woffinden. To prawdziwy skarb Sparty, z którym kibice chcą się utożsamiać.

KONTROWERSJA. Czy Martin Vaculik szukał kontaktu w pierwszej odsłonie 15. wyścigu? Na to pytanie odpowiedzieć może tylko sam zainteresowany. Nie wygląda to jednak naturalnie, kiedy zawodnik po przegranym starcie z czwartego pola idzie na siłę na plecy rywala. To nie ma szans się udać. A skandaliczne pokrzyki gorzowskich kibiców, którzy domagali się wykluczenia Milika? Takie rzeczy tylko w Gorzowie. Dobrze, że powtórka pojechała w pełnym składzie, a Spartanie rozwiali wszelkie wątpliwości na torze.

AKCJA MECZU. Emocje w końcówce meczu sięgały zenitu. Sparta musiała wygrać ostatni wyścig, gorzowianom wystarczał remis. Goście lepiej wyszli ze startu i pognali do mety na dwóch pierwszych miejscach. Kilka minut wcześniej Tai Woffinden również uciszył miejscowe trybuny. Szybki tego dnia Kasprzak próbował wywozić Brytyjczyka w płot, ale ten umiejętnie przechytrzył Polaka jadąc najszerzej jak tylko się da.

CYTAT. - Po kosmetyce tor zrobił się trochę inny, zawodnicy go źle odczytali - mówił po meczu Stanisław Chomski, trener Stali. Słabe to usprawiedliwienie, biorąc pod uwagę, że zawody były w Gorzowie. Gospodarze mogli zrobić w zasadzie wszystko: zmienić pola startowe czy też zaciągnąć gdzieś bardziej szyną.

LICZBA 38. Tyle punktów zdobył w niedzielę wrocławski tercet: Tai Woffinden, Szymon Woźniak i Vaclav Milik. Wynik imponujący.

Komentarze (54)
avatar
DEMBI
12.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
rzetelny komentator." takie rzeczy tylko w gorzowie". żenujący i dyskredytujący komentarz kolejnej ciepłej subiektywnej kluchy . żal 
avatar
eddy
11.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Troche prawdy i gorzowska trollownia w amoku ! Jasne ze Chomskiemu najbardziej pasowalby taki tor jak w ubieglym roku na finale ! Przekretu nie udalo sie powtorzyc i....Wladzio czolgiem na zl Czytaj całość
avatar
slaw19677
11.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To co zrobili wroclawscy zawodnicy i ich trener Rafal Dobrucki bylo genialne , szkoda ze tak jak Taj nie pojechal Jason i pograzyl nas 
avatar
Tomek100
11.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pan Gerlach swoją pisaniną sprawia na mnie wrażenie człowieka, który nigdy nie był na stadionie żużlowym. 
Haszmen
11.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Miało być złoto i nic z tego. Brązowy medal to nie, to samo.