Andrzej Rusko to człowiek biznesu, ale sport jest jego pasją. Nie było go jednak łatwo nakłonić do tego, żeby w 1992 roku przyszedł do klubu (wcześniej był w zarządzie, ale tylko się tym bawił) i uratował będący wówczas w kiepskiej sytuacji wrocławski żużel. Doktor Ryszard Nieścieruk, ówczesny trener Sparty, oraz dziennikarz sportowy Waldemar Niedźwiecki przez 3 dni ciosali mu kołki na głowie. W końcu im uległ.
Przyszedł i Sparta zgarnęła trzy tytuły mistrzowskie z rzędu (1993, 1994, 1995). Rusko zdecydował się wówczas na pionierskie przedsięwzięcie i podpisał kontrakt z tunerem Otto Weissem. To była wtedy jedynka na rynku mechaników. Rusko wsiadł w samochód, obrał kurs na Bawarię, gdzie mieszkał Weiss, i nie kupił od niego silników, ale podpisał z nim 3-letni kontrakt na wyłączność. Wszyscy zawodnicy Sparty, poza Tommym Knudsenem, korzystali z silników Niemca, który nie tylko robił sprzęt, ale też uczył żużlowców, dlaczego np. trzeba zakręcić kranik.
Warto wspomnieć, że Rusko wspierał nie tylko wrocławski żużel. Zawsze patrzył na sprawy szerzej, dlatego w 1996 roku doprowadził do współpracy Piotra Protasiewicza z tunerem Antonem Nischlerem (był mechanikiem Knudsena, stąd się znali). Efekt? Tytuł mistrza świata juniorów dla Polaka.
Po sukcesie Protasiewicza uwierzył, że wszystko, czego się dotknie, zamienia w złoto. Stwierdził, że skoro skutecznie pomógł wywalczyć zawodnikowi tytuł młodzieżowego mistrza świata, pora na tytuł w mistrzostwach świata seniorów. W 1998 roku chciał doprowadzić do współpracy Nischlera z naszym mistrzem Tomaszem Gollobem. Był przekonany, że jak tych dwóch zacznie ze sobą współpracować, to Polak odskoczy konkurencji i wielokrotnie zdobędzie złoto. Akurat tego pomysłu nie udało mu się wcielić w życie.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody
W 1995 zorganizował pierwsze Grand Prix na żużlu w Polsce. Niezwykle prestiżowe, bo to była inauguracja cyklu, pierwsze zawody w historii. I to wszystko zobaczyli kibice na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Licencję na turniej kupił za 25 tysięcy dolarów. Bydgoszcz, kupując kilka lat później pierwszy turniej, zapłaciła cztery razy więcej. Dziś polscy organizatorzy płacą milion i więcej złotych.
W 1998 roku współorganizował pierwszą walkę w boksie zawodowym w Polsce, pojedynek Andrzeja Gołoty z Timem Witherspoonem. To było naprawdę duże wydarzenie. Pojedynek w Hali Ludowej we Wrocławiu pokazał Polsat. Oglądało go w telewizji 12,5 miliona widzów. W ogóle to Rusko był współzałożycielem Polsatu. To dzięki niemu stacja pokazywała w latach 90-tych żużel.
Działał w GKSŻ, był też w zarządzie głównym PZM. W drugiej połowie stworzył Radę Ligi Klubów Żużlowych. Konsekwencją było utworzenie Ekstraligi Żużlowej w 2005 roku. Był jej założycielem, ale rozkręcenie tego interesu zostawił innym. Zapałał miłością do piłki.
W 2005 roku został prezesem spółki Ekstraklasa SA. Dwa lata później, po zawieszeniu władz PZPN przez ministra sportu Tomasza Lipca, został mianowany kuratorem związku. Po niespełna dwóch tygodniach zrezygnował z tej funkcji. W 2007 został wybrany na drugą kadencję prezesa Ekstraklasy SA, w 2011 na trzecią. Rok później jednak zrezygnował. W oświadczeniu napisał, że jego misja dobiegła końca. - Wspólnie z klubami zbudowaliśmy od podstaw profesjonalną ligę - zauważył.
Wrócił do żużla, ale obecnie nie pełni w klubie żadnej funkcji. Na prośbę pani prezes Krystyny Kloc, prywatnie jego partnerki życiowej, zajmuje się stroną sportową. Pomaga, podpowiada i radzi wszystkim, którzy chcą jego pomocy w parku maszyn w trakcie meczu i nie tylko. Współdecyduje o transferach. Dzięki niemu do Sparty trafili Vaclav Milik, Andrzej Lebiediew i Szymon Woźniak, ale i też trener Rafał Dobrucki.
Nie lubi, kiedy pisze się o nim jako tym, który jest lokomotywą Sparty i osobą pociągającą za wszystkie sznurki. Uważa, że o sile klubu i drużyny stanowi praca zespołowa. Jego zdaniem każdy, nawet lekarz i fizjoterapeuta, dorzucił cegiełkę do sukcesu, jakim był awans do finału.
Podkreśla, że nie byłoby mocnej Sparty bez pomysłów pani prezes (sprowadziła największe gwiazdy, w tym Taia Woffindena) oraz zaangażowania wiceprezesa Pawła Kończyka, dyrektora sportowego Krzysztofa Gałandziuka i trenera Dobruckiego. Przekonuje, że udało im się stworzyć we Wrocławiu team, który ciągnie wózek w jedną stronę. To widać w trakcie zawodów, gdzie zawodnicy nie mają przed sobą żadnych tajemnic, choć wiadomo, że żużel to sport egoistów, gdzie koledzy z drużyny celowo wprowadzają się w błąd, bo jeśli temu drugiemu powinie się noga, to mogą dostać dodatkowy bieg.
Rodzina Rusko w tym roku świętuje 25-lecie w sporcie żużlowym. Oczywiście marzą o złocie, ale srebro też przyjmą z zadowoleniem. Nie będzie polowania na czarownice, bo mówią, że czują sport. Zresztą i tak już zdobyli w tym sporcie wszystko.
Sparta walczy w finale z Fogo Unią. Pierwszy mecz 17 września w Lesznie, drugi 24 września we Wrocławiu.
To są udane lata dla Sparty. Wypada pięknie podziękować i życzyć dalszych sukcesów!