Po porażce 41:49 w Lesznie z Fogo Unią sytuacja wrocławian przed rewanżem nie była jasna. Komentatorzy wskazywali, że ośmiopunktowa strata jest do odrobienia, ale nie będzie to łatwe zadanie. Do składu Betard Sparty w ostatniej chwili po kontuzji wrócił Maksym Drabik i to dzięki jemu punktom gospodarze po 12. biegu prowadzili 41:31.
Leszczynianie świetnie zaprezentowali się w biegach nominowanych i pozbawili rywali marzeń o mistrzostwie Polski. Mecz skończył się remisem 45:45. Nagły zwrot akcji z pewnością zaskoczył kibiców i samych zawodników. Widać to było doskonale po minie trenera Rafała Dobruckiego. W jego zespole remis z Fogo Unią uznano za klęskę, wypuszczone z rąk mistrzostwo.
Michał Kugler uważa, że wrocławianie mogą czuć duży niedosyt po spotkaniu finałowym. - Biorąc pod uwagę pierwszy mecz przegrany tylko ośmioma punktami, można patrzeć na ich wynik u siebie w kategoriach porażki. Zabrakło punktów Vaclava Milika. Przed biegami nominowanymi wydawało się, że Sparta jest w stanie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Na pewno jest rozczarowanie - tłumaczy były wiceprezes Stali Gorzów.
Nasz rozmówca przypomina spotkanie w Gorzowie Wielkopolskim, kiedy to Sparta rzutem na taśmę zapewniła sobie awans do finału. - Stal była w ogródku i już witała się z gąską. Wrocławianie wówczas przeprowadzili atak i padł remis. Los potrafi być przewrotny - wskazuje ekspert.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia
Jego zdaniem leszczynianie wygrali PGE Ekstraligę zupełnie zasłużenie. - Mimo słabszego początku sezonu zasadniczego pokazali wielką klasę w fazie play-off. Przypomnę, że nie przegrali żadnego meczu - kończy Kugler.
Sparta czeka na mistrzostwo Polski od 2006 roku. Wówczas wrocławianie prowadzeni do zwycięstw przez trio Jason Crump - Hans Andersen - Jarosław Hampel po raz ostatni cieszyli się ze złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Kolejna szansa na upragniony triumf już za rok.