Kacper Gomólski: Jesteśmy prawdziwym teamem, a nie udajemy drużynę. To napędza wynik (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Kacper Gomólski podrzucany do góry
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Kacper Gomólski podrzucany do góry

Wybrzeże może sprawić wielką niespodziankę, awansując do PGE Ekstraligi. Kacper Gomólski przyznał, że wielki wpływ na wyniki ma atmosfera w zespole, który odszedł od schematu siedmiu indywidualności, spotykających się przed meczem w parku maszyn.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Wielu zawodników mówi, że idzie do niższej ligi i robi krok w tył, by zrobić dwa kroki wprzód. Tak jest też w pana przypadku?

Kacper Gomólski , zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Tak mi się wydaje. To nie był zły sezon dla mnie. Awansowałem do SEC, gdzie nie udało się awansować wielu zawodnikom z Ekstraligi. Szczęścia zabrakło w półfinale IMP, ale też awansowałem jako rezerwowy. No i najważniejsze jest to, co wspólnie przeżywamy z gdańską drużyną. Idzie nam świetnie, a ja sam uważam, że mam dobrą średnią, chociaż w kilku meczach mogło być lepiej. Fakt jest jednak też taki, że na wielu torach jechałem po dłuższej przerwie i musiałem na nowo strzelać z ustawieniami.

[b]

Czy z perspektywy zawodnika ekstraligowego, który w ostatnich latach jeździł tylko w najwyższej klasie rozgrywkowej, właśnie tak wyglądał spodziewany obraz Nice 1.LŻ?[/b]

Nie podchodziłem lekceważąco do tego sezonu, a wiem że wielu chłopaków tak robi. Zainwestowałem pieniądze w sprzęt i silniki, bo od początku miałem jasny cel, który zakładał, żeby być w Nice 1 LŻ jak najkrócej. Tu też są zawodnicy, którzy chcą wygrywać i wiele razy łatwo nie było.

Czy uwierzyłby pan przed meczem w Toruniu w to, że zdobędziecie 43 punkty? 

Mówiąc szczerze, nie myślałem ile zrobimy punktów. Chcieliśmy się pokazać z dobrej strony i przede wszystkim liczyliśmy na to, żeby wygrał sport i rywalizacja. Trochę przykre jest to jak o nas pisano przed meczem, ale mieliśmy atmosferę w drużynie, które utrzymuje się od kilku spotkań i wspaniałe grono kibiców, którzy mieli sektor blisko nas i było ich słychać. To napędzało drużynę, a wynik przyszedł sam.

ZOBACZ WIDEO: Radosław Majdan: Trener Jozak już skończył pracę. Jego autorytet w szatni Legii już nie istnieje

O czym pan myślał wyjeżdżając na tor w 4. biegu przy wyniku 15:3? Nie było wtedy zwątpienia?

Powtarzałem sobie: wygraj start, wygraj start. Po prostu jakoś czułem się bardzo silny mentalnie tego dnia.

Czy traktuje pan rewanż w Gdańsku jako szansę na to, by w przyszłym roku jeździć w PGE Ekstralidze? Czy w przypadku niepowodzenia jest opcja zmiany klubu?

- Na tę chwilę jestem zawodnikiem Wybrzeża i wszystko co tu mnie spotkało -zaufanie, wsparcie, doping, osoby w klubie i wiele innych aspektów działa świetnie i nie chciałbym tego zmieniać. Jak wspominałem, nie lubię zmieniać klubów, zwłaszcza jak wszystko układa się dobrze, jednak czas pokaże co będzie.

Czy nie obawiacie się, że wynik w Toruniu może was uśpić? Historia pokazała, że bronienie nawet nikłej przewagi jest łatwiejsze, niż zbudowanie jej w rewanżu.

- Jak wspominałem, wynik jest dobry, ale cały czas musimy być skoncentrowani. To nie jest tak, że my cieszyliśmy się, że już awansowaliśmy. Cieszyliśmy się, bo byliśmy drużyną, w którą nikt nie wierzył. Pisano, że zrobimy 30 punktów. A jednak ponad 800 osób przyjechało z Gdańska, kupiło bilety i w nas wierzyło, podobnie jak klub. To był nasz powód do radości. Do niedzieli zachowujemy spokój i koncentrację. Musimy odjechać 15 biegów i podziękować tym wszystkim kibicom, że byli z nami w Toruniu i Gdańsku.

Zrobiła się w ostatnich tygodniach u was fajna paczka. Od czego zależy to, że atmosfera tak poszła nagle do góry?

Bo jesteśmy młodą ekipą, która się dogaduje, żartuje. Razem wychodzimy na śniadania i spędzamy czas. Gramy w PlayStation, wspólnie się rozgrzewamy, ale co najważniejsze to nie jest sztuczne. My tego chcemy. To nie jest tak, że wychodzimy jako team i godzinę przed meczem udajemy drużynę. My jesteśmy ze sobą od dłuższego czasu, razem nawet piszemy sobie wiadomości po innych meczach. Do tego klub potrafi o to wszystko zadbać. Nie mamy na co narzekać, jeśli chodzi o sprawy finansowe czy organizacyjne. To wszystko sprzyja atmosferze.

To największy plus gdańskiego klubu?

Przede wszystkim przyjeżdżam tu i każdy jest wesoły i uśmiechnięty. Od mechanika klubowego, mechaników i osób w klubie. Również kibice zawsze wchodzą po meczach do nas do parkingu, rozmawiają z nami i robią sobie zdjęcia, co jest bardzo fajne. No i my jako drużyna, chłopacy, świetnie się dogadujemy i nasze teamy wspólnie również.

Nie macie więc obaw, że niezależnie od wyniku w Wybrzeżu nie uda się utrzymać tego zespołu? Przy awansie przydałyby się wzmocnienia, w przypadku braku, niekoniecznie każdy dostanie kolejną szansę.  

Szczerze mówiąc nie chcę o tym myśleć. Wierzę, że wszystko będzie dobrze, niezależnie od tego jaki scenariusz się spełni. Wiadomo, jeśli awansujemy, to ten zespół trzeba będzie wzmocnić i ufam, że w Gdańsku znajdą się firmy i podmioty, które wesprą klub, bo chyba pokazaliśmy, że warto.

Czy doczekamy się już teraz deklaracji gdzie w 2018 roku będzie jeździł Kacper Gomólski?

W drużynie, która będzie mnie chciała, będzie we mnie wierzyła i da mi odpowiednie warunki do rozwoju i uprawiania sportu.

Mówi się, że główną różnicą pomiędzy ligami jest budżet, możliwości sprzętowe. Czy da się to na przestrzeni sezonu jakkolwiek zneutralizować, czy trzeba jednak pokornie pracować z tym co się ma?

Chyba ostatni mecz to pokazał. Budżet naszego klubu, a klubu z Torunia, to ogromna różnica, a mimo wszystko wygrywaliśmy z chłopakami, którzy mają większe pieniądze za kontrakt, punkt oraz więcej sprzętu. Oczywiście jeśli będzie Ekstraliga, musimy się zorganizować sprzętowo i finansowo, bo jakby nie patrzeć 43 punkty zrobiliśmy z najsłabszą drużyną elity w sezonie 2017. Jak jednak wspomniałem wierzę, że w Gdańsku znajdą się osoby, które w nas uwierzą, zaufają nam i wspomogą klub.

Źródło artykułu: