Akurat Sławomir Kryjom wie, co mówi. W 2014 roku prowadził Unibaks Toruń. Miał w drużynie same gwiazdy, ale wyjazdową inaugurację z Wybrzeżem przegrał, co było szokiem dla całego środowiska. - Nie porównywałbym jednak w ogóle tego, co było do najbliższego meczu z udziałem toruńskiej ekipy - mówi nam Kryjom.
- Moja drużyna była wtedy w takim stanie, że połowa zawodników w ogóle nie powinna wsiadać na motocykl. Po ciężkich kontuzjach byli Gollob z Holderem. Nie było Warda, a w połowie zawodów wyleciał Sajfutdinow, który akurat jechał bardzo dobrze - przypomina były menedżer toruńskiego klubu.
Jego zdaniem w przypadku ekipy Get Well problem jest teraz zupełnie inny. - Zastanawiam się, komu będzie chciało umierać się za Toruń. W minioną niedzielę najwięcej punktów zdobyli zawodnicy, którzy raczej nie mieli znaleźć się w kadrze na kolejny sezon, a więc Grzegorz Walasek i Michael Jepsen Jensen. Pewniacy z kolei zawiedli. Ten mecz był kolejnym dowodem, że Get Well jest w tym roku słaby. Swoje zrobiła też blisko dwumiesięczna przerwa od ligi. To na pewno nie wpłynęło dobrze na ich formę. Jazdy po drodze było niewiele - przekonuje Kryjom.
Były menedżer Unibaksu podkreśla również, że atutem torunian na pewno nie będzie gdański tor. - Gdańszczanie zrobili Jackowi Frątczakowi wielki tydzień. Nie chciałbym być teraz w skórze menedżera. Gdański tor naprawdę nie leży torunianom. Tam jeździ się zupełnie inaczej niż na pozostałych obiektach. Można powiedzieć, że jest bardziej prostokątny niż owalny, łuki są ostre i jeśli ktoś nie jest wjeżdżony, to po długiej przerwie wcale nie jest tak przyjemnie - podsumowuje Kryjom.
ZOBACZ WIDEO Rajd Nadwiślański: Filip Nivette z przytupem sięgnął po tytuł