Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Włókniarz dostanie 3,5 miliona złotych od miasta. Jest czego zazdrościć?
Michał Świącik, prezes Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa: To projekt, ale oczywiście wierzę w to, że dostaniemy te pieniądze. W końcu wywiązaliśmy się z tegorocznych zadań, gdy idzie o promocję miasta przez sport żużlowy. A czy jest czego zazdrościć? Pamiętajmy, że to nie jest dotacja, ale konkretne zobowiązanie. Miasto wykupuje promocję przez sport, a my musimy stanąć na głowie, żeby po sezonie nikt nam nie zarzucił, że zrobiliśmy złą reklamę. I jeszcze taka uwaga dla tych, którzy traktują te 3,5 miliona jako coś, co Włókniarz dostaje z miasta. Jesteśmy jedynym klubem PGE Ekstraligi, który ma obiekt na utrzymaniu. Milion z tej kwoty można obciąć.
Czy skład, który zbudowaliście, gwarantuje coś więcej niż w sezonie 2017? Wie pan, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Musicie dać kibicom play-off, bo każde inne rozwiązanie będzie porażką. Ludzie powiedzą, że to już było.
Ja sobie zdaję sprawę z oczekiwań, ale nie można dmuchać balonika. Przed rokiem ludzie mówili, że Get Well pójdzie na mistrza, że Unia pójdzie na mistrza i tylko w jednym przypadku się sprawdziło. Lepiej nie robić mocarstwowych planów i potem się miło rozczarować. Zresztą nie chcemy być w roli faworyta, bo to nie jest dobre. Skład mamy niezły, ale to trzeba jeszcze scalić.
Gdzieś czytałem, że trener Marek Cieślak mówił, że macie bigos, czy gulasz, który teraz trzeba doprawić i dobrze wymieszać.
Marek mówił po swojemu, a ja powiem tak, że chcemy powtórzyć sezon 2017, pamiętając jednak o tym, że wszystko może się zdarzyć. Wystarczy, że raz czy dwa popada, tor się zepsuje i szansa na coś więcej ucieknie.
Tam, gdzie przychodzi Cieślak, zawsze są wielkie ambicje. Czasami mówi się nawet, że Cieślak przychodzi na gotowe. To znaczy, bierze drużynę z szansami na medal.
Cieślaka utożsamiamy z medalem, bo to fachowiec wielkiej klasy. Wraca do Włókniarza i będzie pracował z fajnym materiałem. Każdy z zawodników jest na swój sposób inny. Chodzi nie tylko o charakter, ale specyfikę i styl jazdy. Nie można jednak mówić, że Marek przyszedł na gotowe. Wiele pracy przed nim. Zwłaszcza robotę z młodzieżą trzeba poukładać. Trener mocno się w to zaangażował. Jest na każdym treningu.
Znając pasje trenera Cieślaka, można się spodziewać, że za chwilę cały Włókniarz będzie jeździł na rowerach.
Tak się składa, że jednym z naszych sponsorów jest fabryka rowerów, przedstawiciel firmy Trek na Polskę. Współpracujemy od jakiegoś czasu, więc my już, o ile dobrze liczę, od dwóch lat jeździmy na rowerach.
A czy pan, wzorem prezesa Falubazu Zdzisława Tymczyszyna, przebierze się w dres i będzie pan ćwiczył razem z zespołem?
Chciałbym, ale nie mam na to czasu. Muszę chodzić i rozmawiać ze sponsorami, żeby zebrać możliwie najwięcej środków na wspieranie klubu. Jak starcza czasu to odpowiadam kibicom, którzy piszą do mnie i pytają, co we Włókniarzu słychać.
Co pan zrobi z trenerem Cieślakiem, jeśli odstawi od składu pańskiego syna Bartosza?
Nic nie zrobię. To w ogóle jest dziwne pytanie, bo przecież Bartosz zdobył z rówieśnikami tytuł mistrza Polski juniorów. W ogóle trener już sam powiedział, że Bartek jest z góry na przegranej pozycji. Dlatego, że jest moim synem, ma bardziej pod górkę. Przyznam, że ja sam, z tego powodu, traktuję go bardziej po macoszemu. Może nie powinienem, ale tak jest.
Nie lubi pan, kiedy dziennikarze pytają o Bartka?
To nie tak. Nikt jednak nie pytał o sytuację skoczka Macieja Kota, kiedy jego tata był fizjoterapeutą reprezentacji Polski. Przykłady można mnożyć. Powtórzę jednak raz jeszcze, że bez względu na to, jaka będzie decyzja trenera odnośnie Bartka, to ja ją uszanuję. Syn nie będzie miał taryfy ulgowej. Nie będzie też jednak traktowany gorzej od innych.
Madsen, Zagar, Lindgren, Miedziński, Musielak, Kudriaszow i Lyager, to seniorzy, których pozyskał Włókniarz. Czy to jest taki skład, jaki chciał pan zbudować?
Zasadniczo tak. Teraz spróbuję zrobić coś jeszcze. Chcę mianowicie zaprowadzić długofalową politykę. Madsen, Lyager mają dwuletnie kontrakty, Kudriaszow trzyletni. Na początku przyszłego roku będę chciał rozmawiać z pozostałymi o dłuższej współpracy. Będę chciał choć część umów przedłużyć, żeby mieć większy spokój.
Jednak skład, który jest, chyba nie do końca miał być taki? Uciekł Holta.
Uciekł, ale nie narzekamy. Gdyby został, mielibyśmy zgryz. Tak to jest Adrian Miedziński, czyli zawodnik młodszy i perspektywiczny niż Rune.
A mógłby pan podać nazwiska zawodników, takie ciekawsze, z którymi rozmawialiście, ale nie udało się ich ściągnąć?
Były wstępne rozmowy z Krzysztofem Kasprzakiem. Było też jednak sondowanie Maksyma Drabika, bo to jest chłopak stąd i w Częstochowie jest jego miejsce. Na razie jest we Wrocławiu, jest mu tam dobrze, ale chcemy, by wiedział, że może do nas w każdej chwili wrócić.
Miał pan chwilę zwątpienia, gdy idzie o juniorów. Wiadomo, że po zakończeniu wieku młodzieżowca przez Oskara Polisa może być trudniej. Była pokusa sprowadzenia kogoś z zewnątrz?
Poza tym, że było sondowanie Drabika, zastanawialiśmy się nad młodym Jakubem Miśkowiakiem. Rozmawialiśmy też z tatą Sebastiana Niedźwiedzia. Takie były opcje, z których ostatecznie nie skorzystaliśmy. Kiedyś powiedziałem, że chcemy stawiać na swoich i ta polityka wydaje mi się sensowniejsza. Kibice chcą oglądać na torze zawodników, których mogą spotkać na mieście, czy idąc do sklepu na zakupy. Branie kogoś, kto przyszedłby na rok, a potem spakowałby walizki, to jednak ostateczność.
Najważniejsze, że teraz może pan już spokojnie pić kawę z trenerem Cieślakiem. Zanim do was przyszedł, siadaliście przy kawce, gadaliście o zawodnikach, a potem się okazywało, że Falubaz stara się o tych samych, co Włókniarz.
Coś tam było z Thorssellem i Madsenem, ale pamiętajmy, że rynek jest wąski i niemal wszyscy biją się o tych samych. A kawę z trenerem, to ja zawsze chętnie wypiję. Teraz mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z jego formy i podejścia do juniorów. Życzę mu i sobie, żeby we Włókniarzu wyszło spod ręki Cieślaka wielu dobrych zawodników.
ZOBACZ WIDEO: Prof. Marek Harat: Obrażenia Tomasza Golloba były bardzo poważne