W ostatnim czasie na negatywny odbiór Get Well Toruń wpłynęły trzy wydarzenia. Po pierwsze akcja z odejmowanie punktów ROW-u Rybnik, dzięki której Anioły uniknęły degradacji. Swoje zrobiła też afera korupcyjna, która wybuchła po barażu ze Zdunek Wybrzeżem oraz zarzuty manipulacji akcjami dla Romana K., byłego właściciela Unibaksu. W związku z tym drugim wydarzeniem odżyły wspomnienia z 2013 roku, kiedy to toruński zespół odmówił jazdy w finale i uciekł ze stadionu w Zielonej Górze.
Według Jana Krzystyniaka, tak duża krytyka klubu z Torunia w internecie nie powinna dziwić. - Dla mnie to absolutnie nie jest zaskoczenie. Wszystkie niejasności powinny zostać wyjaśnione. Spotykam się z wieloma kibicami, którzy dobrze pamiętają ucieczkę z finału Enea Ekstraligi 2013 w Zielonej Górze. Warto więc uświadomić sobie, że skandale związane z Get Well nie dotyczą tylko sezonu 2017 - tłumaczy były żużlowiec.
Jak podkreśla nasz ekspert, hejt można odwrócić tylko poprzez świetny wynik w sezonie 2018. Wówczas nawet brązowy medal odwróci uwagę kibiców i grzechy zostaną zapomniane. - Dodam tylko, że sukces musi być osiągnięty bez żadnych wątpliwości i skandali. Get Well jest na cenzurowanym. Będzie trzeba uważać, by znowu nie wywinął jakiegoś numeru niezgodnego z prawem czy sportową etyką - mówi Krzystyniak.
Niemniej według naszego rozmówcy zła atmosfera w internecie nie wpłynie na wynik drużyny. - Działacze na pewno nie będą rozmawiać z zawodnikami na temat afer. Ich to naprawdę nie będzie obchodziło i nie odbije się na drużynie. Mimo wszystko nie sądzę, by Get Well należał do tak zdecydowanych faworytów ligi, jak to widzą niektórzy komentatorzy - kończy ekspert.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja