Piotr Świderski w pierwszych trzech meczach tegorocznego sezonu był ważnym ogniwem w zmierzającej po awans do Ekstraligi tarnowskiej Unii. Co według zawodnika musi zostać spełnione, by wejście do wyższej ligi stało się faktem? - Cele były znane przed sezonem, także jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Ja ze swojej postawy jestem zadowolony, myślę, że już weszliśmy na te właściwe tory. W najbliższym czasie nie możemy przegrać żadnego meczu w głupi sposób. Jeżeli tak się nie stanie, to wszystko powinno być w porządku - wyjaśnia Świderski.
W miniony czwartek Polak zapisał na swoim koncie dwucyfrowy wynik, a jego zespół odniósł zwycięstwo na Wyspach Brytyjskich. Jak według wychowanka WTS-u Wrocław wygląda początek rozgrywek w Anglii? - Zaczęliśmy pechowo, bo od upadków dwóch naszych zawodników, którzy przez to wylecieli ze składu. W tym przypadku jest to prawie połowa zespołu, no może nie połowa, ale na pewno znacząca część. Kiepsko punktowaliśmy jak do tej pory, w czwartek wygraliśmy mecz ze zeszłorocznymi mistrzami Anglii. Chociaż Poole nie jest już tak silnym zespołem jak wcześniej, to nasza drużyna była już zupełnie inna drużyną. Każdy, kto widział ten mecz, może powiedzieć, że pojechaliśmy na starym, dobrym poziomie. Myślę, że teraz będzie już tylko lepiej - tłumaczy "Świder".
Już we wtorek startuje liga szwedzka, w której zawodnik Lejonen Gislaved wraz z kolegami bronić będzie tytułu Drużynowego Mistrza Szwecji. Czy ekipę z Gislaved stać na powtórzenie sukcesu z ubiegłego roku? - Liga szwedzka jest wyrównana, jest tam wielu zakontraktowanych zawodników, którymi kluby dublują. Jeśli pojedziemy równo, to powinno być OK. Nie mogą nam się zdarzać żadne wpadki, bo tak jak wcześniej już mówiłem, jeśli jedzie się o mistrza czy o wygranie ligi, to nie można w głupi sposób przegrywać. Jeśli obejdziemy się bez wpadek, to myślę, że powinniśmy dać radę obronić mistrzostwo - słusznie zauważa były zawodnik klubów z Rawicza, Wrocławia, Zielonej Góry i Rybnika.
Tuż przed inauguracją ligi, mniej więcej miesiąc temu, bardzo głośno było o renegocjacji kontraktów przez wielu zawodników, na skutek nacisku ze strony prezesów. Czy podobna sytuacja miała miejsce w Tarnowie? Jak do takiego postępowania niektórych prezesów ustosunkowuje się Świderski? - Jest to trochę "chora" historia. Na szczęście mnie ona nie dotyczy, ja mam kontrakt podpisany w złotówkach i jedyne co można by zrobić, to renegocjować kontrakt w drugą stronę. Jak wiadomo nam się koszty powiększyły. Zarabiamy w złotówkach, a wydajemy pieniądze tak naprawdę w euro. Najbardziej my dostaliśmy po kieszeni. Takich rozmów czy propozycji odnośnie renegocjacji kontraktu u mnie przynajmniej nie było. Nie mogę się wypowiadać na temat innych zawodników, tym bardziej, że nikt raczej na takie tematy finansowe nie rozmawia, to są indywidualne sprawy. Ja nie miałem renegocjacji, mam kontrakt w złotówkach - tyle mogę zdradzić. Po prostu nie było potrzeby, by renegocjować mojej umowy - dodaje Piotr.
W dobie kryzysu gospodarczego i wysokiego kursu euro wielu zawodników narzeka na duże koszty przygotowań sprzętowych do sezonu. Czy tego typu kłopoty miał też mieszkający w podrawickich Sowinach żużlowiec? - Nie bawiłem się w kalkulacje o ile procent wzrosły dane koszty. Generalnie kupuje się tyle, ile trzeba. Wydatki pojawiają się ciągle, z meczu na mecz. Nie można tego przeliczać czy przekalkulowywać, bo na przykład to, że nie kupię łańcuszka czy innej części zemści się trzykrotnie. Wydajemy w dalszym ciągu pieniądze, tak jak wydawaliśmy. Potrzebne inwestycje są dalej czynione - kończy Piotr Świderski.