Jan Ząbik: Wcześniej było mi przykro. Teraz jest Frątczak, który chce zgody (wywiad)

Jan Ząbik znowu jest blisko toruńskiego klubu. Ma pomagać synowi, który zajmie się młodzieżą i być łącznikiem ze Stalą Toruń. Odkurzył go Jacek Frątczak. - Może się nam udać, bo nowy menedżer wprowadza świetną atmosferę - komentuje Ząbik.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Andreas Jonsson, Jan Ząbik WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Andreas Jonsson, Jan Ząbik

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Przez ostatnie dwa lata był pan dalej od toruńskiego klubu. Teraz współpraca została znowu zacieśniona. Jak się pan z tym czuje?

Jan Ząbik: Teraz już zupełnie normalnie. Wcześniej nie byłem za nic bezpośrednio odpowiedzialny i mogę jedynie powiedzieć, że było mi przykro. Nic za bardzo jednak nie mogłem z tym zrobić.

Dlaczego w ostatnich latach nie było bliższej współpracy pomiędzy panem a toruńskim klubem?

Każdy ma prawo do swojej wizji. Jest dokładnie tak jak w polityce. Niektórzy mają sprawdzone metody i się ich trzymają. Z czasem przychodzi nowa zmiana i układa te same tematy inaczej. Samo życie.

Do współpracy zaprosił pana nowy menedżer Jacek Frątczak. Jak ocenia pan jego wizję?

Wyznaję zasadę, że zgoda buduje, a niezgodna rujnuje. To właśnie z tego powodu podejście nowego menedżera bardzo mi odpowiada. Moim zdaniem podstawą do osiągania sukcesów jest odpowiednia atmosfera. Jeśli ten warunek zostaje spełniony, to nawet teoretycznie słabsza drużyna może wygrywać. Wtedy można przenosić razem góry. Uważam, że Jacek Frątczak to rozumie i wprowadza pozytywny klimat. Bardzo się stara. Tak samo jest zresztą z zarządem klubu i radą nadzorczą.

Trenerem młodzieży w Get Well Toruń będzie Karol Ząbik. Jak to się stało, że wybrał taką drogę?

Karol współpracował ze mną na wielu obszarach, kiedy był jeszcze czynnym zawodnikiem. W pewnym momencie zdecydował, że kończy karierę, bo doszedł do wniosku, że może zrobić sobie lub komuś krzywdę. To był rozsądny wybór, bo jazda na żużel bez pewności siebie i mocnej psychiki nie prowadzi do niczego dobrego. Od samego początku szanowałem jego wybór.

Czyli nie namawiał go pan do tego? Pomysł na zostanie trenerem wyszedł od niego. Nie było tak, że pchnąłem go w tym kierunku. Miał o tyle łatwiej, że już wcześniej pomagał mi przy mini żużlu. Uważam, że się sprawdzi. Przemawia za nim ogromne doświadczenie, które nabył jako zawodnik. Może i jego kariera nie trwała długo, ale obfitowała zarówno w sukcesy jak i trudne przeżycia. Dzięki temu może mówić młodym chłopakom o wszystkim. To mu na pewno pomoże. Zauważyłem również, że ma świetny kontakt z młodzieżą. Mam nadzieję, że wykorzysta szansę, którą dostał od Get Well. Nie jest jednak tak, że od tego zależy jego całe życie. Ma inne zajęcia poza żużlem, ale na pewno cieszyłbym się, gdyby wyszło mu w dziedzinie, z którą wiązało się do tej pory praktycznie jego całe życie. Niech robi to, co naprawdę lubi.

Dlaczego w Toruniu pojawił się problem ze szkoleniem? Ostatnim wartościowym wychowankiem jest Paweł Przedpełski. Później nie było kontynuacji, tylko wielka dziura.

To jest głębszy problem. W pewnym momencie w Polsce pewne rzeczy zostały zaniechane. To dotyczy nie tylko Torunia. Pierwszym błędem było umożliwienie startów na pozycjach juniorskich zawodnikom zagranicznym. Z czasem wiele klubów wolało kupować niż szkolić. Własne podwórko odgrywało mniejszą rolę. U nas było po drodze wielu wartościowych chłopaków. Kończyli kariery z różnych powodów. Czasami brakowało po prostu odpowiednich inwestycji w ich rozwój. Kolejny problem to nabory. Już nie jest tak jak kiedyś. Podczas ostatnich trzech naborów nie udało się przyjąć nikogo.

Ilu jest w tej chwili zawodników w Stali Toruń?

W tej chwili dwunastu. To chłopcy w różnym wieku. Od ośmiu do czternastu lat. Tak naprawdę to melodia przyszłości. O nich na pewno nie usłyszymy zaraz. Do tego czasu mamy jednak młodzież, która jest już częścią pierwszej drużyny. To oni muszą wypełnić lukę. Tacy zawodnicy jak Marcin Kościelski, Igor Kopeć-Sobczyński, Aleks Rydlewski czy Denis Zieliński mają potencjał. Trzeba z nich jak najszybciej zrobić zawodników, zanim będzie dopływ kolejnej świeżej krwi. Muszą dostać szansę, żeby jeździli, gdzie tylko się da. Trzeba też pamiętać, że sukcesy w mini żużlu czasami niczego nie gwarantują. Od tego do pierwszej drużyny jest daleka droga. To naprawdę ciężka praca. Nie ma nic za darmo.

Ludzie z innych klubów zachwycają się Denisem Zielińskim. To naprawdę perełka?

Mogę powiedzieć, że jego rozwój jest bardzo szybki. On błyskawicznie pewne rzeczy pojął. Już na mini żużlu udowadniał, że ma talent. Uważam, że stać go na wielkie rzeczy, ale czy tak będzie? To w dużej mierze zależy od niego. Karol i Jacek doskonale znają już tego chłopaka i jestem przekonany, że poświęcą mu odpowiednio dużo uwagi.

Dlaczego juniorzy Get Well Toruń byli w zeszłym roku tacy słabi? Co zostało zrobione źle?

Nie będę o tym mówić. Wiem, że Karol i trener od przygotowania ogólnorozwjowego też mają taką wiedzę, ale na razie zostawimy to dla siebie. Robimy wszystko, żeby to wyprostować. Młodzież ma osiągać lepsze wyniki w nowym sezonie. Kiedy się to sprawdzi, to szerzej o pewnych rzeczach na pewno będzie można opowiedzieć. Na razie niech pracują w spokoju. To jest kluczowa sprawa. Na tym etapie oskarżanie innych ludzi nikomu nie pomoże. Za jakiś czas będzie można powiedzieć, czy w sezonie 2017 wina leżała po stronie juniorów czy kogoś innego. Wiosną będziemy mądrzejsi.


ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii!


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy Karol Ząbik sprawdzi się w roli trenera?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×