- Gdybym na starcie podchodził pesymistycznie do tematu, to równie dobrze moglibyśmy w tym roku nie startować - mówi w rozmowie z naszym portalem prezes Grupa Azoty Unii Tarnów. Łukasz Sady nie ukrywa, że w tegorocznych rozgrywkach liczy na trochę szczęścia. - Ono jest niezbędne. Umiejętności i wiedza zawodników to nie wszystko. Sportowo będziemy przygotowani bardzo dobrze. Jeśli uśmiechnie się do nas los, to uważam, że możemy osiągnąć zadowalający wynik - dodaje.
O innej opcji niż utrzymanie w PGE Ekstralidze tarnowianie nie chcą słyszeć. Z drugiej jednak strony działacze uspokajają - spadek nie będzie oznaczać kataklizmu. Klub powinien przetrwać i funkcjonować na normalnym poziomie. Solidne fundamenty finansowe Unia będzie mieć nie tylko w tym roku. - Nie jestem wróżką, żeby powiedzieć, co będzie, gdyby nam się nie udało. Nie sądzę jednak, że świat się zawali. Umowę sponsorską z Grupą Azoty mamy przecież do końca 2019 roku - tłumaczy Sady.
Awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, który w ubiegłym sezonie wywalczyli tarnowianie, nie spowodował wielkiego boom, jeśli chodzi o tematy sponsorskie. - Na ten moment pozyskaliśmy o dwóch sponsorów więcej. To zupełnie nowe firmy, których wcześniej u nas nigdy nie było. Wszyscy pozostali partnerzy, którzy pomagają nam od lat, zostali z klubem, a niektórzy postanowili nawet zwiększyć swoje zaangażowanie finansowe - wyjaśnia Sady.
- Radykalnie nasz budżet się nie zmienił. Zanotowaliśmy niewielki wzrost. To było zresztą konieczne po awansie, bo koszty zawodnicze wzrosły. Poza tym, spore środki pochłonęły prace, które musieliśmy wykonać na stadionie. Warto wspomnieć, że skończyła nam się homologacja na dmuchane bandy. Było też wiele innych rzeczy, które wynikały z wykazu dostarczonego nam przez organ zarządzający rozgrywkami -podsumowuje Sady.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja